Z muzyką za pan brat
Muzyczne posty to już nie nowość na tym blogu. Swoim muzycznym gustem dzieliłam się z Wami w takich wpisach jak: „Tego słucham”, „Co ci w duszy gra” czy „Muzyczny kalejdoskop”. Moja playlista ciągle się poszerza i co rusz dołączają do niej piosenki, o których sobie przypominam, ale również te nowsze, z którymi staram się być na bieżąco. I choć nie jestem aż tak dobrze zorientowana w tym całym muzycznym świecie, jak przed laty, gdy byłam nastolatką śledzącą listy przebojów, to co nieco wiem i mojej uwadze nie mają szans umknąć utwory mieszczące się w moich osobistych ramach tego, co mogę nazwać moją nutą.
Dziś dla odmiany nie będzie o piosenkach, a samych melodiach, które zwróciły moją szczególną uwagę i skradły serce. O tych lubianych od lat i tych, które nie należą może do nowości, jednak zostały dopiero teraz przeze mnie odkryte, całkiem przypadkowo i w dość prozaicznych okolicznościach.
No to zaczynamy:
Na pierwszy rzut chcę przypomnieć Wam melodię walca z filmu „Trędowata” skomponowaną przez Wojciecha Kilara znanego polskiego pianistę, kompozytora muzyki poważnej, religijnej i filmowej, kawalera Orderu Orła Białego.
„Trędowata” to polski melodramat w reżyserii Jerzego Hoffmana, który widziałam niejeden raz i jednym z momentów, który zrobił na mnie szczególne wrażenie jest scena, w której główni bohaterowie tańczą walca, właśnie do wspomnianej muzyki.
Dla tych, którzy nie kojarzą tego filmu, bo np. należą do młodego pokolenia, w dużym skrócie nadmienię, że film przedstawia historię miłości guwernantki Stefanii Rudeckiej (Elżbieta Starostecka) i ordynata Waldemara Michorowskiego (Leszek Teleszyński). Ich związek to typowy mezalians tamtych czasów. Pomimo, że ich miłość zwycięża wszelakie przeszkody i wymogi stawiane związkom w tamtych czasach, dochodzi do tragedii, a bohaterowie można by powiedzieć są ofiarami kryteriów miłości, w których ich uczucie się niestety nie mieści.
Główna i tytułowa bohaterka umiera i tu nie moglibyśmy powiedzieć, że miłość „wszystko przetrzyma”, zostaje okrutnie zniszczona przez arystokratyczne środowisko, dla którego status społeczny jest ważniejszy niż szczere uczucie łączące dwoje ludzi.
Film to adaptacja powieści Heleny Mniszkówny, którą miałam okazję przeczytać wiele lat temu.
Sceny z tego filmu odnajdziecie na kanale You Tube.
Na drugi rzut idzie muzyka z filmu „Miasteczko Twim Peaks” w reżyserii Davida Lyncha i Marka Frosta.
Serial to opowieść o śledztwie prowadzonym przez agenta FBI w sprawie morderstwa uczennicy liceum. Serial po raz pierwszy został wyemitowany w 1990 roku. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie sobie przypomnieć czy oglądałam jakiekolwiek sceny tego serialu, ale pamiętam dobrze tę charakterystyczną, tajemniczą muzykę stworzoną przez Angelo Badalamenti.
Kolejnym utworem trafiającym w mój muzyczny gust jest melodia odtwarzana przez wielu wykonawców np. Leo Rojas, Janusz Gajec, Edward Simoni, jednak najbardziej znane wykonanie należy do Gheorgha Zamira i kompozycji Jamesa Lasta (1977). Utwór został wykonany na fletni Pana. Mowa tu o utworze „Samotny Pasterz”.
Ta piękna melodia najbardziej przemawia do mnie w wersji Janusza Gojca, Wy również musicie ją usłyszeć.
Na koniec zostawiłam najlepszą z najlepszych, oczywiście w moim odczuciu. Jest to melodia, na którą natknęłam się przypadkiem w całkiem banalny sposób, a mianowicie podczas publikacji zdjęć w relacji na facebooku. Jeśli udostępniacie zdjęcia w relacji, to zapewne wiecie, że facebook podpowiada, jakiej muzyki możecie użyć. I w taki właśnie sposób natknęła się na tę muzykę, być może facebook dopasował ją do mojego gustu, tego nie wiem. Tak czy inaczej dzięki temu poznałam utwór „The moment”, którego wykonawcą jest Kenny G, a właściwie Kenneth Gorelick – amerykański saksofonista, klarnecista, producent muzyczny, jego specjalność to smooth jazz. Sam swoją muzykę określa mianem „współczesnej neoromantycznej”. Muzyk wykorzystuje techniki improwizacji i wirtuozerskie granie na sopranowym saksofonie. W 1994 roku wygrał nagrodę Grammy w kategorii - Najlepsza instrumentalna kompozycja za piosenkę „Forever in Love”.
Wszystkie utwory tego muzyka robią wrażenie, na mnie największe wywarł utwór „The moment”, do którego odsłuchania zachęcam.
Ten utwór to również nazwa albumu wydanego w 1996 roku, album zawiera utwór o tym samym tytule. Wszystkie melodie znajdziecie oczywiście na kanale You Tube.
Jest jeszcze jedna melodia, która chodzi mi po głowie, a której tytułu i wykonawcy nie znam. Nie udało mi się również znaleźć jej nawet nucąc zapamiętany fragmentu, co również jest do zrobienia na You Tube oraz innych aplikacjach przeznaczonych do szukania muzyki. Być może kiedyś uda mi się znaleźć tę muzykę i na pewno nie omieszkam się nią z Wami podzielić.
Być może kiedyś stworzę wpis z moją aktualna listą ulubionych piosenek i melodii, na ten moment liczba tych utworów sięga około 300. Nie mam chyba wyjścia, jak tworzyć wpis „na raty”.
Na dziś to tyle. Chętnie usłyszę muzykę bliską Waszemu sercu, a może dzięki niej poznam kolejną, która dołączy do mojej osobistej playlisty.
Komentarze
Prześlij komentarz