O stawaniu się osobą - recenzja
Carl Rogers, to amerykański psycholog i psychoterapeuta, twórca psychoterapii niedyrektywnej nastawionej na klienta i jeden z głównych przedstawicieli psychologii humanistycznej.
Carl Rogers to autor książki pt. „Ostawaniu się osoba”, której fabułę postaram się Wam dziś nakreślić.
„O stawaniu się osobą”, to zbiór esejów Rogersa i jego wniosków dotyczących terapii oraz doświadczeń z klientami. Pomimo, że sposób napisania tej książki i tematyka jest skierowana moim zdaniem bardziej do psychologów i psychoterapeutów, to posiada wiele ciekawych spostrzeżeń o człowieku, którymi chciałam się dziś z Wami podzielić, poza tym wyjaśnia wiele ciekawych aspektów terapii i sposobów jej przebiegu, a to w dzisiejszych czasach może być bardzo przydatne dla osób, które uczestniczą w terapeutycznych sesjach lub które się na nie wybierają.
Żyjemy w czasach, gdzie wizyty u psychologów, psychoanalityków i psychoterapeutów, terapeutów i psychiatrów przestają być tematem tabu, bo przecież prosić o pomoc nie jest wstydem, a wzięciem odpowiedzialności za własne życie, budowaniem poczucia sprawczości. Coraz rzadziej spotykamy się z podejściem, że osoby korzystające z pomocy specjalistów są wariatami, co jeszcze do niedawna było na porządku dziennym i dlatego tak często ukrywane przed innymi. Na szczęście dziś nie piętnuje się takich osób, wręcz przeciwnie przekonuje się, co do sensu terapii i sposobu na świadome życie, to tez sposób na podniesienie własnego dobrostanu.
Błędnym przekonaniem wielu osób o terapii jest to, że psycholog, psychoanalityk, psychoterapeuta mówi pacjentowi, co ten ma zrobić, jak żyć i rozwiązywać problemu. Psychoterapia, terapia ma na celu pokierowaniem klientem w taki sposób, aby sam mógł określić czego chce, czego potrzebuje, a także skąd się biorą takie a nie inne reakcje. Wiele osób oczekuje, że specjalista powie im, co mają czuć, jak myśleć, co również nie jest prawdą. Prawdą nie jest również, że ów specjalista wyeliminuje z życia klienta niechciane uczucia i niepożądane emocje takie jak smutek, złość, rozczarowanie, jednak sprawi, że będzie on mógł z nimi iść przez życie nie tłumiąc ich, nie walczyć z nimi i nie stawiać oporu, bo wszystko to jest potrzebne i jest swego rodzaju informacją, co się w nas dzieje. To odkrywanie, że strach nie niszczy, gniew jest naturalny, złość jest informacją, że ktoś przekracza nasze granice albo, że mamy niezaspokojone potrzeby, daje inne spojrzenie na dotychczasowe życie.
To tak w ramach wstępu, a co Rogers miał na myśli mówiąc, że klienta podczas terapii staje się osobą?
Stawanie się osobą, to proces stawania się sobą i to główny najważniejszy cel terapii, o którym pisze autor.
Jedyną drogą do stawania się sobą jest proces akceptacji siebie z wszystkim tym, co lubimy, jak i tym, czego w sobie nie lubimy. U osób korzystających z sesji terapeutycznych rozdźwięk między JA realnym a JA idealnym jest ogromny, podczas terapii nie stajemy się kimś innym, a stajemy się kimś, kto akceptuje, to swoje JA realne. Moglibyśmy powiedzieć, że największą zmianą, to stać się sobą, o zmianie możemy również zapomnieć, dopóki nie zaakceptujemy siebie takimi, jakimi jesteśmy.
Co daje nam wspomniana akceptacja siebie? Więcej niż mogłoby się nam wydawać, a mianowicie akceptując siebie w pełni, nabywamy więcej akceptacji względem innych. Rozumiejąc własne słabości, nie stawiając im oporu, mamy więcej zrozumienia, którym możemy obdarować innych ludzi.
