Współczesna opowieść o kopciuszku

Kopciuszek Zdjęcia stockowe - the lost, mango mop stock zdjęcia ...

Każdy z nas miał swoją ulubioną bajkę w dzieciństwie, do której powracał nie rzadko jako dorosły, delektował się fabułą, rozkoszował zakończeniem i miał ochotę się w niej pojawić chociaż na chwilę. 

Dlaczego tak bardzo uwielbialiśmy bajki? W dużej mierze, dlatego że zawsze wiedzieliśmy, iż czeka na nas szczęśliwe zakończenie, zło zostanie ukarane, dobro zwycięży, a bohaterowie będą żyli długo i szczęśliwie.

Mówi się, że bajki są niepedagogiczne, nie wnoszą nic mądrego do życia, pozostawiają złudzenie i nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość.
Weźmy dziś na warsztat moją ulubiona bajkę, zapewne nie tylko moją, ale większości małych dziewczynek. „Kopciuszek” - i wszyscy wiedzą o co chodzi. Która z nas nie rozkoszowała się w opowieści o pewnej, zwykłej dziewczynie, która po wielu życiowych perypetiach i zawirowaniach odnalazła szczęście i miłość przy boku tego jedynego?

Jak to bywa w bajkach, aby był happy end, najpierw musi być ciężko, mówiąc w dużym skrócie pod górkę.
I ta ciężka droga nie ominęła także tytułowego kopciuszka. Główną bohaterkę poznajemy w chwili, gdy jej matka umiera, ojciec żeni się z wredną kobietą, której córki od razu dają się we znaki głównej bohaterce i to one same nadają jej to okropne przezwisko – Kopciuszek. Ojciec w życiu bohaterki jest jakby nieobecny, nie jest wstanie uchronić tej skromnej osóbki przed złym traktowaniem przez nową rodzinę. Dziewczyna pozostaje zdana na własne siły, nie potrafi przeciwstawić się złemu traktowaniu, jakbyśmy to dziś powiedzieli daleko jej do asertywności, a jej życiowe motto brzmiałoby: „przeprasza, że żyję”. Macocha i jej córki wykorzystują nieporadność dziewczyny, robią z niej służącą, nie oferują nic w zamian. Bez skrupułów wykorzystują ją do wszelakich prac domowych, do spełniania zachcianek. Wykorzystują jej słabość do maksimum nie mając przy tym najmniejszych wyrzutów sumienia, ich postawy są coraz bardziej roszczeniowe.
Jak to w bajkach bywa postaciom z pomocą przychodzą magiczne moce, siły nadprzyrodzone, nie inaczej było też w przypadku tej bajki. Wybawieniem staje się tu wróżka i matka chrzestna w jednej postaci, która to wyczarowała dla dziewczyny, piękną suknie, pantofelki, karoce, aby ta tak jak jej przybrane siostry mogła pojawić się na balu, który to zresztą był dla niej marzeniem. Marzeniem, które na tamten moment nie przystawało do rzeczywistości, bowiem brak zgody rodziny, brak odpowiedniego stroju uniemożliwił pojawienie się na zamku królewskim. I to jest ten zwrot akcji, coś co tygryski lubią najbardziej, początek czegoś nowego, szansa na odmianę losu i na odrobinę słońca w jej szarym, zwykłym życiu. Ale jak wiemy i jak to w bajkowym świecie bywa, to jeszcze nie koniec niespodzianek w życiu kopciuszka. O ile marzenie zostaje spełnione, to dziewczyna wie, że przyjdzie jej wrócić do tego bezbarwnego życia, nie wierzy, że ktoś taki jak książę zechce się w niej zakochać, nie mówiąc już o tym, że chciałby się z nią ożenić, o tym Kopciuszek nawet nie odważy się marzyć. Dziewczyna wie i zresztą taka jest umowa zawarta między nią, a jej wybawicielką, że o północy czary przestaną działać i nie będzie już tą pięknością, która oczarowała księcia. Znów stanie się „szarą myszką, w poszarpanej starej sukience, znoszonych trzewikach, niedbałą fryzurą, przytłoczoną obowiązkami, które umniejszają jej godności. Wie, że pilnując upływającego czasu, uniknie odkrycia prawdy przez księcia, tym samym zaoszczędzi mu rozczarowania, bo w jej mniemaniu, ten nie zwróciłby na nią uwagi poznając prawdę o jej pochodzeniu.
Wbrew pozorom zgubiony pantofelek nie staje się przekleństwem, a atrybutem dzięki, któremu, tylko i wyłącznie zakochany książę odnajdzie wybrankę swojego serca. Pantofelek jest jedyną rzeczą, która przyczynia się do szczęścia zakochanych i szczęśliwego zakończenia. Zdesperowany młody książę postanawia zadać sobie wiele trudu, aby odnaleźć ukochaną, pojawia się w każdym domu, aby każda z panien mogła przymierzyć nietypowy bucik. Tylko w ten sposób może ponownie spotkać dziewczynę, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia i prawdopodobnie ze wzajemnością.
Bo skoro żyli długo i szczęśliwie, to musiała być to miłość przecież odwzajemniona, przynajmniej tego byśmy oczekiwali. Jak było naprawdę, jak mogło być?

Choć jak moglibyśmy się temu wszystkiemu bliżej przyjrzeć i zagłębić nic tu nie jest takie oczywiste, a zachowanie i osobowość kopciuszka może nam posłużyć do wyjaśnienia wielu aspektów psychologicznej natury człowieka, analizie osobowości, czy powielania schematów w realnym świecie.

Od najmłodszych lat faszerujemy dzieci fantastycznymi opowieściami, które wydają się być dobrą metodą na spędzanie wspólnego czasu. Jednak jak się okazuje nie zawsze są to bajki kojąco – rozwijające. Jedynie czego uczą do powielania pewnych zachowań, które nie zawsze są warte powielania i życia według przedstawionych zasad.

W bajkach zawsze znajduje się coś magicznego i tak też wielu z nas postrzega rzeczywistość. Wierzymy w przedmioty gwarantujące szczęście: amulety, talizmany, w czarne koty przynoszące pecha, piątki trzynastego itp.
Bezpodstawnie wierzymy, że dobro zawsze zwycięży, a przecież wiele razy się przekonaliśmy, że coś takiego jak sprawiedliwość nie istnieje. Chcemy wierzyć, że wszystko ma sens, nawet to zło co nas spotyka, bo przecież tak łatwiej i choć na jakich czas mamy poczucie odzyskania kontroli nad tym, czego kontrolować nie możemy.
Ile razy już powiedzieliśmy „widocznie, tak musiało być” - tak przynajmniej łatwiej zaakceptować, to co rozumowo nie jest do zaakceptowania.
Wprowadzenie magi do rzeczywistości pomaga nam usprawiedliwić niekiedy własne błędy, zrzucić winę na innych, tym samym uniknąć odpowiedzialności.

W każdym z nas tak naprawdę jest wiele z kopciuszka. Która z młodych dziewczyn nie marzyła, czy marzy, o pojawieniu się tego jedynego, idealnego, który odmieni monotonne życie i wyrwie z ramion samotności, uczyni życie barwniejszym, lepszym i będzie trwać przy nas, dopóki śmierć nie rozłączy? Tylko ta pułapka tkwi w tym „idealnym”, bo ideałów nie ma, bezskutecznie poszukujemy takiego, który wpasuje się w wybrane przez nas ramy i a nawet jeśli przez chwile mamy wrażenie, że sprosta naszym wymaganiom, to szybciej niż później następuje zderzenie z rzeczywistością, różowe okulary pękają i pozostaje rutyna, obowiązki i oczekiwania.

Bajki uczą, że ma być tak idealnie, sielsko - anielsko, wyrastamy na tym wszystkim czym nas żywią, a potem rozczarowujemy się bezpowrotnie, bo życie to nie bajka, a nasz książę nie jest tym księciem tylko iluzją, którą za wszelką cenę chcieliśmy podtrzymać, opadają emocje, a serce ustępuje miejsca rozsądkowi, który zostaje dopuszczony do głosu. Czasami tak wyidealizowany obraz tego jedynego wręcz uniemożliwia dostrzeżenie w drugim człowieku tego odpowiedniego kandydata, z którym moglibyśmy stworzyć bliską relacje. Wynika to poniekąd z deficytów dzieciństwa. Brak obecności idealnego rodzica chcemy zastąpić idealnym partnerem, który to ma nam te barki wynagrodzić. Często rodzice wymagają od dzieci bycia nieskazitelnymi, bez wad, co w przyszłości przekłada się na nasze oczekiwania wobec innych ludzi przy czym niekoniecznie wymagamy od siebie. Tak już jest, że w związkach musimy przepracować to czego zabrakło w domu rodzinnym, a nieświadomi własnych zachowań krzywdzimy nie tylko innych, ale i siebie.

Czyż nasze wyście za mąż nie jest takim pójściem na bal? Przecież każda, no może prawie każda, bo wyjątki są odstępstwami od reguły, marzy, aby w tym dniu poczuć się jak księżniczka u boku królewicza, który jest w stanie zrobić dla nas wszystko, poczuć się bezpiecznie z nadzieją, że ta sielanka będzie trwać do grobowej deski. Co prawda żadna z nas pantofelka nie przymierzała i przymierzać nie będzie, to w chwili, gdy na jej palcu zaczyna błyszczeć pierścionek, właśnie tak się czuje, wybraną z pośród wielu. Nic nie ma znaczenie, bo przecież jak jest miłość, to musi być dobrze, jednak wielu nie omijają kryzysy, a nawet rozwody. I po bajce. No cóż rozwody są dla ludzi.

Wróćmy na chwilę do nie zbyt optymistycznego początku tej fascynującej opowieści. Bohaterka, której nawet nie znamy imienia, jest niczym nie wyróżniającą się osobą. Dziś tak jak już wspomniałam nazwalibyśmy ją „szara myszką”, z niskim poczuciem własnej wartości, dająca się poniewierać i przestawiać z kata w kąt. Dziewczyna godzi się na wszystko, nie umie powiedzieć dość, czuje się nikim. Czy ktoś trwający w takiej beznadziei nie utwierdza się w przekonaniu, że nie zasługuje na nic dobrego, tym bardziej na miłość? Wyrastanie w rodzinie, w której na prowadzenie wysuwa się brak akceptacji, poniżanie i wytykanie błędów, gwarantuje tylko i wyłącznie wyrośnięcia na osobę z kompleksami, nie wierząca, że ktokolwiek dostrzeże w niej coś pozytywnego.

Czy przypadkiem nie jest tak, że ta bajka upewnia nas w fałszywym przekonaniu, iż dzięki ciężkiej pracy, godzeniu się na wszystko co nas spotyka, nie odważeniu się na tupnięcie nogą, otrzymamy kiedyś nagrodę za niesprawiedliwe traktowanie i rekompensatę za cale zło tego świata?
Doskonale wiemy, że w realnym świecie możemy pomarzyć o takich rewelacjach. Wielokrotnie stajemy się świadkami sytuacji, bądź doświadczamy na własnej skórze, że bycie na każde gwizdnięcie i nadgorliwość jest świetnym pretekstem do wykorzystywania nas przez pracodawców, zleceniodawców. Co za tym idzie - dasz palec, wezmą całą rękę.

Podobieństw możemy szukać również w życiu kobiet pozostających w domu, zmęczonych codziennością i rutyną. Trwają na straży ogniska domowego po cichu pragnąc, że ktoś zauważy ich wysiłek. Same przyzwyczajają partnerów do upewniania ich w przekonaniu, że zawsze dadzą radę. Snują swoje iluzje o lepszym życiu i o tym, że trud zostanie wynagrodzony, a ich życie zmieni się niczym życie kopciuszka. Niestety często te oczekiwania są bezskuteczne i pozostaje wybór między akceptacja, a wprowadzeniem nowego porządku. Często kobiety żartują, że mają obiecane życie jak w bajce, z tym, że żadna z nich nie sądziła, że będzie odtwarzała role kopciuszka.

Czy metamorfoza, którą przeszła macocha i jej córki była tak naprawdę możliwa? Czy nie jest to intryga w wyniku, której rodzinka mogła liczyć na płynące korzyści wynikające z naprawy relacji?
No i zasadnicze pytanie, dlaczego ojciec kopciuszka nie potrafił uchronić córki przed nagannym, niedorzecznym traktowaniem? Jak sądzę dziś zyskałby miano pantoflarza i kogoś, kto dał się zdominować kobiecie. Kopciuszek miał powód, by znienawidzić ojca, jednak wybacza mu jego pasywność, a dobre serce zwycięża po raz kolejny. I tu pozwolę sobie kolejny raz na przeniesienie tej postawy do świata psychologii. Dzieci często idealizują obraz swoich rodziców, nawet wtedy, gdy są krzywdzenia psychicznie, czy fizycznie. Za wszelka cenę pragną zachować w swojej pamięci wizję kochających rodziców, tym samym całą złość przerzucają na siebie, wolą w sobie upatrywać niedoskonałości, aniżeli znienawidzić rodziców i żywić do nich urazę. Konsekwencją jest oczywiście poczucie niedowartościowania, brak wiary we własne możliwości, poczucie, że jest się gorszym, nie zasługującym na nic dobrego, o miłości nie wspominając.

Postać z dzisiejszej bajki jest najlepszym przykładem na to, jak brak wiary w siebie może stać na drodze do własnego szczęścia. Nasz kopciuszek nie wierzył ani w siebie, ani w to, że ktoś mogły pokochać ją tak po prostu, ale czy dziewczyna pokochała tak po prostu księcia, może jedynie czuła wdzięczność i to ją tylko pchnęło w jego ramiona, a może była to dla niej szansa na odmianę losu nic wspólnego nie mająca z miłością, tego się już nie dowiemy. Wiemy, że miłość to skomplikowana materia, pomimo upływającego czasu w tej kwestii nic się nie zmieniło.

Kiedy słyszymy, że jedne dziewczyny szukają tego idealnego, bo wierzą, że zasługują na to co najlepsze, to gdzieś indziej spotykamy, te które podświadomie tkwią w przekonaniu, że nie zasługują na miłość, wyrosły w przeświadczeniu, że nikt nie jest ich w stanie pokochać. Często taką wizję samych siebie wpajano im w domu rodzinnym. Dlatego tyle dziś się mówi o akceptacji, zdrowej relacji między rodzicami, a dziećmi, odpowiadaniu na jego potrzeby i budowaniu poczucia własnej wartości, nie tego nadętego, ale takiego, które pozwoli być z kimś nie w obawie przed samotnością, albo z kimś nieodpowiednim z poczucie, że nic lepszego nie może nas spotkać. „Najlepszym sposobem, by być szczęśliwym u boku drugiego człowieka jest nauczyć się być szczęśliwym w pojedynkę. Wtedy towarzystwo jest kwestią wyboru, a nie potrzeby”.
Nie wystarczające poczucie własnej wartości, brak akceptacji własnej osoby, popycha ludzie w nieodpowiednie relacje, upewnia w przekonaniu, że tyle nam musi wystarczyć. Bycie z kimś nie powinno być odpowiedzią na lęk przed samotnością, ale świadomym wyborem.

Dobrze wiemy, że do czasu, gdy nie polubimy, czy pokochamy siebie samych, nie będziemy umieli tą miłością obdarzyć innych. Niedowartościowanie we własnych oczach jest często motywem wielu rozstać, kobiety porzucają swoich mężczyzn z lęku przed ich odejściem. Wolą zrobić to pierwsze, przynajmniej tak jest im łatwiej się rozstać, unikają zaskoczenia. Ciekawostką było też dla mnie przeczytać w jednej z książek o tematyce psychologicznej dlaczego dziewczyny wybierają tzw. „średniaków”, czyli takich w ich ocenie dalekich od ideału. Robią to oczywiście nieświadomie z podobnych powodów, a mianowicie swojego niedostatecznego poczucia własnej wartości, boja się być pozostawione, wiedzą, że w razie czego będzie im łatwiej znieść rozstanie, niż w przypadku, gdyby musiały być rzucone przez ten swój „ideał”. Można by tu użyć powiedzenia - „lepszy rydz, niż nic”. Ciekawe nie sądzicie? Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, iż psychika ludzka nie zna granic, a wszystko co istotne ukrywa się skutecznie w naszej podświadomości, aby w pewnym momencie móc ujrzeć światło dzienne.

Kopciuszek skrywa w sobie więcej tych prawd o człowieku i jest odzwierciedleniem kobiecych zachowań w każdym calu. Dla każdej z nas wygląd zewnętrzny jest bardzo ważny, chcemy się podobać nie tylko sobie, lubimy się podobać, zależy nad abyśmy były postrzegane jako atrakcyjne kobiety. I to jest zrozumiałe. Problem pojawia się wówczas, gdy ten wygląd staje się najważniejszy i przysłania wszystko inne. Dlaczego postać z bajki, której dziś się przyglądamy, tak bardzo bała się momentu, w którym książę mógłby odkryć prawdę o niej? Dlaczego lęk przed północą był taki paraliżujący, czyżby kopciuszek był przekonany, że poza swoim pięknym wizerunkiem nie jest w stanie nic zaoferować? Może w jej przekonaniu, to nie jej osobowość zawróciła w głowie temu jedynemu, ale uroda, dzięki której poczuła się choć raz wartościowa i zauważona? A co jeśli kopciuszek bał się bardziej porażki przed odrzuceniem niż samotności? Kolejny raz poczuć rozczarowanie byłoby dla niej większą karą niż życie na starych zasadach.
Czy z nami nie jest podobnie? Ile razy rezygnujemy, z czegoś na czym nam bardzo zależy, zaczynamy nie kończąc, dzieje się to tylko i wyłącznie za sprawą potencjalnej porażki, która to wydaje się być bardziej bolesna niż tkwienie w tym nie najlepszym, które mamy. A przecież tylko próbując może zmienić życie na lepsze, nawet za cenę tego, że się nie uda. Jeśli nie będziemy próbowali, to już z góry jesteśmy skazani na przegraną.
Kto walczy może przegrać, kto nie podejmuje walki już przegrał”.

Życie kopciuszka to walka o lepszą przyszłość. Z jednej strony mamy nieodparte wrażenie, że ona nie zrobiła nic, pozostawiła życie jego własnemu biegowi. Najpierw pomogła jej wróżka, potem książę dołożył wszelkich starań, aby ją odnaleźć, jednak nie odrzuciła miłości, czytając bajkę chcemy wierzyć, że była to miłość odwzajemniona, spełniona.
Pomimo swojej pasywności skromna dziewczyna nie bała się marzyć, nawet o wielkich, na tamten moment, nierealnych rzeczach, pomimo obaw poszła na bal, znalazła w sobie odwagę, by przezwyciężyć swój strach, wstyd, niepewność, lęk przed rozpoznaniem. Pragnęła poczuć się kimś wyjątkowym, pomimo zła jakie ją spotkało nie straciła wiary w ludzi, w lepszy świat i w to, że zasługuje na coś wyjątkowego.
To marzenia zaprowadziły ją do miejsca, w którym miały szansę się ziścić i dać początek czemuś nowemu. Wszystko co złe przestało mieć znaczenie, bo rekompensata okazała się być wystarczająca, aby odzyskać wiarę, że jednak dobro wraca, a w każdy jest tyle zła ile sami dostrzegamy.

