Baby bum

Baby
bum w polskim show - biznesie trwa w najlepsze. Na bieżąco jesteśmy
zasypywani informacjami, w której to sławnej rodzinie ma pojawić
się nowy członek. Ciążami gwiazd i celebrytów ekscytują się
miliony fanów. I tak jak jednych fascynują podawane newsy, tak na
drugich działają jak płachta na byka, wywołują niechęć i ich
zdaniem zbędne i nikomu do szczęścia nie potrzebne fakty, nie
wnoszące do życia nic pożytecznego i pozytywnego.
Krytykujący
nie są oszczędni w słowach, w sposób negatywny odnoszą się do
gwiazd prezentujących ciążowe brzuszki, pokazywane pięknie
wystylizowane pokoje dla mających pojawić się maluchów, czy kupno
drogich, ekskluzywnych wózków.
Najsłynniejszymi mamami ostatnich kilku tygodni niewątpliwie stały się Anna Lewandowska i Małgorzata Rozenek. Nie sposób było ominąć i przejść obojętnie koło artykułów udostępnianych przez rożne strony. Można było wręcz odnieść wrażenie, że z każdej strony jesteśmy bombardowani i na siłę zasypywani nowinkami odnośnie tego, jak do roli matki przygotowują się wyżej wymienione osoby. Nie na próżno, Ci złośliwie komentujący posty pisali, że niedługo po otworzeniu lodówki wyskoczy z niej Lewandowska, albo Rozenek.
Nie
gasły też komentarze typu: „A co to mnie obchodzi, tysiące
kobiet rodzi i jakoś nikt o tym nie mówi”. Ok. zgoda, tylko ciąża
zwyczajnej Kowalskiej z osiedla nie wzbudzałaby takiego
zainteresowania, bo nie jest ona osoba publiczną. Coś mi się
wydaje, że Ci pierwsi wyrywający się do złośliwych komentarzy w
pierwszej kolejności odwiedzają instagrama gwiazd i czytają
najświeższe posty poczytnych portali. Nie ma przecież obowiązku
czytania tego co nam proponują, jeśli nas coś nie interesuje i
nijak wpływa na nasze życie, to po prostu nie czytajmy takich
rzeczy, a przecież każdy ma prawo publikować to co chce, ma prawo
wstawiać rzeczy i zdjęcia, które żywnie mu się podobają, a to
odbiorca decyduje co z tym zrobi, czy przeczyta i obejrzy, czy
przejdzie obojętnie.
Skąd się bierze chęć podglądania życia innych? Myślę, że ze zwykłej ludzkiej ciekawości, nierzadko, żeby dać upust własnych emocjom i wyżyć się na Bogu ducha winnych ludziach. Coś mnie wkurzyło, to sobie skrobnę komentarz, że Rozenkowa lansuje się w siedzi i robi wiele pod publikę. Może i robi i co z tego wiele zwyczajnych ludzi także przedstawia lukrowaną rzeczywistość na forum, nie mającą dużo wspólnego z rzeczywistością, w której się obracają. Kto dziś komu może zabronić cokolwiek. Nikt i nic.
Taka
jest ludzka natura, nie ma nic w tym złego, że chcemy podejrzeć
życie innych, wydawać by się mogło tak bardzo dalekie od tego,
które mamy, a jak dalekie, to pewnie nigdy się nie dowiemy. Być
może czasem pojawia się zwykła zazdrość, dlatego przez
publikowanie swoich zdjęć chcemy choć przez chwilę poczuć się
tak jak Ci z pierwszych stron gazet i tabloidów.
Przyznam się szczerze, że rzadko czytam artykuły opisujące życie tych najpopularniejszych i na topie. Nie mówię, że nigdy tego nie zrobiłam, bo bym skłamała, ale naprawdę nie interesują mnie informacje, w jakim szpitalu urodziła Lewandowska i ile musiała zapłacić, aby traktowali ją jak królową. Nie obchodzi mnie jak urządziła pokój dla dziecka Rozenek, czy inna celebrytka. A żeby wiedzieć co u nich nie muszę wchodzić nawet w udostępniany artykuł, wystarczy nagłówek i komentarze, z których można jak zawsze dowiedzieć się więcej niż z samego wpisu. I to one robią najlepszą robotę na portalach, w przeciwieństwie do skąpo napisanych artykulików.
Przyznam się szczerze, że rzadko czytam artykuły opisujące życie tych najpopularniejszych i na topie. Nie mówię, że nigdy tego nie zrobiłam, bo bym skłamała, ale naprawdę nie interesują mnie informacje, w jakim szpitalu urodziła Lewandowska i ile musiała zapłacić, aby traktowali ją jak królową. Nie obchodzi mnie jak urządziła pokój dla dziecka Rozenek, czy inna celebrytka. A żeby wiedzieć co u nich nie muszę wchodzić nawet w udostępniany artykuł, wystarczy nagłówek i komentarze, z których można jak zawsze dowiedzieć się więcej niż z samego wpisu. I to one robią najlepszą robotę na portalach, w przeciwieństwie do skąpo napisanych artykulików.
