O tym się mówi

 

Postanowiłam dziś poświęcić swój czas, na krótkie rozważenie tematów powracających jak bumerang. Chodzi mi głównie o gorące dyskusje, toczące się w sieci. Niektóre z nich rozgrzewają wirtualną rzeczywistość do czerwoności, nierzadko są pretekstem, by się pokłócić, wyładować frustrację, czy po prostu wyrazić swój punkt widzenia. Oto kilka z nich:

Karmienie piersią w miejscach publicznych

Do dziś nie pojmuję, o co, to całe halo. Osobiście, myślę że jest to tak naturalna sprawa, że dziwię się o co tyle zachodu, po co trzeba wyjaśniać tak oczywiste kwestie. Nie czuję się zgorszona na widok karmiącej matki w przestrzeni publicznej, wręcz przeciwnie, dla mnie to trochę rozczulający widok. Rozumiem, że nie w każdym może wywoływać takie uczucia, ale zupełnie nie rozumiem, jak może gorszyć. Nie mam problemu z tym, że matka chce zaspokoić podstawową potrzebę swojego dziecka, po prostu je karmić i choć sama nie pamiętam, czy karmiłam kiedykolwiek w miejscach publicznych, (choć może zbyt mało wtedy bywałam z dziećmi wśród ludzi) to wydaje mi się, że nie powinno, to być również problemem dla tej matki, dla mnie nie byłoby na pewno, nie czułabym się skrępowana. Jeśli komuś przeszkadzałby fakt mojego „roznegliżowanie”, to przecież nie musi na mnie patrzeć. Dziwię się, że w naszej epoce trzeba poruszać takie oczywiste kwestie.

Mieszkanie z teściami

Jeden z moich ulubionych tematów, poruszanych przez blogi lifestyle. Ja sama już na ten temat wypowiedziałam się w poście: „Recepta na udane małżeństwo”.

Mieszkanie z teściami pod jednym dachem? – Jestem trzy razy na nie. Pomimo, że tyle mówi się o korzyściach płynących z samodzielnego mieszkania, które są nieocenione, to część społeczeństwa musi sprawdzić na własnej skórze, jak to jest, albo co gorsza się sparzyć, by to zrozumieć. Często przez długi czas, wspólne egzystowanie z teściami, odbija się czkawką. Nie wiem, jakimi wspaniałymi ludźmi mogliby być nasi teściowie, to własna, niezakłócona niczym i nikim przestrzeń jest bezcenna. Przestrzeń, którą jest nam wstanie zapewnić samodzielne mieszkanie, to najlepsza droga do pomyślnego dotarcia się, szczególnie przez młode pary. Co prawda kiedyś mieszkano w domach wielopokoleniowych, ale czy ludzie byli szczęśliwi? Często po prostu nie mieli wyjścia, albo powielali tradycję, nie zawsze dla nich korzystną.

Sprzątanie? Może później

Niby taka banalna sprawa, a jednak może zainspirować. Wiele blogierek, dziś przecież pisze: pełen zlew – świadczy o tym, że zjedliśmy posiłek, pełen kosz ubrań, że je zmieniamy, brudna kabina prysznicowa, że z niej korzystamy, stóg prasowania, że pierzemy ubrania...itd. No można i tak, ale w ten sposób można wytłumaczyć wiele rzeczy. Nie to, żeby sprzątanie i zmywanie garów było moim celem życiowym, bo nie jest, nie czuję, żeby w żaden sposób mnie, to rozwijało, choć nudząc się, gdy odkurzam, mogę np. wymyślić nowy post na bloga, to jednak utrzymania porządku nie potrafię odpuścić. Wiadomo są rzeczy ważne i ważniejsze, nużące i bardziej zajmujące, no ale na Boga, samo się nie zrobi. Gdybym miała dokonać wyboru między myciem okien, a czytanie książki, no to co bym wybrała? Wiadomo – książkę, ale wiem, też że odkładanie rzeczy w nieskończoność nie sprawi, że same się zrobią. I oczywiście, gdy zostawię zlew pełen naczyń do dnia następnego, to świat się nie zawali, ale gary też raczej same się nie pozmywają, na bank. Gdyby krasnoludki albo dobra wróżka wyręczała mnie w obowiązkach domowych, to wierzcie mi też darowałabym sobie te „fascynujące” zajęcia domowe. I jakkolwiek, to dziwnie zabrzmi, nigdy nie zostawiłam naczyń w zlewie do następnego dnia, nawet, gdy wtedy miałam Covida. Wiem, że nic przecież, by się nie stało, ale gdybym musiała zaczynać kolejny dzień od zmywania zaschniętych garów, talerzy i kubków, to wolę, zrobić to na bieżąco i dotyczy to każdej innej czynności i chyba wszystkiego w moim życiu. Dla mnie tak jest łatwiej, bez spiny, odhaczam kolejne zadania do wykonania. Może niech każdy zadecyduje, co dla niego lepsze. Pamiętajcie blogerki nie są alfą i omegą. A teksty, które powstają mają za zadanie głównie przykuć uwagę, macie swoje rozumy i nie dajcie się manipulować. Róbcie, jak Wam wygodnie.

