Pan Hilary

 

Okulary”

Biega, krzyczy pan Hilary:

Gdzie są moje okulary?”

Szuka w spodniach i w surducie,

w prawym bucie, w lewym bucie.

Wszystko w szafach po przewracał,

Maca szlafrok, palto maca.

Skandal! - krzyczy – nie do wiary!

Ktoś mi ukradł okulary!”

Pod kanapą, na kanapie,

Wszędzie szuka, parska, sapie!

Szpera w piecu i w kominie,

W mysiej dziurze i w pianinie.

Już podłogę chce odrywać,

Już policję zaczął wzywać.

Nagle – zerknął do lusterka...

Nie chce wierzyć... Znowu zerka.

Znalazł! Są! Okazało się,

że je ma na własnym nosie.


Dlaczego dziś ten utwór Juliana Tuwima?

Uważam, że ma wymiar ponadczasowy, mało tego idealnie wpisuje się w aktualne czasy. Dlatego chcę się z Wami podzielić moją, własną interpretacją.

Czy przypadkiem z nami nie jest tak, jak z Panem Hilarym? Hilary, co prawda szukał swoich okularów, ale, myślę że okulary mogą być synonimem poszukiwania szczęścia wśród ludzi, gonieniem na nim, ciągłym poszukiwaniem spełnienie, w momencie, gdy szczęście nie jest zależny od żadnych czynników zewnętrznych, powiem więcej nie tylko jest na wyciągnięcie ręki, a jest w nas.

Można by powiedzieć, że ze szczęściem jest, jak z tymi okularami, szukasz go a ono jest w Tobie i tylko czeka na odkrycie, jest bliżej niż myślisz, a Ty możesz wykrzyczeć EUREKA!

Pan Hilary użył wszystkich możliwości, by odnaleźć zgubę, bez reszty zaangażował się w poszukiwania upragnionej rzeczy. My dziś postępujemy dokładnie tak samo, szukając tego, czegoś, co ma uczynić nas szczęściarzami.

Szukamy w drobnych przyjemnościach, bardziej lub mniej wyrafinowanych doznaniach, realizowaniu dużych celów, podróżach, zdobywaniu dyplomów i kolejnych tytułów, poszukiwaniu pasji, w czekaniu na tę drugą osobę i wymarzoną pracę, wakacje itp.

I oczywiście to wszystko jest ważne, bo przecież jesteśmy tu, żeby doświadczać, spełniać marzenia, najlepiej żyć w obfitości wszelakiej, tylko jest jedno – ALE, a mianowicie, jeśli nie odkryjemy szczęścia w sobie, a na głębokim poziomie, często nieświadomym będziemy nieszczęśliwi, to największe rzeczy i zdobycie tych najbardziej upragnionych, nie wprawią nas w euforię.

Być może ucieszysz się przez chwilę, poczujesz satysfakcję, ale nic nie jest w stanie załatać Twojej wewnętrznej pustki, którą możesz wypełnić tylko Ty.

Tej pustki nie wypełni Ci: nowy samochód, wykształcenie, dobrze płatna praca, druga osoba, gromadka dzieci, jeśli o niej marzysz, mniej lub bardziej świadome singielstwo, nowa sukienka, uznanie, prestiż, sława, samorozwój, wyjazd w Bieszczady, skok na bungee, wyspa Bahama czy nawet lot na księżyc. Nie ma takiej rzeczy, która da Ci stuprocentowe szczęście, jeśli nie masz go w Tobie.

Idealnym przykładem i potwierdzeniem mojej tezy na to, są sławne osoby, które zdawać by się mogło osiągnęły wszystko, zdobyły: miłość, sławę i pieniądze, jak widać to nie wystarczyło, by chcieć dalej żyć. Zabrakło podstawy, o której jest ten wpis, wewnętrznego stanu bycia szczęśliwym.

Merlin Monroe, Elvis Presley, Amy Winehouse czy Whitney Houston, to tylko kilka przykładów na to, że pozornie można być panem swojego życia i kompletnie nie czerpać z niego żadnej satysfakcji. Oczywiście możemy domniemać, że ich problemy chociażby z uzależnieniem, to skutek uboczny życia w świetle reflektorów, presji, możemy też przypuszczać, że woda sodowa uderzyła im do głowy. Tak czy inaczej, chcę powiedzieć, że wszystko, to, co uważamy za wystarczające powody do szczęścia może okazać się niczym w przypadku, gdy w naszym wnętrzu jest niedostatek, samotność i nieumiejętność radzenia sobie z wieloma rzeczami. Jak można wnioskować, uroda, sława, pieniądze i miłość nie wystarczyły, aby uznać, to za wystarczające powody do szczęśliwej egzystencji w przypadku wymienionych sław żyjących na świeczniku.