Nie
łatwo zresztą ominąć takie posty, które wyświetlą się wbrew
naszej woli.
Nic
tak nie przykuwa uwagi jak skandale, zdrady, rozwody i upadki, które
są najbardziej łakomym kaskiem dla dziennikarzy, no i najbardziej
pożądanym tematem dla ciekawskich czytelników.
Kto
z uwagą i wielką ciekawością czytałby o poukładanym życiu i
nieskazitelnej opinii aktorów, piosenkarzy, czy modelek. Przecież
to nuda i nic tak nie zwróci uwagi odbiorców jak jakaś skaza i
rysa na wizerunku.
Baby bum, o którym już wspominałam jest jednym z bardziej chodliwych tematów na forach i portalach. Wolność słowa i prawo do kreowania własnego wizerunku, daje wiele możliwości i pozostawia pokaźne pole do popisu. A z krytyką i wszelkiego rodzaju złośliwościami trzeba się liczyć, bo to jest wpisane w ryzyko publikowanych treści. Oczywiście jeśli krytyka nie przekracza granic i nie staje się zwykłym brakiem kultury. Bo o ile mamy prawo do wyrażania własnego zdania, tak do obrażanie innych już nie.
Moim
zdaniem wolność słowa to jedno, a zwykłe chamstwo to drugie,
granica pewnie jest cienka i dlatego wielu nie widzi różnicy między
jednym, a drugim.
Zdaję
sobie sprawę, że wiele artykułów opiewających i pochylających
się nad życiem znanych i lubianych zdaję się być z lekka
śmiesznymi i wzbudzającymi poruszenie tych, którzy je czytają.
Sama często widzę po nagłówku, że rozdmuchiwanie banalnej
sprawy, która rośnie do rangi wielkiego problemu jest przesadą i
zastanawia mnie o co tyle zachodu.
Jakiś czas temu na popularnym portalu pojawił się wpis popularnej aktorki, która to w niedługim czasie po narodzinach drugiego dziecka postanowiła zdać relację jak wygląda życie świeżo upieczonej mamy. W tym przypadku mowa o Katarzynie Glince, która spieszyła uświadomić ogół jak teraz ma ciężko, a jej celem było ukazanie ciemnej strony macierzyństwa.
Pierwsza
myśl jaka przyszła mi do głowy to to, ze żadna Glinka, Rozenek,
czy Lewandowska nie musi pokazywać nam kobietom jak wygląda
macierzyństwo i czym jest zwykły, szary dzień z życia przeciętnej
Matki Polki. Każda kobieta bez względu czy urodziła jedno, czy
czworo dzieci, wie że prosto i zabawnie nie jest. Każdy dzień
przypomina zwyczajny Dzień Świstaka, czyli zazwyczaj to samo w tej
samej, bądź podobnej kolejności. Dzień podobny, do dnia
poprzedniego, tak jak byłby odbity na ksero, albo zrobiony metodą
kopiuj – wklej. Oczywiście każda z nas ma swój Dzień Świstaka,
ale co by nie pisać to wiadomo jak smakuje macierzyństwo. Wiadomym
już jest, że nie jest bułką z masłem, (albo bułką z chlebem
jak kiedyś powiedziało moje dziecko określając coś banalnego) a
bułką doprawioną solą i pieprzem, zaryzykowałabym powiedzieć,
że czasem to i papryczką chili. Bywa ostro. Oj można się takim
daniem zakrztusić.
Dlatego
też uważam, że Glinka - Ameryki nie odkryła pokazując podkrążone
oczy i zaspaną twarz. Jak żyję jeszcze o wyspanej matce nie
słyszałam. A te zgoła wyspane lubią mijać się z prawdą. Same
najlepiej wiemy jak jest. I właśnie jak czytam, że po tygodniu
gwiazda, gwiazdka, czy gwiazdeczka potrzebuje wiadra kawy, to opadają
mi nie tylko ręce, ale wszystko co tylko opaść może. Myślę
sobie - to już tak szybko, co będzie dalej. Do trzech miesięcy
najtrudniej mawiacie, początki najtrudniejsze? To ja mam inne
doświadczenia, do trzech miesięcy to lajcik, prawdziwa przeprawa i
jazda bez trzymaki zaczyna się jak maluch zaczyna mniej spać,
domagać się ciągłego towarzystwa, noszenia na rekach. A słowa:
„i że nigdy cię nie opuszczę” - zaczynają nabierać nowego
sensu. I wbrew pozorom wcale nie cieszą, wręcz przeciwnie zaczynają
przerażać. Do tego stopnia, że zwykłą „wyprawę” do Biedry
zaczynasz traktować jak pobyt w spa, taki expres spa. A jak
wybierasz się do fryzjera, czy trochę większe zakupy, gdzie
opuszczasz granicę swojego miasta, to tak jakbyś wygrała los na
loterii i znaczy to więcej niż największa wygrana w totolotka.