500 plus, pomaga czy szkodzi?

Tak przynajmniej brzmiał mój pierwszy pamiętny post na tym blogu.

Nie chcę się powtarzać, bo czuję, że ten temat, jak żaden inny wyczerpałam do końca. Sama niejednokrotnie komentowałam posty o tej tematyce na różnych portalach i o dziwo spotkałam się z aprobatą, pomimo że program poparłam. Był to najlepszy dowód na to, jak ludzie boją się wyrażać swoje zdanie w obawie przed krytyką. Czy tak wygląda wolność słowa? Najbardziej dziwiło mnie, jak ludzie nie potrafią przyznać się do tego, co myślą naprawdę i jak bardzo sobie nie ufają, aby ukrywać swoje intencje. Z tym tematem jest tak do dziś i nie chce mi się go wałkować od nowa. Tu masz wybór, korzystaj lub nie. Możesz po prostu nie brać, gotowy na takie poświęcenie?

Facet w domu nie pomaga, bo to też jego dom

Wszystko super, wszystko fajnie. Tylko powiedzmy sobie szczerze, to też jest i Twój dom – kobieto. Od dzisiejszych panów wymaga się, by po pracy szybciutko spieszyli do domu, aby wziąć się za druga pracę, odciążyć partnerkę, często nie pracującą zawodowo, bo ta musi odpocząć, ok. wykonuje ciężką prace, ale ten ów mąż tudzież partner raczej w pracy nie leży, a kasa sama nie leci. Podział obowiązków jest fajny, pod warunkiem, że jest sprawiedliwy. Temat morze, poruszany i wyczerpany w poście: „Komedia małżeńska”.

Celebrytki wykończone macierzyństwem

A zwykła Kowalska, to nie? Macierzyństwo potrafi dać w kość, czasami czuję, jak sama jadę na ostatnich oparach, ale cóż - taka praca. Jednak, jakoś w każdym poście nie piszę, jak to jestem wykończona, niewyspana, czasem znudzona i jak najmłodsze dziecko potrafi dać mi w kość. A uwierzcie aniołkiem nie jest. Od trzech lat, codziennie wieczorem czuję, jakbym schodziła z placu boju, tylko na chwilę, by za moment zacząć wszystko od początku. I jedyną dla mnie nadzieją jest to, że nieubłaganie zbliża się dzień, gdy mój bąbelek wyruszy w przedszkolną przygodę, serce się raduje. Wracając do celebrytek, w ich przypadku raczej chyba nie jest problemem znaleźć profesjonalną opiekunkę, nawet taką z wykształceniem pedagogicznym. Kogo, jak kogo, ale gwiazdy chyba na to stać. A poproszenie o pomoc nie byłoby dowodem na to, że nie dały rady, ale rozsądnym odciążenie i sposobem na chwilkę spokoju. O ciążach celebrytek wspominałam już w poście: „Baby bum”.

Religia w szkole

Wychowanie seksualne zamiast religii – popęd seksualny odczuwa każdy, w Boga nie każdy wierzy – tak napisała jedna z blogerek bardziej poczytnego bloga, którego nazwę pominę. Dlatego właśnie, że w Boga nie każdy wierzy nie ma obowiązku uczęszczanie na tę lekcje i zresztą nigdy nie było. Nie uwierzę, że ktoś z tego tytułu ma jakieś nieprzyjemności, nawet jeśli są, to nigdy nie powinny mieć miejsca i nigdy nie powinny się zdarzyć. Nie rozumiem, dlaczego osoba występująca przeciwko religii i nie posyłająca na nią własne dzieci, zabrania tego robić innym. Religia w salkach katechetycznych? A dla rodziców kolejny obowiązek, aby odwozić dzieci na religię, tak jak na zajęcia gry na fortepianie albo na basen. Część pewnie musiałaby z nich zrezygnować. Rodzice niemający dużo wspólnego z kościołem raczej niekoniecznie będą popierać religię w szkole i dla takich najlepszym rozwiązaniem jest zaprzestanie posyłania dzieci na ten przedmiot, jak również brania udziału w podobnych dyskusjach.

Ślub? A po co to komu

Od jakiegoś czasu przewijają się tematy o podobnej tematyce. Ślub nie daje gwarancji, że wytrwasz w małżeństwie, wolne związki to wolność, papier do niczego nie potrzebny. Do ołtarza prowadzą nas różne powody: oczekiwania rodziny, tradycja, chęć poczucia się bezpiecznym, wiara, albo po prostu impreza w postaci wesela, można i tak. Jeśli już mówimy o gwarancji, to rzeczywiście takowej ślub nie zapewnia, ale jej brak nie zapewnia również szczęśliwego pożycia tym bez deklaracji. Traktując małżeństwo, jak więzienie, rzeczywiście lepiej nie iść przed ołtarz. Ludzi przede wszystkim powinna trzymać przy sobie miłość, a nie obietnice, bo gdy nie ma uczucia żadna obietnica, nie będzie miała znaczenia. W końcu przyrzekamy sobie również uczciwość, a tkwienie w związku bez miłości, temu zaprzecza. Do znudzenia będę powtarzała tę mądre słowa Marii Czubaszek – publicystki i felietonistki: „Prawdziwej miłości nie zaszkodzi nawet małżeństwo”.

