To, co musimy utracić - recenzja część 2

 

Świadomość niemożności posiadania czegoś lub kogoś na wyłączność, to kolejna rzecz, którą musimy utracić. Pojawiający się rozdźwięk między chęcią posiadania a chęcią podzielenia się tym z drugim człowiekiem, to wyzwanie dla małego człowieka, przeplatające się z nienawiścią. Dyskomfort wynikający z nienawiści jest tak duży, że dziecko zaczyna jemu zaprzeczać. Chęć posiadania matki na wyłączność i wiedza, że inni także mają roszczenia oraz wynikająca z tego rywalizacja jest pierwszym doświadczeniem zazdrości w życiu. To strata niepodzielnej miłości, którą musimy utracić, by wzrastać. Wrogie działania wynikające z chęci zatrzymania złudzenia niepodzielnej miłości, działałyby na naszą niekorzyść, dlatego też, aby uchronić się przed tym wykształciliśmy w sobie mechanizmy obronne, które chronią nas przed odczuwaniem czegoś niepożądanego.

Oprócz dobrze znanych z psychologii mechanizmów obronnych tj. wypierania, relacja upozorowana, dysocjacja, zaprzeczenia, regresja, projekcja, identyfikacja, zwrócenia się przeciwko sobie, wyrządzenia komuś krzywdy i zadośćuczynienie, sublimacja, autorka wskazuje na inne sposoby radzenia sobie z rywalizacją w dzieciństwie i metod które mają od tej rywalizacji odwrócić uwagę.

Wskazuje na zjawisko deidentyfikacji, czyli przeciwieństwa utożsamiania się z drugim człowiekiem. Stanowi ona właśnie alternatywę dla odczuwania niechcianego zjawiska rywalizacji. Skutkiem tego jest często upodobnienie się jednego dziecka do matki, drugiego do ojca. Często rodzice nadają swoim dzieciom etykiety, które z jednej strony maja chronić przed rywalizacja, a z drugiej przypięta „łatka”, w pewnym stopniu pozbawia dzieci tożsamości. Uświadomienie sobie własnych zasobów i cech, które się posiada, a których nie posiadają inni pozbawia nas w rezultacie chęci rywalizacji. W dorosłym życiu to wyuczone zaprzeczenie chęci podjęcia rywalizacji, w którym wzięliśmy udział pozbawia nas chęci rywalizacji w ogóle, podświadomie to tak, jakbyśmy chcieli zabić brata lub siostrę. Współzawodnictwo w dorosłym życiu przejawia się w taki sam sposób, w jaki było realizowane między rodzeństwem. Ciekawym następstwem tych rzeczy jest tzw. dziedzictwo emocjonalne. Przejawia się to w taki sposób, że jedno z dzieci jest takie, jak rodzic, a pozostałe jak rodzeństwo tego rodzica, w czasie trwania jego dzieciństwa.

To odczuwanie straty jest nieodłącznym elementem dzieciństwa, starsze dzieci mają wrażenia, że folguje się młodszym, a młodsze, że ich starsze rodzeństwo jest na pierwszorzędnym, zaszczytnym miejscu. Odczuwanie faworyzowania brata lub siostry budzi u innych zawiść, poczucie winy, a nierzadko powinność bycia dobrym, grzecznym. W przypadku, gdy zjawisko rywalizacji nie występuje, niemożność posiadania kochanej osoby na wyłączność, to także wielka strata, natomiast u dzieci, gdzie rodzice z różnych względów nie są dla nich wsparciem, rodzeństwo staje się dla siebie oparciem.

Z jednej strony dorastanie to utrata niepodzielnej miłości, z drugiej płynące z tego korzyści są nieocenione, rodzice umierają, partnerzy odchodzą, dzieci idą w swoją stronę, a rodzeństwo jest na zawsze, choć od tej reguły są wyjątki.