Odczuwasz podekscytowanie jakiego w normalnych warunkach doznałabyś,
gdyby przyszło Ci wyjechać w jakąś super, mega, ekstra podróż
dookoła świata. To się nazywa radość z małych rzeczy. Stajesz
się ekspertem w takich sprawach jak szybko jeść, szybko spać i
wszystko szybko robić, jakbyś nieustannie miała włączony
przyspieszony tryb.
I
próżno pisać o tym, bo przecież tych z Was, które są mamami nie
trzeba uświadamiać, a te kobietki, które nie dostąpiły jeszcze
tego zaszczytu, to i tak nie zrozumiecie, to trzeba przeżyć, żadne
słowa nie oddadzą tego całego..., sama nie wiem jak to nazwać,
niech każdy znajdzie adekwatne słowo, no i cenzuralne proszę.
Bo z tym całym macierzyństwem i rodzicielstwem jest trochę tak jak z podróżą. Gdy jesteś w pięknym miejscu i choćbyś narobił najpiękniejszych fotek i podpisał je najbardziej wyrafinowanymi tekstami, to i tak nie oddadzą czaru tego miejsca, w którym dane Ci było być. Nie oddadzą tego, czego możesz doświadczyć będąc tam i na własne oczy zobaczyć.
A
każda podróż chociażby najmilsza potrafi też zmęczyć i zawsze
człowiek dąży do domy by móc się wyspać i odpocząć i tak też
jest z tym byciem mamą. W chwili, gdy zostaje się rodzicem potrzeby
się nie zmieniają, są takie same jak każdego człowieka mającego
lub nie posiadającego dzieci, zmieniają się wymogi, oczekiwania,
obowiązki. Jednak tak bardzo się nie zmieniamy, zmienia się życie,
wszystko zaczyna przybierać nowy wymiar, a My musimy się w ten
wymiar wpasować, każdy radzi sobie na swój sposób. O czym marzy
matka? W pierwszej kolejności o chwili spokoju i odpoczynku,
bynajmniej ja tak mam.
Co
bym nie napisała to i tak Was mam nie zaskoczę, a te z Was które
macie wszystko jeszcze przed sobą i tak się do tego nie
przygotujecie, bo do tego nie można się przygotować. Choćbyś
przeczytała wszystkie poradniki o rodzicielstwie. To tylko teoria,
praktyka jest we własnym zakresie, nie da jej się wyuczyć,
dokształcasz się na bieżąco, to już oddzielna historia. Póki co
przyszłe mamy delektujcie się wolnością, bo później będziecie
jej łaknąć jak strudzony wędrowiec wody na pustyni, a i tak
będzie jej zawsze mało, pragnienie będzie tylko rosło z każdym
łykiem i łapaniem oddechu.
Zmęczenie i tęsknota za chwilą spokoju, wolnością, zresetowaniem umysłu to norma, a jeśli ktoś ma inaczej, to albo ma bardzo spokojne i grzeczne dziecko, anielską cierpliwość, albo został obdarzony inaczej zbudowanym układem nerwowym. Oznacza to, że znalazł się w tym zacnym gronie mam szczęściarek, o których rzadko piszą nawet internety.
Jedyne
co może pocieszyć Matki Polki w tym jakże trudnym czasie to to, że
dzieci rosną, a do wolności, no może namiastki wolności bliżej
niż dalej.
No
i wisienką na torcie niech będzie to, że ktoś niezmiernie
empatyczny wymyślił taką instytucję jaką jest przedszkole. Uff.
I mnie się serce raduje jak o tym myślę. Odliczam miesiące, to
odliczanie mi mówi, już i jeszcze tylko czternaście miesięcy.
Przyrzekłam sobie, że tego dnia, w którym moje dziecko rozpocznie
swoją przedszkolną przygodę, nie będę robiła nic, kompletnie
nic, legnę na kanapie i spędzę na niej całe pięć godzin. Zmuszę
się do nicnierobienia, przynajmniej taki jest wstępny plan. Nie
będę gotować, zrobię obiad dzień wcześniej, nie będę sprzątać
i przemywać podłóg, na punkcie czystości, których mam bzika. Nie
będę szukać pyłku nadaremnie. Po prostu nie będę robiła nic i
myślę sobie, że jedyną rzeczą jaka mnie wtedy postawi, na równe
nogi będzie tylko i wyłącznie ewakuacja mojego bloku, ale to
akurat mało prawdopodobne. Także jest szansa, iż 1 września 2021
będzie należał do mnie, cokolwiek miałoby to znaczyć.
