Nie ma dzieci, są ludzie
„Nie ma dzieci, są ludzie” – tak niegdyś powiedział Janusz Korczak, polski lekarz, publicysta, pedagog, pisarz. Walcząc o równouprawnienie i traktowanie dzieci jako podmiot, stał się pionierem praw dziecka i autorem innowacyjnych metod wychowawczych. Stworzony przez niego system opiera się na partnerstwie, samorządzie wychowanków i ich samowychowaniu. Korczak był założycielem i dyrektorem Domu Sierot dla dzieci żydowskich w Warszawie. Zginął wraz ze swoimi podopiecznymi w obozie zagłady w Treblince w 1942 roku.
Jego idee i działania uczyniły współczesną pedagogikę bardziej empatyczną i skupioną na potrzebach młodego człowieka.
„Nie ma dzieci, są ludzie” – jedno z bardziej znanych zdań wypowiedzianych przez Janusza Korczaka, podkreśla, że dzieci nie są przyszłymi dorosłymi, ale ludźmi w tu i teraz, takim samymi jak dorośli, z takimi samymi prawami i przede wszystkim zasługującymi za szacunek.
Takie powiedzenie stoi w kontrze do znanego powiedzenia – „dzieci i ryby głosu nie mają”, które zakłada, że dorosły wie lepiej zawsze i wszędzie, a dziecko ma posłusznie się dostosować do wymagań rodziców, siedzieć cicho i czekać na udzielenie mu prawa do wyrażenia własnej opinii.
Myślę, że Korczakowi wcale nie chodziło o popadanie w skrajności i nie miał na myśli, tego, że dziecko ma rządzić światem dorosłych, nie mieć wyznaczanych granic, robić, to, co mu się rzewnie podoba, a rodzice mają tolerować każde działanie. Myślę, że chodziło o coś więcej, a mianowicie o to, że traktowanie dziecka z należytym szacunkiem, danie mu prawa do własnej autonomii to gwarant, że w przyszłości stanie się wartościowym dorosłym.
Pomimo upływu czasu, możemy zadać sobie pytanie - czy dziś traktujemy dzieci z należytym szacunkiem, czy może jak istoty gorszego sortu bez własnych potrzeb, marzeń, oczekiwań i prawa do własnego zdania, tam gdzie, to zdanie mieć mogą, co więcej mieć powinny? Czy nie traktujemy ich, jako przedłużenie siebie, do spełniania naszych oczekiwań?
Piję tu do konkretnej rzeczy, która nie będzie nigdy bardziej aktualna niż jest właśnie teraz, we wrześniu.
Wrzesień to nie tylko pierwszy miesiąc nowego roku szkolnego, ale również miesiąc podejmowania nowych wyzwań, szukania dzieciom zajęć dodatkowych, organizowania wolnego czasu po szkole.
Wrzesień to szansa na odkrywanie nowych zainteresowań, a nawet pasji. Oferty zajęć dodatkowych, szczególnie w dużych miastach, pękają w szwach. Pojawia się chęć zasmakowania nowych wyzwań, bo aż grzech nie spróbować tych wszystkich nowości, które są tak atrakcyjnie przedstawiane. Tym bardziej, że dzisiejsze czasy nie znoszą nicnierobienia, nudy i tej całej wolnej przestrzeni nazywanej próżnią. Dwudziesty pierwszy wiek to ten czas, który jest daleki od jakiegokolwiek zatrzymania, a słowa „czas wolny” odchodzą w zapomnienie i znaczą tyle samo, co zmarnowany, bezproduktywny moment.
Co jest złego, w tym, że dzisiejszy świat ma dla nas tyle atrakcyjnych ofert? Zupełnie nic, choć może tak duży wybór sprawia, że nie wiadomo, co wybrać, w którym kierunku pójść i może dlatego, często sami nie wiemy, czego chcemy. Każdy to zna - czym większy wybór, tym gorzej. Coraz bardziej przekonuję się o tym robiąc zakupy w Internecie. Ten duży wybór pozbawia nas przyjemności szukania, męczy, a czasem oznacza nawet rezygnację.
Nawiązując do tych wszystkim możliwości rozwoju, zainteresować i pasji, myślę, że żyjemy w czasach wielkich możliwości, nigdy nie było lepiej i dziś możemy pójść w kierunku swoich marzeń, a nasze dzieci mają szeroki wybór, o których nam się nie śniło.
W tym wszystkim istniej jednak małe „ale” albo nawet, powiedziałabym, nie takie wcale małe - „ale. Wszystko brzmi świetnie i daje nam nieograniczone szanse rozwoju, ALE to musi być nasza droga. W omawianym przeze mnie przypadku, droga naszych dzieci, droga nie podyktowana przymusem narzuconym przez rodziców, a decyzją podjętą przez nie same.
Niestety często dzieję się tak, że uczestnictwo we wszelakich kółkach zainteresowań jest podyktowane przez dorosłych rzekomo dbających o swoje „bąbelki”. Rodzice myślą, że w ten sposób działają na korzyść dzieci, narzucając im swoje zdanie w wiadomej kwestii, tymczasem strzelają sobie w kolano, bo przecież przymus uczestnictwa w zajęciach, które nie są przyjemnością, staje się udręką, nie mającą nic wspólnego z przyjemnością czy szansą na rozwój i samodoskonalenie. To wszystko przynosi odwrotny skutek, a młody człowiek, który miałby ochotę na zwykły odpoczynek czy nudę, po dniu spędzonym w szkole, musi odnaleźć w sobie siłę, by sprostać oczekiwaniom rodzica na innym polu. Wszystko to w obawie przez odrzuceniem ze strony rodzica, z intencją, by go nie zawieść i poczuć się wystarczającym, bo przecież dzieci są skorzy do poświęceń, prędzej zaprą się siebie samych, stłumią potrzeby, aniżeli będą chcieli przeciwstawić się dorosłym i tym samym utracić aprobatę w ich oczach.
Drogi rodzicu! - odpowiedz sobie na pytanie - czy chciałbyś brać udział w aktywności, na którą nie miałbyś najmniejszej ochoty?
Jestem pewna, że nikt nie chciałby być przymuszany, do rzeczy dalekich od tego, co możemy nazwać przyjemnością czy samorozwojem. Wtedy dalekie byłoby to od naszego dobrostanu, a nawet powiedziałabym, że naruszałoby naszą godność osobistą.
„Nie ma dzieci, są ludzie” - i właśnie „ci ludzie”, muszą sami podejmować decyzję, co do tego, na jakie zajęcia chcą uczęszczać i czy w ogóle chcą. A rolą rodzica jest nie przeszkadzać w podejmowaniu tych decyzji, nie zniechęcać i nie wywierać presji – po prostu wspierać, dopingować, mieć na uwadze, że żądania rodzą opór, bo nikt nie lubi być stawiany pod ściną i nie posiadać prawa wyboru.
Jeśli dziś Twoje dziecko nie ma zainteresować, to też jest ok, może woli inne formy spędzania wolnego czasu np. lubi czytać książki, rysować, jeździć na rowerze, nie wszystko musimy realizować poza domem i to też jest rozwój. Pamiętaj również, że odpoczynek po dniu spędzonym w szkole, a często i na korepetycjach, to nie lenistwo, to forma dbania o siebie, by właśnie mieć siłę na więcej. To moment refleksji, bo człowiek w ciągłej gonitwie, nie ma nawet czasu, by zadać sobie pytanie – czego właściwie chcę? Efektem tego jest brak umiejętności bycia ze sobą tak po prostu w ciszy, nie umiemy tego, bo nikt tego nas nie nauczył. Zapewne znasz to uczucie, gdy w wolnej chwili musisz natychmiast zająć ręce telefonem, bo doskwiera ci swego rodzaju niewygoda, to echo wpajanych nam w dzieciństwie przekonań, że nuda to coś złego, że nuda to pustka, która natychmiast trzeba wypełnić, a nie daj Boże, gdyby chciała trwać dłuższą chwilę. Na domiar złego zapewne słyszałeś - najpierw obowiązki, potem przyjemności. Długo wpojone nawyki trudno zmienić, jednak wystarczy zapytać - czy to jest dziś aktualne, czy zamiana kolejności - najpierw odpoczynek potem obowiązki - nie będzie dla ciebie korzystniejsza, nie wykluczone, że doprowadzi cię do lepszych rezultatów.
Prawdziwa pasja nie rodzi się z przymusu a z potrzeby serca, najczęściej wtedy, gdy nasz umysł jest w stanie relaksu, spokoju, z dala od tego, co dziś nazywamy przebodźcowaniem. Pytanie tylko - kiedy nasze dzieci są w stanie relaksu? Zajęcia szkolne, nauka w domu zajmuję większą część dnia, gdy dołożymy do tego jeszcze korepetycje to robi się już z tego pół doby.
Nie ulega wątpliwości, że robić to, co się lubi, to wielka rzecz, reset dla naszego umysłu, po trudach dnia codziennego, to odskocznia od tego, co dobrze znane, często nudne, ważnym jest zatem znaleźć coś, co pochłania nas bez reszty, daje spełnienie i siłę, by wykonywać dobrze znane obowiązki. To także alternatywa dla powszechnego zjawiska, jakim jest scrollowaniem ekranu telefonu, którego celem nie poszukiwanie czegokolwiek a ucieczka. To nie obowiązki nas męczą, a to, że nie robimy niczego dla siebie.
Do napisania tego postu zainspirował mnie krótki filmik w sieci, dotyczący tego, co zrobić, by dziecko odkryło swoją pasję. Wymienione były tam cztery zasady:
dzieci powinny same wybierać sobie zajęcia dodatkowe;
dzieci powinny móc same zrezygnować z zajęć, zacząć nowe albo w ogóle przestać chodzić;
zajęć nie może być za dużo, ważny jest czas na nudę, czy inne aktywności, jak kontakt z rówieśnikami;
zajęcia dodatkowe nie mogą być zaspokojeniem niespełnionych ambicji rodziców;
Po obejrzeniu tego materiału przyszła do mnie pewna refleksja, biorąc pod uwagę, to że przykład zawsze idzie z góry i dzieci nie zapamiętują tego, co mówimy a, to, co robimy, dodałabym jeszcze jeden kluczowy punkt – rodzic z pasją równa się dziecko z pasją. Jakie wnioski wyciąga dziecko, widząc rodzica, który każdą wolna chwilę wykorzystuje na przeglądanie stron w Internecie, które nie wnoszą żadnej wyższej wartości?
Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy w dzisiejszych czasach wymagania i oczekiwania rodziców względem dzieci nie są zbyt duże, tym bardziej, gdy sami względem siebie jesteśmy tak wyrozumiali. Pozwalamy sobie na coś, czego nie akceptujemy u swoich pociech.
Pasja i podążanie za zainteresowaniami to moim zdaniem jedna z ważniejszych w życiu rzeczy, odnalezienie czegoś, co daje człowiekowi spełnienie, poczucie sensu i całkowitego zatracenia się, utratę poczucia czasu podczas realizacji upragnionych rzeczy, to jak wygrana w totolotka. Uważam, że każdy, jeśli tylko chce, może znaleźć coś dla siebie, w każdym drzemie potencjał ukryty, do robienia czegoś, w czym będzie dobry. Jeśli jeszcze nie masz tego czegoś, to znak, że po prostu jeszcze tego nie odkryłeś. Czasami wystarczy przypomnieć sobie, co lubiłeś robić, gdy byłeś dzieckiem, a o czym zapomniałeś, bo zostało to przykryte masą obowiązków, powinności albo brakiem możliwości. Dziś nasze dzieci mają łatwiej, istnieje nieograniczony wybór, jednak warunek jest jeden, muszą same chcieć, tylko wtedy będzie miało to głębszy sens.
Gdybyśmy poświęcali tyle czasu na pasję, ile poświęcamy na obowiązki, w przypadku naszych dzieci na szkołę, nasze dzieci i my mielibyśmy szansę stać się mistrzami w danej dziedzinie. Czasem okazuje się, że pasja jest gwarantem sukcesu, a dobre wyniki w nauce nie idą w parze z sukcesem życiowym. Najlepszym dowodem na to jest Albert Einstein, Picasso, Coco Chanel, którzy byli przeciętnymi uczniami, za to mieli pasję.
Reasumując:
rozwijanie zainteresowań i pasji, to ważna sprawa, ale musi wynikać z naszych potrzeb;
odpoczynek i relaks są tak samo ważne i często wtedy rodzą się w nas pomysły;
wsparcie rodziców, brak nacisku i dobry przykład to priorytet;
zdolność samostanowienia o sobie i poczucie sprawstwa u dzieci, możliwość podejmowania samodzielnych decyzji to wartość dodana, która jest przejawem szacunku;
Teraz czas na prywatę. Moja pasja do pisania narodziła się z nudy, ale nie takiej kojarzącej się z brakiem zajęć, a takiej, która woła o zajęcie się czymś innym, niż tylko dobrze znane codzienne obowiązki. Moja pasja narodziła się z chęci zmiany i szybko dała mi poczucie satysfakcji i spełnienia. Moja młodsza latorośl jeszcze nie uczestniczy w zajęciach dodatkowych, natomiast dostrzegam w niej duszę artystyczną do śpiewu i tańca, i takich form rozrywki, czy to oznacza, że od razu muszę z nią biegać na zajęcia wokalne czy taneczne? W przyszłości, jeśli jej zainteresowania będą aktualne, to czemu nie?
Moja starsza córka ma za sobą epizod gry na klarnecie, jednak po kilku miesiącach postanowiła odpuścić, oczywiście pojawiła się we mnie doza niewygody, bo przecież szło jej dobrze i można by powiedzieć, że miała smykałkę do tego instrumentu, jednak wiedziałam, że nic na siłę. Od ponad roku jest fanką zajęć z akrobatyki, a samodyscypliny mógłby pozazdrościć jej nie jeden dorosły, a to wszystko za sprawą, tego, że sama poczuła w sobie gotowość i chęć do tego typu zajęć. W moim domu WSZYSCY odnaleźli swoje pasje, prawdziwe pasje.
Prawdziwa pasja to nie przymus, prawdziwa pasja to nie chęć podążania za tłumem, prawdziwa pasja to nie chwilowa moda, która przeminie z pierwszym upadkiem motywacji, prawdziwa pasja to nie sztuczne wołanie – zobacz też coś robię, prawdziwa pasja to nie analiza – opłaca się czy nie opłaca, warto czy nie warto.
Prawdziwa pasja nie rodzi się w umysłach a w sercach, nie z przymusu a z głębszej potrzeby, z chęci podążania w wybranym kierunku, prawdziwa pasja nie potrzebuje aplauzu, lajków na fb i słów uznania, bo jest czymś więcej niż chęcią zwrócenia na siebie uwagi, prawdziwej pasji nie przemija z upadkiem pierwszej motywacji, a buduje się nawykiem wytrwałości, prawdziwa pasja to nie chwilowe zauroczenie i ekstaza, to realizacja czegoś większego.
Życzę Wam i Waszym dzieciom właśnie takiej pasji ponad wszystko i pomimo wszystko. Podążajcie za swoimi potrzebami, marzeniami i wołaniem serca.
„Pasja nie rodzi się z przymusu a z potrzeby serca”
Wymyśliłam to ja podczas tak prozaicznej rzeczy, jaką jest odkurzanie. Tak dzieję się często, gdy planując nowe posty, pomysły przychodzą do mnie w najmniej oczekiwanych momentach, bardzo często bezwysiłkowo.
Czy nie tak powinna wyglądać prawdziwa pasja?
Komentarze
Prześlij komentarz