Sylwestrowa lekcja asertywności

 


Wygląda na to, że 2024 rok dobiega końca i coraz bliżej do szaleństwa sylwestrowej nocy. Nie ważne czy spędzasz sylwestra w kameralnym gronie znajomych i przyjaciół czy wybierasz się na bal, na którym będzie szalało sto par, ten wpis może dotyczyć Ciebie.

Dziś mogłabym pisać o postanowieniach noworocznych, podsumować mijający rok, podzielić się planami na nadchodzący rok albo też pokusić się o napisanie specjalnych życzeń niebanalnych dla moich stałych i okazjonalnych czytelników.

Dziś jednak postawiłam na przyziemny temat, o którym to mówi się mało, a w sumie to w ogóle się go nie porusza.

Dlaczego?

Może dlatego, że dotyczy małej grupy osób i może zdawać się z lekka zbyteczny dla polskiego właśnie społeczeństwa, do którego przylgnęła etykieta, że za kołnierz nie wylewa.

Przywykliśmy mówić, że impreza bez alkoholu - to nie impreza, a można nawet pokusić się o stwierdzenie, że duża część z nas udaje się na większe „zgromadzenie”, w celu degustacji napojów wyskokowych w szczególności, bo jak jest okazja, to grzechem byłoby nie skosztować wybornych trunków. Wcale nie zamierzam pisać o sensie dużych uroczystości bez alkoholu, nie zamierzam też przekonywać nikogo do abstynencji podczas sylwestrowej nocy, mało tego, mogę powiedzieć - wypijcie moje zdrowie, na które zresztą nie narzekam, bo wszystko działa bez szwanku, ale nigdy go za wiele. Wypijcie moje zdrowie, bo podczas dzisiejszego wieczoru u mnie w domu strumieniami będzie płynęło piccolo, wypijcie zdrowie wszystkich niepijących i nie dociekajcie dlaczego, po co i jak do tego doszło.

Chcę jeszcze powiedzieć, że tak jak pijacy chcą zrozumienia dla swojego picia (choć większość na to zrozumienie i przyzwolenie wcale nie oczekuje), tak Ci, którzy nie piją wcale lub tylko symbolicznie, zasługują na zrozumienie, bez zbędnego tłumaczenia. Nie trzeba im współczuć, trzeba im zazdrościć, że jeśli wybierają „świadome niepicie”, są o level wyżej i to oznacza tylko tyle, że, aby się bawić nie potrzebują wyzwalaczy dobrego humoru, a także dopingu, by móc wytańczyć się przez całą noc za wszystkie czasy.

Piszę to z perspektywy osoby, która potrafi zadowolić się lampką wina podczas okolicznościowej imprezy, czy symbolicznym kieliszkiem szampana, gdy wybije północ lub wznieść toast za Młodą Parę. Potrafię przetańczyć całą noc bez alkoholu i nie uważam, że omija mnie coś wyjątkowego, wręcz przeciwnie, omija tych, którzy po upojnej nocy skąpanej alkoholem nie pamiętają dnia poprzedniego. Powiem więcej dobiegam czterdziestki i obcy jest mi stan odurzenia alkoholem, do takiego stopnia, by działał na moje zachowanie, powiem, jeszcze więcej, nie znam stanu zwyczajowo określanego mianem „kac”. Nie oczekuję ani współczucia, ani gratulacji z zaistniałej sytuacji, bo takie podejście moim zdaniem nie zasługuje ani na uznanie, ani na potępienie, tak po prostu wybieram, nie jestem fanką alkoholu, nie jest mi on potrzebny do szczęścia.

Myślę, że większość z nas uwierzyła w magiczną moc alkoholu, jako gwaranta dobrej zabawy. Mówiąc nawet o uzależnieniach to nie alkohol, nie nikotyna, nie narkotyk nas uzależnia, ale stan, jaki osiągamy po ich zażyciu, a pod tym wszystkim jest odczuwany brak, który człowiek chce zagłuszyć i nawet, jeśli się uda, to przyczyna braku pozostaje nierozwiązana – tak mała dygresja.

Jeśli jesteś zatem w gronie osób pijących, a ktoś odmawia każdego lub kolejnego kieliszka trunku – uszanuj to i nie dociekaj, nikt nie musi Ci się z niczego tłumaczyć. Za odmową nie zawsze stoi anonimowy alkoholik, kobieta w ciąży, osoba mająca problemy zdrowotne, czy kierowca auta, często jest to osoba, która tak zdecydowała, bo po prostu nie pała miłością do tego typu „napojów”.

Jeśli jesteś osobą niepijącą lub pijącą symbolicznie, wiedz, że masz prawo powiedzieć – NIE, bez tłumaczenia, dlaczego tak robisz, chyba, że chcesz podzielić się z kimś swoją decyzją.

Jeśli kiedykolwiek doszło do sytuacji, w której czułeś się zmuszany do picia, myślę, że po prostu dałeś się zmusić, bo nawet, jeśli ktoś bezczelnie i bezrefleksyjnie wlewa do Twojego kieliszka „soczek” z procentami, to nie znaczy, że musisz go wypić, jedyne co musisz, to popracować nad swoją asertywnością, nikt nie może zmusić Cię do czegoś bez Twojej zgody, mam tu oczywiście na myśli temat alkoholu.

Boisz się, że ktoś Cię uzna za dziwaka, nie jest to Twoim problemem, problem ma ów namawiający, nierozumiejący, że ktoś może mieć inaczej. Swoją drogą ciekawe, co czułby w momencie, gdyby wywierano na nim taką samą presję i zakazano picia albo po każdym wypitym kieliszku pytano, czy to, aby nie za dużo, jak na jego możliwości. Zapewne ten, ktoś byłby zdziwiony i niewątpliwie oburzony, jak można tak usilnie kontrolować jego wybory.

Jeśli nie jest Ci łatwo odmówić, zadaj sobie pytanie - czy lepiej jest pić dla świętego spokoju, czy pozostać w zgodzie ze sobą i z własnymi wyborami, dla mnie odpowiedź jest oczywista.

Osobiście przyznam się, że nigdy nie byłam namawiana do wznoszenia kolejnych toastów, na które nie miałam ochoty, być może po prostu miałam to szczęście, że spotkałam ludzi, którzy nie mają zawężone toru myślenia i rozumieją inne podejście, nie dociekają na co i po co to wszystko.

Podsumowując, jeżeli jutrzejszej nocy usłyszysz „z nami się nie napijesz?”, „a co Ty chory (chora), „ale sztywniak”, „oj, chyba w ciąży” - uśmiechnij się do tych słów, bo wiele mówią o nadawcy.

Kończąc, życzę Wam takiej sylwestrowej nocy o jakiej tylko marzycie, z alkoholem czy bez, niech będzie ona udana, ale zawsze na Waszych zasadach i w zgodzie z Wami oraz wzajemnym szacunkiem dla wyborów innych.

Ja powitam nowy rok w domowym zaciszu, w bardzo zawężonym gronie, tak wybrałam i nie to, że nie lubię wykwintnych, głośnych bali, wręcz przeciwnie. Już zresztą zbieram siły, obmyślam stylizację i czekam z niecierpliwością na pewną rodzinną imprezkę, która ma szansę przejść do historii naszej rodziny. To już za chwilę i kto wie, może nawet o tym napiszę.

Dzisiejszej nocy wzniosę toast za WAS MOI CZYTELNICY, niech Wam się darzy.




Komentarze

Popularne posty