Porównywanie życia tych słynnych gwiazd z życiem zwyczajnych kobiet jest zbędne i powiedziałabym nawet nie na miejscu. Słyszymy, że jakaś tam aktorka wraca do pracy po miesiącu przerwy od urodzenia dziecka. Myślę że ona w dużej mierze wraca do pracy, by odpocząć i urozmaicić swoje życie. Po powrocie z pracy też raczej w garach stać nie będzie, czy latać z mopem, bo ma od tego odpowiednie osoby, nie ma się temu co dziwić, kto bogatemu zabroni? Każdy żyje adekwatnie do swoich zasobów, skoro stać je to płacą i wymagają, po powrocie do domu mogą odpocząć i zająć się już tylko dzieckiem. Przeciętna matka wracająca do domu po pracy, lub nie pracująca zawodowa zakasuje rękawy i zapycha ze szmatą, w chwili, gdy dzidziuś śpi, no chyba, że sama zasypia, czemu też nie ma się co dziwić. Same wiecie jak jest, na pewno nie lekko. Urlopu nie weźmiesz, bo wiesz doskonale, że od „siedzenia” w domu urlopu nie ma. Dnia wolnego też nikt Ci nie da, jedyne co Ci pozostanie to ponarzekać, albo się powściekać, że nie jesteś Lewandowską, czy Rozenek.
Co
by nie mówić o byciu mamą to żadnej w tym przesady nie ma, taka
praca. Zobowiązanie na całe życie, z którego już się nie
wymiksujesz. Bez względu, czy jesteś celebrytką, czy ze światłem
fleszy masz nie wiele wspólnego, fakt bycia mamą może Cię tak
samo uszczęśliwić jak zmęczyć. I nie da się zmierzyć, kto jest
bardziej zmęczony, kto ma gorzej, kto ma większe prawo, aby
poużalać się nad sobą. Każda z nas bez względu na okoliczności
ma prawo dać upust własnej irytacji, mieć gorszy dzień i pragnąć
by skończył się jak najszybciej. Licytowanie się komu należy się
bardziej w zależności od zasług jest bezsensowne. Zazdroszczenie
sławnym i bogatym też nie wiele nam daje, do końca nie wiemy ile,
bycie tym sławnym i bogatym ich kosztuje, być może musieli
poświęcić wiele by być w miejscu, którym się znajdują.
Bynajmniej im nie zazdroszczę. Zwykle dostrzegamy wynik końcowy
zdobytego sukcesu i nikt nie zastanawia się jaka była droga, która
do owego sukcesu doprowadziła i wcale nie musiała być usłana
różami i wielu już zrezygnowałoby na samym starcie. Jednak
niektórym siły i determinacji nie brakuje, dlatego często udaje
im się dotrzeć tak, gdzie zamierzali. Skupiam się na swoim życiu
i z niego wyciągam jak najwięcej, życie życiem gwiazd,
zastanawianie się, czym różni się od mojego nic mi nie daję.
Jeśli jest takie fajne jak piszą i pokazują, to myślę sobie no i
na zdrowie.
Zapraszam również do lektury: https://dziennikarskieinspiracje.blogspot.com/2019/05/matki-hejterki.html i https://dziennikarskieinspiracje.blogspot.com/2020/07/macierzynstwo-na-wesoo.html
Popołudniaki!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Być może wiele kobiet podpatruje macierzyństwo gwiazd z myślą, że mając większy komfort finansowy i inne możliwości - wychowuje im się lżej. W ostatnim czasie warto posłuchać Tatiany Okupnik, żeby przekonać się, że każda z nas - czy to gwiazda osiedla czy show biznesu - przeżywa macierzyństwo podobnie. Mam wrażenie, że dużą rolę odgrywają w tym temacie media, które mają skłonność do skrajnego przedstawiania tematu - albo macierzyństwo komuś służy albo zakrawa o chroniczne zmęczenie i depresję. Warto mówić, jak jest.
Pozdrawiam, Agnieszka Alicka - Pani Zdrowego Rozsądku
Dzięki za kom. Telewizja od dawna kreowała cukierkowe macierzyństwo, nawet, jak komuś było źle, to się nie przyznał, bo myślał, że jest jedyny i coś z nim nie tak. W końcu mówi się o zmęczeniu, poczuciu osamotnienia, o tym, jaką to ciężka praca. Jednak nie można porównywać zwykłej Kowalskiej, która od rana do wieczora zajmuje się domem i celebrytki mające nianie i panie do sprzątania. Choć pracuje zawodowo, to ma odskocznię, tym bardziej, jak deklarują kochają swoją pracę.
Usuń