A bliźniego swego jak siebie samego

your hurt, be better, you look good when it fades away

Miłuj bliźniego swego jak siebie samego” - tak mówi dobrze nam znane przykazanie miłości. I chyba nie trzeba tłumaczyć, co zawiera w sobie ta ważna myśl. Stwierdzenie to zakłada, że jesteśmy tymi, którzy traktują siebie najlepiej jak to tylko możliwe, najlepiej jak potrafimy i w taki sam sposób mamy traktować innych. Robić wszystko tak jak sami chcielibyśmy być traktowani. I to jest oczywiste - „nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe”.

Tylko czy, aby na pewno jesteśmy osobami dobrymi i wyrozumiałymi dla nas samych, czy na pewno jesteśmy osobami dbającymi o własne potrzeby, traktującymi siebie w odpowiedni sposób, wybaczającymi drobne potknięcia, czy jak zwykle wymagamy od siebie więcej i więcej czasami za dużo, dajemy z siebie nie 100, a 200 procent i tak słyszymy w głowie nieustający głos krytyka? 

Prawda jest taka, że dopóki nie staniemy się dla siebie oparciem, dopóki nie będziemy starać się być dobrymi dla nas samych, nigdy nie będziemy dobrymi dla innych.
Nie na próżno pisze się tyle (mass media), o tym, że człowiek dopóki nie nauczy się kochać samego siebie, nie będzie w stanie pokochać drugiego człowieka. Nie na darmo słyszymy te wszystkie rady ekspertów i trenerów rozwoju osobistego, którzy mówią, że dopóki nie będziemy szczęśliwi sami ze sobą, pogodzeni z tym jacy jesteśmy, nie zasmakujemy szczęścia i spokoju u boku drugiego człowieka. Często słyszymy, o czym już kiedyś pisałam, że ludzie nie lubiący siebie samych, są krytyczni i bezkompromisowi w stosunku do innych ludzi. Nigdy nie są w stanie przyznać racji drugiemu człowiekowi, docenić, zawsze i wszędzie ujrzą w nim jakiś defekt, tylko dlatego, że chcą go zobaczyć, a wszystko to tak naprawdę jest wymierzone w nich samych. Najbardziej doskwierają nam wady drugiej osoby, które dostrzegamy w sobie samych. Człowiek żyjący w zgodzie ze sobą i z własnymi przekonaniami, z właściwym poczuciem własnej wartości, nie musi niczego udowadniać ani sobie, ani innych, a już na pewno nie musi źle traktować innych tylko dlatego, by podkreślić własną wartość i być zauważonym.

W tym wszystkim nie chodzi o to, aby popaść w samouwielbienie, ignorować innych, skupiać się na tym, aby było nam jak najwygodniej, a wszystkich traktować przedmiotowo i z dystansem. Chodzi jedynie o to, aby zadbać o własne potrzeby na tyle, by mieć siłę i ochotę, na to by dobrze traktować innych i być wobec nich w porządku. Kto zadba o nas lepiej niż My sami, kto lepiej wie czego nam trzeba do szczęścia niż My sami, kto nas lepiej zrozumie niż My sami? A do tego potrzebna jest tylko jedna umiejętność, a mianowicie bycie przyjacielem dla swojej własnej osoby, wsłuchiwanie się we własne wnętrze, rozpoznawanie emocji, smutków i radości, co więcej zgoda na te wszystkie uczucia.
Jeżeli nie lubimy własnego towarzystwa, nigdy nie poczujemy się także dobrze w towarzystwie innych osób, albo co więcej mechanicznie będziemy dążyć do brnięcia w niszczące nas relacje tylko, po to by nie musieć być samymi ze sobą. A przecież bycie z drugim człowiekiem powinno być wyborem, a nie swego rodzaju przymusem, brakiem wyboru, ucieczką od nas samych. Jeśli nie poukładamy się sami przed sobą, nigdy nie będziemy w stanie stworzyć zdrowych relacji z innymi ludźmi.

Wiele się dziś mówi o budowaniu własnej wartości, które powinno być w nas kształtowane od najmłodszych lat, co ma nam zagwarantować sukces i szczęście na każdej płaszczyźnie życia. Wiele się mówi, o tym co dzieje się z człowiekiem, gdy to poczucie własnej wartości jest niskie, jak może zblokować, jak może wycofać nas z normalnego życia, spowodować bierność, niemożność podejmowania działań i wszelkiego rodzaju aktywności, nie tylko jeśli chodzi o życie zawodowe, ale także o to prywatne. I właśnie to niskie poczucie własnej wartości, poczucie niedoskonałości, niedocenianie własnej osoby wpływa na to, że traktujemy siebie w nieodpowiedni sposób. Już małe dziecko słyszące ciągłe uwagi na swój temat i ciągle krytykowane wycofuje się z życia, z grup koleżeńskich, nie przejmuje inicjatywy w grupie, co więcej jest wycofane itd. Ma to niewątpliwie wpływ na dalsze życie, gdzie osoba z niskim poczuciem wartości nie podejmuje działań w obawie o porażkę, lęku przed niepowodzeniem, ośmieszeniem, brakiem wiary w to, że może coś osiągnąć. Boi się wchodzić w bliskie relacje z drugim człowiekiem, związki z obawy przed odrzuceniem, kieruje nią poczucie, że nie zasługuje na miłości, a w konsekwencji partner wcześniej, czy później i tak ją porzuci, w skrajnych przypadkach taka osoba staje się zaborcza, zazdrosna osacza partnera, kontroluje na każdym kroku, a wszystko to z obawy i nie wiary, że ktoś ją może kochać. Często odchodzi pierwsza. Człowiek wzrastający w poczucie tego, że jest gorszy nie widzi tego, że jest krzywdzony przez innych, a winy upatruje w sobie. Wierzy bardziej innym niż sobie, bo przecież jak on może mieć racje skoro jest gorszy, nie ufa własnym odczuciom i sobie samemu, jest niezdecydowany, woli, gdy inni podejmą za niego decyzje, wtedy czuje się bezpiecznie.

Kobiety z niskim poczuciem własnej wartości przez lata tkwią w związkach przemocowych, bo uważają, że po części zasługują na to co je spotyka, że są współwinne złego traktowania przez partnera, często słyszą nie jest tak źle, inne też tak mają, nie wierzą, że mogą dać radę same, wierzą, że ich los kiedyś się odmieni. Ale to tylko złudzenia. Jedną z ciekawszych rzeczy jakie kiedyś przeczytałam w książce popularnej psycholożki Katarzyny Miller była odpowiedź na pytanie dlaczego kobiety z niskim poczuciem własnej wartości tak szybko wchodzą w związki, które z góry z są skazane na niepowodzenie, albo decydują się na partnera, któremu daleko od ich wymarzonego ideału. Po prostu nie wierzą, że ktoś kogo sobie wymarzyły może zwrócić na nie swoją uwagę, co więcej podświadomie wybierają tych „gorszych” partnerów, bo w konsekwencji wiedzą, że zostaną porzucone, a wtedy będzie im łatwiej znieść rozłąkę, niż w przypadku, gdy miałyby rozstać się z kimś kto spełniałby ich wszelkie oczekiwania. Część kobiet także woli być z kimkolwiek, niż być skazaną na samotność, nie wierzy, że pojawi się ktoś pełno wartościowy, z kim tak naprawdę chciałaby być. Psychika ludzka kryje w sobie wiele tajemnic zapewne wiele jeszcze nie odkrytych.
W życiu zawodowym niskie poczucie własnej wartości może objawiać się w sytuacjach, gdy ludzie dają się wyzyskiwać nie tylko przełożonym, ale także współpracownikom. Przyjmują często postawę „przepraszam, że żyję”. Nie wierzą, że zasługują na dobre traktowanie, szacunek, dobre słowo, cieszą się, że w ogóle mają pracę i nawet nie śmią marzyć o lepszej.

O tym wszystkim można by jeszcze tak długo i trudno umieścić wszystko w jednym artykule, ale chcę powiedzieć, że to złe traktowanie samego, czy samej siebie najczęściej wynika z niskiego poczucia własnej wartości i tego, że nie zasługuje się na nic lepszego i nawet nie ma się prawa by ponarzekać. Co za tym idzie narastająca frustracja i brak dbałości o własne ukryte potrzeby przekłada się na złe traktowanie innych ludzi. Jeśli źle traktuje siebie jak mogę mieć siłę i ochotę by być pozytywnie nastawionym do ludzi z mojego otoczenia. Jednym z lepszym przykładów będzie to, czego doświadcza każda z nas przeważnie na początku macierzyństwa, gdy dziecko absorbuje naszą uwagę, wypełnia dzień po brzegi, a My mamy po prostu dość. Każdy dzień taki sam, wkrada się nuda, rutyna i często utrata własnej tożsamości, własne potrzeby pozostawione gdzieś daleko. Dbałość o wszystko i nie robienie niczego dla siebie prowadzi do frustracji, złości, wyczerpania, brak poczucia spełnienia, jeśli dołożyć do tego brak zrozumienia ze strony otoczenia, to katastrofa gotowa.
Nie dbanie takich matek o swoje potrzeby wpływa na dziecko, bo przecież szczęśliwa mama, szczęśliwe dziecko. Wspominałam o tym już wcześniej (https://dziennikarskieinspiracje.blogspot.com/2019/05/matki-hejterki.html). Matka, która będzie wyrozumiała dla siebie, da sobie przyzwolenie i zgodę, że może czuć się w taki sposób i mieć czasem dość, poczuje się lepiej.
Inny super przykładem, jest to dlaczego, w razie gwałtownego spadku ciśnienia w kabinie lotniczej lotniczej, to dorosła osoba ma pierwsza użyć maseczki z tlenem, bo tylko wtedy będzie w stanie pomóc swojemu dziecku. Gdy zadba o swoje potrzeby będzie w stanie więcej zaoferować innym. Ma szansy uratować dwa życia swoje i dziecka, w przeciwnym razie nie daje szansy ani sobie, ani dziecku.
W miarę wypoczęta matka ma więcej siły i ochoty na to, by zajmować się swoim małym dzieckiem. Doceniony pracownik mający prawo dobrych warunków pracy jest bardziej produktywny i kreatywny, nie będzie mu groziło szybkie wypalenie i czekanie tylko na piątek.

Dbałość o zaspokajanie potrzeb innych i spełnianie ich tylko dlatego, aby inni ludzie byli z nas zadowoleni często staje się sposobem na życie wielu osób. Dziecko, które od najmłodszych lat chce zaspokajać aspiracje swoich rodziców, chwalone tylko za te rzeczy, których wymaga rodzic, krytykowane za własne marzenia i pragnienia przenosi ten model do dorosłego życie, w których zaspakajanie potrzeb innych ludzi staje się najważniejszym celem, niestety niszczącym dla niego samego. Każda okazja do zaspokojenia własnych pragnień budzi w nim wyrzuty sumienia. Rodzice często popełniają ogromny błąd, chcą bowiem stworzyć małego człowieka na swoje podobieństwa, nie akceptując jego własnej odrębności. W tym przypadku wychowują swoją kopię, człowieka nie wiedzącego czego chce od życia, nie znającego siebie, bo nikt nie dał mu okazji, aby to zrobić, aby móc poznać własną osobę. Człowieka, który poświęcił wiele, by w swoim odczuciu zasłużyć na miłość.
Wszystko to przekłada się na złe traktowanie swojej osoby, stawanie się takim jakim chcą widzieć mnie inni, budowanie obrazu własnej osoby w oparciu o to co myślą inni na mój temat, a nie o własna wiedzę. Częstym następstwem tego wszystkiego jest popadanie w perfekcjonizm, robienie wszystkiego najlepiej jak tylko można, ciągłe poprawianie, upewnianie się we własnym przekonaniu, dokładność, a wszystko tylko po to by kolejny raz udowodnić, że jest się coś wartym, że zasługuje się na uwagę innych osób. Lęk przed zdemaskowaniem i tym, że inni mogą zobaczyć mnie takim jakim jestem jest ogromny i destruktywnie wpływający na życie.
Często temu wszystkiemu może towarzyszyć brak poczucia życiowej satysfakcji, bo przecież człowiek z niskim poczuciem wartości od lat miał wpajane, że jeśli mu coś nie wyszło to jego wina, a jak coś wyszło, to miał szczęście, albo się po prostu trafiło.

Na budowanie obrazu własnej osoby, na właściwe poczucie własnej wartości pracuje się całe życie, ale to dzieciństwo jest tym kluczowym momentem, w którym wszystko się zaczyna.
Dlatego niemożliwym jest traktowanie innych z godnością, jeżeli sami się źle traktujemy.

Najlepszym przykładem złego traktowania jest sytuacja przemocy wobec dzieci i powielanie tego w przyszłości. Mężczyzna bity przez swojego ojca, często traktuje swoje dzieci w ten sam sposób, co więcej mówi „byłem bity i wyrosłem na porządnego człowieka, jemu też nic nie będzie”. Gdyby wyrósł na porządnego człowieka nigdy nie podniósłby ręki na dziecko. Niestety pojawia się tu mechanizm, bo przecież wolimy umniejszyć własną osobę, szukać winy w sobie, niż obarczyć nienawiścią własnych rodziców.

Dużo mówi się dziś o zdrowym egoizmie, czyli takim, który pozwala mi dbać bez wyrzutów sumienia, o własne potrzeby, co przekłada się na lepsze traktowanie drugiego człowieka. Do niedawna wpierano nam, że nie możemy stawiać siebie na pierwszy miejscu, bo to tylko próżne myślenie o sobie, egoizm, narcyzm itd., dziś wiemy, że jedno jest ściśle powiązane z drugim. Jeśli chcemy być dobrymi ludźmi, musimy nauczyć się być dobrymi dla siebie samych, tylko wtedy mamy szansę uszczęśliwić siebie samych i bliskich nam ludzi.

Wpis powstał w oparciu o lekturę psychologicznych publikacji, książek oraz własnych obserwacji.
Jezeli zainteresował Cię ten wpis, przeczytaj rownież:
(https://dziennikarskieinspiracje.blogspot.com/2020/07/wspoczesna-opowiesc-o-kopciuszku.html).

Komentarze

Popularne posty