Chrzest? Jak dziecko dorośnie, to zdecyduje samo

Gdy czytam takie słowa uśmiecham się do siebie samej, nie chodzi mi o osoby, które deklarują niewiarę, czy w ogóle o ateistów, ale dziwi mnie takie podejście u tych, zdeklarowanych, niby katolików. Jakoś nie mówią, że dziecko podejmie decyzję, co do swojej edukacji, jak dorośnie, bo przecież jest wolnym człowiekiem. Podstawowe pytanie, czy ten chrzest, komuś zaszkodził, nawet jeśli, jako dorosły postanowi nie praktykować? Zawsze będzie miał wolną wolę, a przyjdzie czas, że jego rodzice w tej kwestii, nie będą mogli już decydować. Takie podejście jest chyba wystarczającym sygnałem, że tu chyba wiary brak, a skoro jej brak, to rzeczywiście dobrym wyjściem, jest zaniechanie wszelakiej pobożności, a przede wszystkim mówienie o swojej wierze i jednocześnie przerzucanie odpowiedzialności na dzieci, dotyczących takich decyzji, jak chrzest.

Chcesz kochać innych, kochaj siebie

Jeszcze do niedawna takie stwierdzenie brzmiało co najmniej dziwnie albo nawet egoistycznie, dziś jest powtarzane jak mantra. Dopóki nie pokochasz, a przynajmniej nie polubisz siebie, nie masz szans, by z kimkolwiek zbudować zdrową relację. Nie akceptując siebie, nie będziesz w stanie dostrzec pozytywnych rzeczy w drugim, wręcz przeciwnie, druga osoba będzie zawsze jawiła Ci się, jako zagrożenie i przypominała o własnych niedoskonałościach, a krytykując innych będziesz starał się odwrócić uwagę od tego, co przeszkadza ci w Tobie samym. Nie lubisz innych, a większość budzi w Tobie frustrację? To znaczy, że długa przed Tobą droga do samoakceptacji. Przyczyn może być wiele, większość ma swoje przyczyny w dzieciństwie, gdy zaczyna się kształtować obraz nas samych i poczucie własnej wartości. Jednak nigdy nie jest za późno, by spróbować pokochać siebie, takim, jakim się jest. Czasami nasze wyobrażenie o nas samych jest odzwierciedleniem tego, jak postrzegają nas inni, to jakie „łatki” nam przypinali przez lata i jakimi nas chcieli widzieć, ale to tylko subiektywna prawda o nas. Ty sam najlepiej wiesz kim jesteś. Jesteś wartościowym człowiekiem bez względu na wszystko, przez sam fakt, że istniejesz.

Jeżeli masz wrażenie, że niektóre z dzisiejszych, przedstawionych tu myśli czytałeś na moim blogu, to masz rację, ale to nie znaczy, że nie pamiętam o wcześniejszym ich publikowaniu, po prostu mam świadomość, że nie wszyscy czytają każdy z moich wpisów. Uważam również, że warto wracać do ważnych spraw i o nich pisać. A może Ty masz jakieś ulubione tematy, powracające jak bumerang?





Komentarze

  1. Jak najbardziej się z Toba zgadzam. Jednym mnie jeszcze zawsze dziwi, czemu nie ludzie nie mogą zrozumieć jak mówi się że interesuje się kulturą krajów islamistycznych. Dla nich to zawsze wielkie zdziwienie czemu ktoś czyta o terrorystach, ręce opadają, ale niestety w takim kraju żyjemy, że prawie wszystko jest uznawane za tematy tabu. Pamiętam jeszcze jedną sytuację gdy chodziłam do podstawówki jakaś 5/6 klasa wtedy już prawie każda dziewczyna dostawał okres i z związku z współpracą każda z nas dostawała darmowe podpaski od higienistki. Niestety zawsze trzeba było iść do niej z plecami i nie daj Boże nie mówić nic chłopcom. Nigdy tego nie zrozumiem, potem wyrastaja na pozucie, że okres u kobiety to coś złego. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak już niestety jest, że o niektórych rzeczach przyjęło się nie mówić, choć to też zmieniło się na przełomie lat. Niby tyle mówi się o tolerancji, ale, jak ja to nazywam najpopularniejszą jest tolerancja działająca w jedną stronę, mogę wyrażać swoje zdanie, ale pod warunkiem, że mam takie samo, jak większość, inaczej grozi Ci lincz publiczny. Bardzo dziękuję Ci za kolejny komentarz na moim blogu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty