Zrobiłam to
„Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty”, tak przed laty śpiewał Marek Grechuta.
Pewnie nie będę oryginalna, ale dla mnie wiosna, to taki nowy początek.
Mogę powiedzieć, że takich początków w ciągu roku doświadczam kilku, np. wrzesień, gdy dla dzieci zaczyna się rok szkolny, nowy rok kalendarzowy, no i początek wiosny, gdy różnica w długości dnia jest już zauważalna, a temperatura wzrasta i sprzyja spacerom, za którymi trochę tęskniłam.
Dla mnie wiosna to też moment zwrócenia uwagi na swoje zdrowie.
Jak już Wam kiedyś pisałam właśnie w okresie wiosennym robię zestaw podstawowych badań z krwi i tak od lat są to:
Morfologia
OB - odczyn Biernackiego – wykrywający stany zapalne w organizmie
TSH – hormon odpowiadający za funkcje tarczycy
Glukoza - poziom cukru
Cholesterol
Kreatynina - ocena stanu czynności nerek
oraz badanie ogólne moczu
Co roku wykonuję również badanie ginekologiczne - usg i cytologię, a w tym roku zrobiłam również usg piersi, nie pierwszy zresztą raz w życiu. O regularnych wizytach u dentysty już nawet nie wspominam, bo to oczywista oczywistość, dla odmiany tu już wizyty częściej niż raz w roku (tu akurat wybieram gabinet prywatny).
Taki coroczny przegląd własnego organizmu, traktuje jako formę dbania o siebie, a taka forma powinna być nawykiem każdej kobiety.
Drogie panie wymówki typu: nie mam czasu, w dzisiejszych realiach nie istnieją, skoro macie czas na regularne wizyty w salonach kosmetycznych lub fryzjerskich, to czas na badanie również znajdziecie, pod warunkiem, że naprawdę chcecie. Myślę, że jest to wykonalne nawet dla Pań najbardziej aktywnych zawodowo i domowo.
Zdrowie, to dla wielu nadal wartość życzeniowa.
Co to oznacza?
Wszyscy, jak we fraszce „Na zdrowie” Kochanowskiego, jak jeden mąż odpowiadają, że nic ponad zdrowie, natomiast nie robią nic, by choć na moment się nad tym zdrowiem zatrzymać. Wymówek bez liku: bo nie ma czasu, bo się nie chce, bo fajniejsze rzeczy do ogarnięcia, bo jeszcze coś znajdą, bo co ma być to i tak będzie. Jednak w momencie, gdy coś się dzieje, większość, a praktycznie wszyscy byliby w stanie zawrzeć pakt z samym diabłem, by tylko to zdrowie odzyskać. Oczywiście nie można kontrolować wszystkiego, a super dobre wyniki, nie zagwarantują nam długowieczności i nie dają stuprocentowej pewności, czy coś nie czyha za rogiem, może to tylko iluzja kontroli, którą chcemy mieć, ale myślę, że to taki minimum naszego wpływu na to wszystko.
Wymówki pod względem finansowych również nie istnieją, bo skierowanie na bezpłatne badania krwi przysługują raz w roku każdemu kto o nie poprosi i należą się jak psu buda, powiem więcej jak ocieplana buda z pełną miską. Z zaskoczeniem i dużym niedowierzaniem słucham o lekarzach, którzy odmawiają pacjentom skierowań na tego typu badania. Nie zdarzyło mi się spotkać z taką odmową albo zdziwieniem ze strony lekarza oraz pytaniem - dlaczego robię wyniki, gdy nic się nie dzieje. Regularne wyniki wykonuje od dwudziestu lat i nawet wtedy nie było zaskoczenia ze strony lekarzy, nigdy też nie spotkałam się z odmową. Podobnie jest z badaniami ginekologicznymi, które od lat wykonuję także na NFZ. Przychodnia poza miastem, w którym mieszkam, ale wyjazd raz w roku, to raczej też nie wyczyn i myślę, że nie jest to wielkie poświecenie ani utrudnienie dla kogokolwiek.
Jak widzicie, jest to tak proste, a jedyna przeszkoda tkwi w myśleniu, a raczej przekonaniu, że choroba nas nie spotka albo nasze postępowanie i bierność w tej kwestii są podyktowana lękiem, który jest tak paraliżujący, że powstrzymuje nas przed sprawdzeniem własnego stanu zdrowia. Moim zdaniem to najważniejsza forma dbania o siebie. A najgorsza w kwestii zdrowotnej jest niewiedza. Dbasz o swój wygląd zewnętrzny, zadbaj również o ten wewnętrzny.
Moje wyniki okazały się idealne, co jest dla mnie najlepszym prezentem na tę wiosnę. Zachęcam cię, abyś też podarowała sobie taki rodzaj uważności. Znasz to uczucie, gdy kupujesz sobie nowy ciuszek albo idziesz do fryzjera, mi podobne uczucia towarzyszą, gdy odbieram swoje wyniki, wiem że dbam o siebie w najwłaściwszy sposób.
Tyle zrobiłam dla siebie na wiosnę, ale też nie zapomniałam o innych.
A mianowicie zarejestrowałam się w bazie potencjalnych dawców szpiku DKMSx.
Do grona potencjalnych dawców szpiku próbowałam dołączyć parę lat temu, jednak ze względu na moją niską wagę nie mogłam być zarejestrowana, teraz, gdy moja waga przekroczyła 50 kg, nic nie szkodzi na przeszkodzie, by znaleźć się w tej zacnej grupie. Myślę, że zarejestrować się, to jedno, a mieć świadomość realnych możliwości zostania dawcą szpiku, to drugie. Jednak skoro powiedziało się A, to w razie czego trzeba będzie powiedzieć B i innej drogi tu nie ma, przynajmniej ja jej nie widzę.
Jak podają statystyki w ciągu 10 lat od rejestracji do bazy danych dawców szpiku, maksymalnie 5 na 100 osób zostaje dawcą. Szansa na znalezienie dawcy niespokrewnionego wynosi 1:20000, a w przypadku rzadkiego genotypu tylko 1: kilku milionów.
Prawdopodobieństwo jest może niewielkie, jednak nie jest nierealne, a dzięki takim możliwościom, uratowano wiele ludzkich żyć.
Nie chcę Cię przekonywać na siłę, że Ty też, tak jak ja musisz to zrobić, bo wiem, że żądania rodzą opór, poza tym sama nie lubię, gdy ktoś wywiera na mnie presję. Jednak moja decyzja o rejestracji w bazie potencjalnych dawców szpiku była podyktowana tym, że w przypadku mojej choroby czekałabym z utęsknieniem na dawcę i na pewno oczekiwałabym, żeby ktoś zechciał podarować mi swój szpik.
Mogę powiedzieć, że wiosnę rozpoczęłam z przytupem, oczywiście zrobiłam dla siebie wiele innych przyjemnych rzeczy, niekoniecznie medycznych, ale to już temat na kolejne wpisy.
Mam nadzieję, że ten wpis, będzie dla Was inspiracją i podobnie, jak ja zrobicie coś dla siebie tej wiosny. Zacznijcie od zdrowia.
W jaki sposób zadbasz o siebie tej wiosny?
Dbajcie o siebie!
Komentarze
Prześlij komentarz