Autorka również w tej części książki odwołuje się to teorii Freuda i pokazuje jak wprowadzony przez niego kompleks Edypa oddziałuje w początkowych fazach dzieciństwa. Objawia się tym, że dziewczynki niekiedy chcą wyjść za swojego tatę, a chłopcy ożenić się z mamą. Jednak to, co niedozwolone w tym przypadku kazirodztwo i wyeliminowanie drugiego rodzica musi zostać szybko stłamszone. Lęk przed krzywdą doznaną i tą, którą możemy wyrządzić – rodzi konflikt. W późniejszym etapie uczymy się, że to niemożliwe i przez to ponosimy klęskę, jednak nadal może to rzucać cień na nasze dalsze życie. Najlepszym dowodem działającego kompleksu Edypa w nawiązaniu do freudowskich teorii jest fakt, że niektóre kobiety wybierają starszych lub zajętych mężczyzn, nie trzeba chyba zaznaczać, że chcą w ten sposób odnaleźć w nich ojca. Czasem zachowanie kobiet są bardziej skomplikowane i zaskakujące i pokazują, w jaki sposób radzą sobie z rzeczywistością. Pisarka, aby zobrazować, jak działa skomplikowana natura znów przedstawia historię kobiety, która chcąc zemścić się na matce, która w jej mniemaniu nie potrafiła zaopiekować się swoim mężem, bohaterka tej historii, rozkochuje w sobie mężczyzn, których porzuca, chce w ten sposób ukarać matkę. Było to również przesłanie dedykowane partnerkom tych mężczyzn, że niewystarczająco dbają o swoich panów. Podobne działanie wystąpiło u mężczyzn, którzy rozkochiwali w sobie kobiety i w ten sposób zemścili się na ojcu.

Kompleks Edypa również daje znać o sobie w przypadku sabotowania swoich działań i lęku przed sukcesem, gdzie sukces ten kojarzy się z unicestwieniem rodzica tej samej płci, co oczywiście spowodowane jest lękiem przed odrzuceniem. To wszystko przebiega na bardzo podświadomym poziomie. Zwycięstwo w tej rywalizacji i związana z tym śmierć drugiego rodzica, każe im się powstrzymać i zadowolić się drugim miejscem, czego skutkiem jest odpuszczanie.

Błędem, który rodzice popełniają wobec dzieci jest przekładania syna czy córki nad partnera, a nadmierna krytyka dedykowana drugiemu rodzicowi, pozbawia dziecko możliwości identyfikacji z nim. Niematczyne wymagania wobec syna mogą mieć konsekwencje w dalszym życiu i prowadzić do powstania nowych niekorzystnych wzorców.

Kolejną stratą według autorki jest uświadomienie sobie ograniczeń wynikających z przynależności do płci. Rozpatruje w różnych aspektach czy ograniczenia wynikające z przynależności do płci wynikają z kultury czy są rzeczą wrodzona. Odwołuje się do wielu autorów, gdzie panuje wiele rozbieżności w tej kwestii. Dochodzi do rozpatrywania cech charakterystycznych dla chłopców i dziewczynek, co więcej interpretowanych na zły sposób, gdzie zależność i troska, to nie zawsze słabość, a autonomia kojarząca jest ze źle pojmowaną niezależnością, a nie jak być powinno - z dojrzałością.

Silna potrzeba utrzymywania więzi to domena kobiet, gdzie dużą rolę wynika tu symbiotyczne połączenie z matką i identyfikacja z nią, którą to chłopcy ze względu na swoją płeć muszą utracić. Cena za to oderwania może być bardzo dotkliwa i może przejawiać się w nienawiści do kobiet, lekceważeniu, wyzbycie się „kobiecych” cech osobowości, ponieważ podważa ona poczucie odrębności, godząc w ich poczucie męskości. Kobiety zostały zaprogramowane, aby poświęcać siebie i w ten sposób podtrzymywać więzi, ich skłonności dostosowywania się do partnerów są większe niż dostosowywanie się mężczyzn do kobiet.

Pierwszą miłością dziecka zawsze jest matka, pomimo że dość wcześnie muszą wyrzec się identyfikacji z nią, aby stać się osobami heteroseksualnymi, to ich kolejna miłość może być podobna do ich pierwszej miłości, w przeciwieństwie do kobiet, gdzie sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie i polega na odrzuceniu pierwszego obiektu ich uczuć. Zażyłość w relacji z mężczyznami i ciągłe dopasowywanie się do nich, to według psychoanalityków skutek seksualnego odwrócenia się od matki, co tłumaczyłoby, dlaczego tego typu więzi nie występują u mężczyzn.

Pojawiająca się zazdrość między obiema płciami i świadomość ograniczeń, jak twierdzą psychoanalitycy może objawiać się w sytuacjach takich, jak dzisiejsze uczestniczenie mężczyzn w szkołach rodzenie. U kobiet ta zazdrość o mężczyzn może przejawiać się, jako pogarda do siebie samych lub pogardą do innych kobiet, bardziej skomplikowaną oznaką tej zazdrości jest wyjście za mężczyzną, jakim byłoby się, gdyby było się właśnie mężczyzną. Utożsamianie się z płcią, to pewnego rodzaju strata, ale też możliwości z tego wynikające.

Rekompensatą za pozbycie się złudzeń możliwości poślubienie matki lub ojca jest wybranie sobie partnera przypominającego najbliższe osoby.

Nasze utożsamienie się z płcią nie kształtuje się tylko na podstawie rodzica tej samej płci, ale i rodzica płci przeciwnej”.

Kolejnym aspektem i kolejną stratą jest strata płynąca odczuwania poczucie winy. Z jednej strony poczucie winy pozbawia nas przyjemności, bo hamuje nasze zapędy, z drugiej strony – pytanie – jak wyglądałby świat, gdyby tych hamulców nie było? Co za tym idzie, odebranie tej swobody znów ma sens. Na początku naszej drogi, sumieniem są rodzice i ich każący głos mówiący: „nie rób tego”. Mniej więcej w piątym roku życia kształtuje się nasz krytyk, który jest naszym sumieniem. „Prawdziwe poczucie winy to nie lęk przed gniewem naszego rodziców lub przed utratą ich miłości. Prawdziwe poczucie winy to lęk przed gniewem naszego sumienia, przed utratą jego miłości”.

Niekiedy ten głos jest nazbyt rozwinięty i nieadekwatny do sytuacji, gdzie człowiek staje się dla siebie katem i ma wyrzuty nawet w momencie powstania myśli, tak jakby dokonał już swoich zamiarów, wtedy mówimy o neurotycznym poczuciu winy. „Zdrowe poczucie winy współmierne do czynów, mające zapobiegać ich powtarzaniu się (…), neurotyczne sumienie - przypomina gestapowca”. Zdarza się, że poczucie winy wynika z przekonania o własnej „wszechmocy”. To wybór między tym poczuciem, a bezradnością, gdzie wygrywa poczucie winy. To także branie odpowiedzialności za samopoczucie innych osób. Poczucie winy wczesnego dzieciństwa to nadinterpretacja zdarzeń – zostawili mnie, bo byłem zły, to również potępianie w sobie czegoś, za co byłem krytykowany, a później przekierowanie gniewu z rodziców na siebie: „Generalnie rzecz ujmując, uważam, że wszystkie doświadczenia zmuszające dziecko samotnego zmagania się ze swoim gniewem i niepokojem wytworzą w nim skłonność do odgrywania ich później bez końca w swoim wnętrzu i jako osoba dorosła pozostanie on w ich niewoli, doświadczając poczucia winy nieodpowiedniego rodzaju i o niewłaściwym natężeniu”.

Może się zdarzyć, że nieuświadomione poczucie winy skutkuje naznaczaniem sobie kary, którą trzeba odrobić. I tak np. nerwica może zniknąć przy pojawieniu się innego problemu, ale to ciągłe kontynuowania kary, jeden problem znika, bo pojawia się drugi.

Czasem to poczucie winy jest niezbędnym, a przyznanie się do jego braku może pozbawić nas odpowiedzialności, natomiast nieprzyznawanie się do tego uczucie wynika z wątpliwości, czy jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić. Istnieje również rodzaj szwankującego poczucie winy, gdy człowiek robi wkoło te same rzeczy, karze siebie tym uczuciem, ale niestety nie chroni go to przed kolejnym błędem. Jak wynika z powyższych rozważać niezbędnym jest znalezienie złotego środka w doznawaniu tego uczucia. „Zdrowe poczucie winy jest współmierne – jeżeli chodzi o czas trwania i natężenie – do czynu. Zdrowe poczucie winy prowadzi do wyrzutów sumienia, lecz nie do nienawiści wobec siebie samego”. „Nie możemy być w pełni ludźmi, nie tracąc czegoś z moralnej samowoli mówiącej, że – wszystko wolno. Nie możemy być w pełni ludźmi, nie nabywszy zdolności poczuwania się do winy”.

Dojrzewanie to nie tylko formowanie się naszego sumienia, to także moment oderwania się od rodziców, a zaburzenia tego procesu to rodzaj – zagubionej tożsamości. „To oderwanie się i separacja – ta utrata najbliższych nam więzi w życiu – często budzi w nas lek, a zawsze smutek”. Poczucie oderwania często jest zagłuszane przez młodego człowieka na różne sposoby: sięganie po narkotyki, bycie członkiem subkultur, szukanie miłości w koleżankach, depresje, samobójstwa lub po prostu chęć pozostania w domu rodzinnym. „Wolność wyboru to brzemię, ale i dar, który zabieramy na drogę, gdy docieramy do kresu dzieciństwa”.

Koniec części 2



Komentarze

Popularne posty