A czy Twoje życie w jakimś stopniu przypomina bajkę o kopciuszku? Zostawiam cię z rozważeniami, być może dziś przyjdzie Ci wyciągnąć wnioski, poddać swoje życie głębszej analizie. Dziś pozwoliłam sobie na własną interpretację, a nawet powiedziałabym nadinterpretację. Jak Wam się podoba moja analiza osobowości kopciuszka, czy Waszym zdaniem odnajduje to przełożenia na ludzkie zachowania  w rzeczywistym świecie?

Jezeli zainteresował Cię ten artykuł, przeczytaj również (https://dziennikarskieinspiracje.blogspot.com/2020/03/a-blizniego-swego-jak-siebie-samego.html).

Komentarze

  1. Bardzo ciekawe refleksje. Szczególnie przypadły mi do gustu słowa o niemożności pokochania drugiego człowieka, jeśli nie jesteśmy w stanie w pełni zaakceptować samych siebie. Kopciuszek to opowieść uniwersalna i chyba rzeczywiście (jak i inne baśnie) kształtująca w nas pragnienie idealnej miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bajki, pomimo że dużo w nich magi i nieprawdopodobnych wydarzeń, to niosą wiele życiowych prawd. Szczególnie ta o kopciuszku. Cieszę się, że moja interpretacja przypadła Ci do gustu. Dzięki za kom. i poświęcony czas.

      Usuń
  2. Ciekawe. Jednak mam parę wątpliwości. Skąd wiemy, że Kopciuszek, miała niską samoocenę? W bajce jest napisane, że po prostu harowała od świtu do zmierzchu i siostry ją wykorzystywały. No i druga sprawa: w oryginalnej treści siostry i matka oślepły. Ze względu na to, że były ślepe w uczuciach (empatii) - przyszła na nich w końcu klasyczna ślepota od oczu. One się nie zmieniły.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy, to, że kopciuszek nie potrafił powiedzieć nie, dawał się wykorzystywać macosze i jej córkom, nie wierzył, że może zawrócić w głowie księciowi, nie jest dostatecznym dowodem na to, że miał niską samoocenę? A co do zmiany uroczych córek i ich matki, to w wielu wersjach pojawia się, to że przepraszają kopciuszka za swoje zachowanie, no i to żyli długo i szczęśliwie, tak jakby autor chciał powiedzieć o przemianie tych postaci. Dzięki za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kopciuszek jest ładna. Ponieważ jest ładna, jest też i pracowita (oraz ma wszystkie inne pozytywne przymioty, ponieważ ładni są fajni a brzydcy są niefajni). Ponieważ jest ładna, książę zwraca na nią uwagę i zakochuje się w niej, choć jej wcale nie zna. Wniosek płynący z bajki: należy być ładną i pracowitą, a może ktoś się trafi. Nie trzeba go dobrze znać. Ważne, że ślub będzie z przytupem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego mówi się, że bajki są niepedagogiczne. W przydadku Kopciuszka wnioski mogą być takie, że ciężka praca popłaca, a nie zawsze tak jest, bo nie zawsze jesteśmy za nią doceniania. Jesli chodzi o urodę, to różnie to bywa, nie tylko piękni i niezwykle urodziwi ją znajdują, o gustach się zresztą nie dyskutuje, żeby zbudować dobra relacje uroda nie wystarczy, choć jest czymś, co w pierwszym momencie nie jest obojętne.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty