Diabeł na kółkach
Spacer był zawsze dla mnie jedną z form relaksacji i aktywnym sposobem spędzania czasu wolnego, jednak tegoroczne lato, w pewnym stopniu to zmieniło. Przeszkodą na drodze do mojego samozadowolenia podczas spacerowania i czerpania z niego radości, stały się natrętne hulajnogi, które atakują zewsząd, niczym pszczoły wyczuwające słodki smak u wielbicieli cukrowych produktów.
Chodniki, parki, zaczęły służyć do tej modnej ostatnio rozrywki i można nawet zaryzykować stwierdzenie, że stały się obowiązkowym narzędziem w rękach nastolatków, jak przed laty telefon komórkowy.
Należałoby zadać pytanie, jakie i czy w ogóle istnieją korzyści z posiadania tego jednośladu? Czy parki i chodniki, które z założenia są przeznaczone na pieszych są dobrym miejscem na tego typu popisy i realizowanie sezonowej mody? Czy kask u posiadacza tego sprzętu wystarczy, by zachować wszystkie środki ostrożności? W fundamentalne pytanie – co z pieszymi „nieuzbrojonymi” w kaski? O ile wymóg mówi o konieczności posiadania kasku u właściciela hulajnogi, to już o zagrożeniu i konsekwencjach starcia hulajnogi z pieszym – wypowiadać się nie chce.
Chyba, że ktoś wpadnie na genialny pomysł i wprowadzi obowiązkowe kaski dla wszystkich i będą one nieodłącznym i obowiązkowym elementem każdej wybieranej przez nas stylizacji, jak maseczka w czasach Covidu.
Myślę, że nie jestem jedyną osobą z podobnymi spostrzeżeniami i obawami. Niemalże codziennie słyszymy o wypadkach z udziałem hulajnóg, których konsekwencje często są tragiczne. Należałoby współczuć rodzicom i opiekunom poszkodowanych dzieci, jednak jakby na to nie patrzeć, robią to na własną odpowiedzialność, a obdarowując dziecko takim prezentem muszą brać pod uwagę wszystko to, co wiąże się z użytkowaniem takiego sprzętu, również to, czego nie chciałby doświadczyć żaden rodzic. Na domiar złego konsekwencje tych prezentów odczuwać będą Bogu ducha winne osoby, które nijak mają wpływ na decyzję osób kupujących tego rodzaju sprzęty.
Zastanówmy się - czemu w ogóle służy ta forma rozrywki? Czy nie jest tylko swego rodzaju modą realizowaną bez przemyślenia i refleksji, za którą w dużej mierze stoi słynny, młodzieńczy argument - „bo wszyscy mają, to ja też”
Jakiś czas temu witryny sklepowe i Internetowe zostały opanowane przez La bubu (maskotki, figurki stworzone przez hongkońsko – belgijskiego projektanta), wtedy myślałam - sobie kolejny trend i gadżet jednego sezonu, który będzie zapomniany wraz z odejściem wakacji, o którym za rok nikt nie będzie pamiętał, a miłośnicy La bubu nabywają je tylko dlatego, że to, co modne – trzeba mieć. Dziś myśląc z trwogą o hulajnogach, zastanawiam się, co mi w tej La bubu przeszkadzało, przynajmniej nikomu nie zrobi nic złego.
Jestem daleka od tego, by dyktować innym, czym mają obdarowywać swoje dzieci, a czym nie, jak wychowywać i postępować, jednak jeśli chodzi o hulajnogi elektryczne, mówię stanowcze – NIE.
Zastanówcie się czy warto ryzykować zdrowie i życie własnych dzieci, osób trzecich, ulegając chwilowej modzie, przez którą możecie stracić więcej aniżeli zyskacie.
A ty, co myślisz o szalejących hulajnogach elektrycznych?
Komentarze
Prześlij komentarz