Skoncentrowanie na braku jest domeną dzisiejszych czasów, cierpimy na nieustający, głód, niedosyt wszystkiego. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki i najlepiej jest, mieć to na wczoraj, bez czekania, tracimy smak całej drogi dochodzenia do celu, a skupiamy się na efekcie końcowym, który często jest niezadowalający, z prostej przyczyny, często okazuje się cel był nie nasz, dlatego droga do niego również była nużąca i wyczerpująca. Możemy mieć dziś wszystko i być tym, kim tylko zapragniemy się stać: dziś planujesz podróż, jutro jesteś w samolocie, wiek już nie jest ograniczeniem, aby pójść na studia, możesz być matką wychowującą dzieci i pozostać w domu lub łączyć życie zawodowe z rodzinnym, zamawiasz paczkę, a ona za dzień czy dwa jest pod Twoimi drzwiami, możesz, możesz, możesz......możesz wszystko. Tylko to wszystko czasami odgradza nas od prawdziwego szczęścia, dziś wybór jest ogromy i niekoniecznie przemawia na naszą korzyść. Najczęściej łapię się na tym chcąc dokonać zakupów przez internet. Siadasz, chcesz kupić na przykład sukienkę, tylko jak wybrać tą najpiękniejsza spośród dziesiątek sklepów i setek produktów. Mając wiele, często nie wybierasz nic albo zastanawiasz się i szukasz godzinami tej wywołującej efekt – WOW! A prawdopodobnie w Twojej szafie i tak jest przepych wszystkiego.

Ponoć nigdy nie osiągniemy tego, czego, chcemy, dopóki nie będziemy wdzięczni, za to, co mamy.

Bądź wdzięczny za to, co masz, pytaj siebie o prawdziwa intencję po co ci to i pamiętaj dopóki nie poukładasz się sam ze sobą, nic nie zagwarantuje ci zadowolenie, jedynie będzie źródłem frustracji, a Ty swoje niezadowolenie będziesz projektował na innych, obwiniając ich za przyczynę Twojego złego samopoczucia i niekończącej się irytacji. Będziesz szukał sposobu, aby wyładować swoje niezadowolenie, narzekając na pogodę, rząd, krzywe spojrzenie sąsiada, męża/żonę, doprowadzających Cię do szewskiej pasji. Gdy jesteś szczęśliwy nie uzależniasz swojego samopoczucia od deszczu, słońca, bieżącej polityki, opinii koleżanki. Bierzesz odpowiedzialność za siebie i od siebie zaczynasz. Zwykle jest tak, że nie dostajemy tego, czego chcemy, dostajemy to, czego nie chcemy, a jak już dostaniemy tą upragnioną rzecz, to boimy się to stracić.....tak źle i tak nie dobrze. Jedyne dobre rozwiązanie, to pragnąć tego, co już się ma.

Ze szczęściem jest trochę jak z poczuciem własnej wartości, szukamy jest na zewnątrz, czekamy na pochwały, aprobatę ze strony innych, docenienie w ich oczach, a jak coś nam skapnie, to nie przyjmujemy, myśląc że ktoś z nas sobie żartuje, coś od nas chce, często mamy wrażenia, że nie zasługujemy i nie jesteśmy godni, jednocześnie ciągle nam mało i domagamy się więcej. My kobiety idziemy o krok dalej, nie dość, że często nie wiemy, czego chcemy, to jeszcze chcemy, tego więcej. A to wszystko z prostej przyczyny, nie ma w nas dobrze ugruntowanego poczucia wartości i sprawczości, mając to wszystko w sobie, nie musisz niczego udowadniać, czekać na docenienie, co więcej doceniasz innych, Twoje zamiary są czyste, a takie uczucia jak zazdrość nie istnieją, a jedynie motywują, cieszysz się z sukcesów innych, nie dopatrujesz fałszu i nie mówisz, że im się udało albo że poszli drogą na skróty i zdobyli w nieuczciwy sposób. Doceniasz, ile musieli poświęcić, by być tu, gdzie są i wiesz, że każdy ma takie same szanse, tylko to wymaga wysiłku, zaangażowania, wytrwałości, pracy, odroczonego szybkiego efektu. Obwinianie, narzekanie jest łatwe, bo czekasz na lepszy moment, na lepsze okoliczności, nie musisz nic robić, jednak wzięcie odpowiedzialności, to decyzja oparta na działaniu, niby trudniejsza, ale to jedyna droga, w której ty dyktujesz warunki i kreujesz życie na własnych zasadach. I, jak to mówią - nie na wszystko mamy wpływ, to na własny wybór, co zrobimy z niekorzystnymi okolicznościami już tak.

Nie bądź, jak Pan Hilary, on cały czas miał przy sobie swoją pożądana rzecz, tak i ty, to, co najważniejsze masz w sobie. Masz wszystko, co może doprowadzić Cię do upragnionego celu, ale najpierw zacznij od siebie, z tym co masz, tu i teraz. Nie wiesz, że będziesz szczęśliwy, jak zdobędziesz, a wiedz, że zdobędziesz, jak będziesz szczęśliwy. Może nie musisz zrobić zbyt wiele, bo to, co najważniejsze dla Ciebie już jest w Twoim posiadaniu, nie każdy musi marzyć o sławie i realizacji wielkich planów, może do szczęścia wystarczy Ci własny dom z ogródkiem, weekend nad jeziorem czy spacer po lesie – grunt, żeby to było Twoje.

Ułoży się wszystko, to będę szczęśliwy – a teraz przeczytaj to zdanie od tyłu.

I żeby nie było, sama chciałabym mieć takie umiejętności, cieszenia się chwilą, unikania frustracji, pozbycia się narzekania i cieszenia się drobiazgami. Jak to mówią człowiek uczy się przez całe życie, ja też uczę się „nie bycia” Panem Hilarym. Tobie też tego życzę. Życzę Ci przebudzenia i olśnienia, jakiego doznał bohater wspomnianej dziś bajki.

Szczęśliwego dnia!


Komentarze

Popularne posty