Największą rozpaczą według Rogersa jest decyzja człowieka, dotycząca tego, aby stać się kimś innym niż się jest. A bycie kimś innym i niebycie sobą, to nakładanie masek, korzystanie z mechanizmów obronnych, które są nieuświadomione, ciągłe zastanawiania się na tym, co wypada, a co nie, co się powinno, a czego nie, wykonywania tego, co muszę, a niekoniecznie chcę, spełniania oczekiwań innych, innymi słowy to nic innego, jak stawianie siebie na końcu, aby tylko wpasować się w ramy innych osób, zyskać pozorną akceptację, za cenę wyrzeczenia się własnego JA. Lęk przed odrzuceniem staje się dla wielu jedynym sposobem na przetrwanie, co za tym idzie, lęk ten każe zakładać maski i żyć pod dyktando innych.
Wewnętrzna niezgoda na przeżywanie różnych emocji wiąże się z lękiem przed pochłonięciem i zawładnięciem nas, przez właśnie te emocje, jak się okazuje jest zupełnie odwrotnie, zgoda na te emocje jest przepustką do lepszego życia i sposobem na stanie się sobą, bo przecież nie umiejąc przeżyć smutku, nie będziemy mogli przeżyć radości. Nie można bowiem wyeliminować niewygodnych uczuć, a przyjmować tylko radości, zamrażamy się na wszystko. Efekty tego zamrożenie można zobaczyć u osób, których reakcje są nieadekwatne do sytuacji np. wpadają z nieuzasadnioną złość i mają wybuchy agresji albo u tych, gdy w dramatycznych sytuacjach nie wykazują żadnego poruszenia. (Wszystko ma oczywiście początek w dzieciństwie, gdy dziecko w stresowych sytuacjach nie mogło walczyć ani uciekać, a jedynym wyjściem, żeby przetrwać było tzw. zastygnięcie – to taka mała dygresja).
Akceptacja, brak oceniania, aktywne słuchanie, to najlepsze cechy terapeuty, dlatego, tak wiele osób woli rozmawiać z kimś, kogo nie zna, często to jedyna droga, do zrozumienia siebie i swoich emocji. Dobry terapeuta, to ten, który nie ocenia, akceptuje klienta, sprawia, że ten czuje się odbierany, słuchany, ie oceniany. Wielu pacjentów podczas terapii ma obawy, co do tego, że ktoś ich nie zrozumie, że nie będą umieli przekazać tego, co chcą, że na terapii wyjdą rzeczy, świadczące o ich złej naturze i o tym, jak bardzo są do zmiany. Jednak, to wszystko, to tylko bezpodstawne obawy, bowiem przyznanie się do najbardziej okrutnych myśli może przynieść ulgę i zmienić sposób na podchodzenie do nich, tak więc empatyczne słuchanie przynosi zrozumienie, a dla wysłuchanego, to najlepszy start do zmiany. Jak pisze autor dobre życie to proces, a nie cel, to kierunek, otwieranie się na przeżywanie doświadczeń i bycie w pełni obecnym z wszystkimi uczuciami. Bycie obecnym z wszystkim, co przynosi życie, nie zaprzeczanie uczuciom i emocjom, skutkuje brakiem potrzeby „przerabiania” innych i oczekiwania, że wszyscy będą czuli to, co my, ponieważ każdy jest odrębną jednostką. Brak oceny innych, używanie komunikatu typu „JA”, daje rezultaty w odbieraniu nas przez druga osobę. Jak to wygląda w praktyce? Oceniając drugiego człowieka w kategoriach „jesteś taki i taki”, bo „to ty zawsze i ty nigdy”, zawsze skutkuje obroną drugiej osoby, natomiast mówienie o własnych uczuciach względem tego, jak w stosunku do nas zachowała się druga strona, wzbudza w niej refleksję nad własnym zachowaniem. A dobra komunikacja ma przecież doprowadzić do porozumienia np. „czuję się źle, gdy postępujesz w ten sposób”, „jest mi przykro, kiedy tak do mnie mówisz”.
Proces akceptacji jest zatem bardzo prosty, czuję się akceptowany przez terapeutę, akceptuje siebie, a to skutkuje akceptacją innych przeze mnie.
Rogers w swojej książce wspomina o dobrej edukacji i tak, jak terapia nastawiona na klienta daje najlepsze efekty, tak edukacja nastawiona na ucznia mogłaby przynieść piorunujące efekty, o tym będę pisała w kolejnych wpisach, poświęconych właśnie dzisiejszej szkoły. Będę również pisała o braku spójności w naszym życiu, między tym, co mówimy a tym, co robimy, a to już przynosi efekt fałszu, o który możemy być posądzani przez innych, w kolejnych postach wspomnę o tym, skąd się bierze kreatywność, dlatego też pominę wspomniane aspekty w dzisiejszym wpisie. Tak jak widzicie książka pomoże mi przy tworzeniu kolejnym postów.
Książka „O stawaniu się osobą”, do dość obszerny zbiór esejów na temat psychoterapii poświęcony zarówno pacjentom, jak i samym terapeutom, dla których spotkania z klientami też są swego rodzaju lekcją, dzięki którym terapeuta, psycholog dowiaduje się prawdy o sobie i sam musi podjąć pracę nad sobą, by móc pomagać innym.
Kilka ważnych cytatów:
„Człowiek doświadcza żywo i głęboko rożnych elementów siebie, które do tej pory były przed nim ukryte. W ten sposób coraz bardziej staje się sobą – nie fasadą konformizmu, nie cynicznym zaprzeczeniem wszystkich uczuć, nie maską intelektualnego racjonalizmu, lecz żyjącym, oddychającym, czującym i zmiennym procesem – po prostu sobą”
„Dziecko patrzy na świat szeroko otwartymi, bezkrytycznymi i niewinnymi oczami, po prostu obserwując i odnotowując to, co się dzieje, nie przeciwstawiając się faktom i nie pragnąc, by były one inne. Podobnie patrzy na naturę ludzką, zarówno własną, jak i innych ludzi osoba samourzeczywistniająca. Dostrzegam, że ta postawa akceptacji tego, co istnieje, rozwija się u klientów w czasie terapii”.
„Kiedy człowiek pragnie być naprawdę tym, kim jest, wspomaga przez to zmiany, a prawdopodobnie nawet je maksymalizuje. W istocie to osoby, które zaprzeczają swoim uczuciom trafiają zwykle na terapię. Często przez całe lata próbują się zmienić, lecz dostrzegają, ze są w okowach zachowań, których nie lubią. Szanse na przemianę istnieją tylko wtedy, gdy takie osoby potrafią w większym stopniu stać się sobą, w większym stopniu stać się kimś, kogo nie wyparli”.
„Niekiedy ludzie wyrażają swoje zaniepokojenie, że jeśli człowiek ma być tym, kim jest, to może wyzwolić w sobie bestię. Czasem bawi mnie to. Moglibyśmy się lepiej przyjrzec zwierzętom”.
„Jednym z aspektów procesu, który nazywam – dobrym życiem, wydaje się zatem przechodzenie od obrony przed doświadczeniem do otwartości na nie. Jednostka nabiera umiejętności słuchania siebie, doświadczania tego, co się w niej dzieje. Staje się bardziej otwarta na uczucia strachu, zniechęcenia i bólu. Jednocześnie staje się ona bardziej otwarta na uczucia odwagi, czułości i podziwu. Posiada ona wolność subiektywnego przezywania własnych uczuć oraz wolność uświadamiania sobie”.
„Własne, głębokie impulsy nie są niszczycielskie i nie prowadza do katastrofy i że on sam nie musi być ostrożny, lecz może stawiać czoło prawdziwemu życiu”.
Komentarze
Prześlij komentarz