Stała jest tylko zmiana
Z czym kojarzy ci się słowo „ZMIANA”?
Jakie wywołuje w Tobie emocje?
Ten wpis chciałabym poświęcić zmianom w różnych kontekstach, może odkryjesz, które podejście jest bliskie Twojemu sercu i dlaczego.
Stała jest tylko zmian
Być może brzmi to trochę niezrozumiale, bo jeśli coś jest stałe, to nie może być zmienną i odwrotnie. Jednak jak się okazuje, zmiany wpisane są w nasze życie i dokonują się nieustannie w nas i na naszych oczach. Nawet, gdy wydaje się nam, że nasze życie stanęło w martwym punkcie, to zmieniamy się my jako ludzie pod wpływem różnych doświadczeń i sytuacji. Mimo, że te niewielkie zmiany są ledwie zauważalne i przebiegają powoli, to zmiana dokonuje się cały czas, każdego dnia.
Jeśli nie możesz czegoś zmienić - zmień podejście
Jedna z moich ulubionych życiowych myśli przewodnich brzmi: „Nie na wszystko mamy wpływ, ale to my decydujemy, co z tym zrobimy”. Są rzeczy poza nasza kontrolą, ale to ja wybieram, jak na to zareaguję. Dzięki temu odzyskujemy swoją moc i wychodzimy z roli ofiary, stajemy się sprawczymi ludźmi i możemy wtedy powiedzieć – ja decyduję.
Jeśli nie możemy zmienić jakiejś sytuacji, możemy zmienić podejście, czyli myślenie o tym. I choć czasem wydaje się to być nierealnym, wręcz nie do zrobienia, to możemy śmiało powiedzieć, że wszystko w naszych rękach, a w tym przypadku raczej w myślach. Przecież ta sama sytuacja, dla jednych jest problemem, dla innych tylko wyzwaniem, a wszystko to za sprawą naszych myśli, bo jak mówią każda sytuacja jest neutralna, a tylko nasze reakcje różne.
Dopóki nie zaakceptujesz, nic się nie zmieni
To chyba największy paradoks, jaki usłyszałam w swoim życiu. Zmiana dokonuje się przez akceptację. Dopóki nie zaakceptujemy siebie takimi, jakimi jesteśmy, nie jesteśmy w stanie się zmienić, w takim przypadku nasze dążenie do zmiany będzie walką. Mówią, że dopóki nie zaakceptujesz swojej wagi, nie schudniesz. Dopóki nie zaakceptujesz jakiejś rzeczy, taką, jaka jest, nic się nie zmieni. Chcemy zmieniać wszystko i wszystkich. Myślimy, że jeśli przyjmiemy siebie takimi, jakimi jesteśmy, to już nie będzie nam się chciało dążyć do czegokolwiek. Tajemnica, jak się okazuje, tkwi w tym, że dopiero wtedy będziemy mieli siłę i chęć, by dążyć do upragnionej metamorfozy. Metoda lustra, czy znana w psychologii projekcja, głosi, że to, co przeszkadza nam w innych jest wypartą i zepchniętą do podświadomości prawdą o nas, dlatego wszystko to, czego nie akceptujemy w sobie dostrzegamy w innych, inaczej nie mielibyśmy szans tego zobaczyć. Te wyparte cząstki nas to tzw. cienie. Skąd te cienie powstały w nas? Cienie, to te rzeczy, których nie akceptowali w nas rodzice, a z racji tego, że dziecko jest zależne od rodziców i chce za wszelką cenę ich zadowolić, nawet kosztem własnych potrzeb, musi zagłuszyć, te nieakceptowane cechy w sobie. Dla dziecka bowiem, najważniejsza jest miłość rodzica. Moglibyśmy iść dalej i stwierdzić, że jeśli zaakceptujemy w sobie te wyparte aspekty, czyli to, co przeszkadza nam też w innych, dopiero wtedy zaakceptujemy siebie i innych ze wszystkimi niedoskonałościami. O tym mówi przekazanie miłości - „A bliźniego swego, jak siebie samego”. Aby pokochać innych, muszę zacząć od siebie. Im więcej miłości do siebie, tym więcej jej do innych. To, co przez wieki było nazywane egoizmem, nie jest niczym nowym, bo już w Biblii pisano o miłości własnej, jako jedynej drogi do pokochania drugiego człowieka.
Przypomina mi się pewne indiańskie przysłowie:
„W każdym z nas walczą dwa wilki.
Jeden jest zły, czyli gniew, zazdrość, chciwość, uraza, kłamstwo, pogarda, ego
Drugi jest dobry, czyli radość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, życzliwość, empatia i prawda.
Który wilk wygrywa?
Ten, którego karmisz”
Do tego powiedzenia odnosiło się wiele osób i jak się okazało, dopóki nie zaakceptujesz w sobie dwóch postaci wilków, nic nie wskórasz, nie masz szans, a walcząc z tym złym, już przegrałeś.
Lęk przed zmianą
Dlaczego nie lubimy zmian? Wyjaśnienie jest proste i banalne. Nasz umysł tego nie toleruje. Zadaniem Twojego umysłu jest tylko przetrwać, a nie się rozwijać. Dlatego często sabotujemy swoje decyzję, tkwimy w bezpiecznej strefie komfortu, bo tak łatwiej. Nawet, jeśli sytuacja nam nie sprzyja, nie przynosi satysfakcji, to podjęcie działania wydaje się być jeszcze trudniejsze. Prawdziwym jest słynne powiedzenie: lepsze znane piekło, niż nieznane niebo. To dlatego, nie odchodzimy z pracy, w której jesteśmy wypaleni i znudzeni, to dlatego tkwimy w niesatysfakcjonujących i nieszczęśliwych związkach, to dlatego nie podejmujemy realizacji celów, o których marzymy latami.
Mimo, że jesteśmy zmęczeni dobrze znaną rzeczywistością, nie robimy nic, by to zmienić, wolimy narzekać i wchodzić w rolę pokrzywdzonego człowieka. Może powinniśmy zadać sobie pytanie - skoro nie ma siły, by coś zmienić, czy mam siłę tkwić w tym, co nie czyni mnie szczęśliwym człowiekiem? Brak podjęcia decyzji o zmianie, często jest podszyte lękiem i pytaniem - co będzie dalej, czy damy radę? Nie podejmując decyzji, decydujemy się tkwić dalej w tym, co mamy – a to też decyzja.
Nie możesz zmienić innych, ale możesz zmienić siebie
Często oczekujemy zmiany od innych, myślimy, gdyby ten mąż był inny, gdyby te dzieci były inne, byłoby lepiej. Nie mamy magicznej różdżki, by zmieniać ludzi wokół siebie, ale możemy zmienić siebie. Gdy zmieniamy siebie zmieniają się ludzie wokół nas. Jak mawiają myśliciele, chęć zmiany innych to znak, że jednak nie kochamy ich takimi, jakimi są. Jeżeli nie jesteś szczęśliwy sam ze sobą, to nawet zmiana innych pod Twoje dyktando, nie sprawi, że będziesz bardziej zadowolony z życia, to po prostu wymówka, by zwalić na innych przyczyny własnego słabego samopoczucia. Często odwracamy uwagę od sedna problemu, zrzucając winę na drobiazgi we własnym życiu np. pogodę. Jeżeli w danym dniu mam superhumor, czy może mi go popsuć brak słońc lub deszcz, jeśli mam dobry humor prawdopodobnie nawet nie zauważę kropel deszczu, a nawet jeśli, nie zepsują mi dnia. I odwrotnie, jeśli coś nie działa w moim życiu, a wszystko przecież wynika z subiektywnych doznać, to czy rozweselą mnie wtedy promienie słońca? Będą bez znaczenia.
Druga osoba nie zmieni się przez „Twoje chcenie”. To ona musi chcieć zmiany. Czy żona mająca męża alkoholika jest w stanie go zmienić? Nie. Dopóki on sam nie zrozumie, że ma problem i sam nie będzie chciał zmiany, jej gadanie i gderanie nic nie da. Jedyną osobą, która może się zmienić jest ona sama. Brzmi dziwnie? Przecież to nie ona ma problem alkoholowy. Jeśli zmieni swoje nastawienie, zrozumie, że nie zasługuje na życie u boku kogoś, kto niszczy rodzinę, nic się nie zmieni. Jej odejście może być bodźcem do zmiany jej męża. Zmieniając siebie, zmienia się wszystko, jej mąż się opamięta albo ona wygra lepsze życie dla siebie i swojej rodziny, bez niego, ale lepsze i spokojniejsze. Zajmujesz się sobą, nie innymi, kochasz innych, ale też siebie. Nie pozbawiaj siebie mocy, nie odbieraj jej innym.
Szaleństwem jest robienie wciąż tego samego i oczekiwanie różnych rezultatów
To słowa Alberta Einsteina. Robimy wciąż to samo, oczekując, ze zmiana dokona się sama. Tłumaczymy, prosimy, wywieramy pozorną presję i nic się nie zmienia. Zmiana to często postawienie granic. Jeśli ktoś nas nie szanuje i poniża, czy ciągłe domaganie się szacunku, proszenie o zmianę postępowania coś da? Jeśli robimy to miesiącami, a nawet latami, prosimy o uwagę i nic, to czy nie jest szaleństwem oczekiwać innych rezultatów. Jeśli coś nie zadziałało, to już nie zadziała. Jedyne, co możemy zrobić, to zabrać się z dobrze znanej sytuacji, to jedyna rozsądna rzecz, jakiej możemy dokonać. Ciągłe pozwalania na przekraczanie naszych granic, to brak szacunku do siebie samych, to my pokazujemy innym, jak mają nas traktować. Nie szanują nas inni, bo my sami siebie nie szanujemy, pokazujemy im często, jak mają nas traktować.
Tylko krowa nie zmienia poglądów
Powiedzenie stare jak świat, powinniśmy zadać sobie pytanie - czy takie podejście nam służy? Czy mam kurczowo trzymać się czegoś, tylko dlatego, że kiedyś coś powiedziałam? Czy mam obstawać przy swoim tylko dlatego, że kiedyś się zdeklarowałam do zrobienia lub niezrobienia czegoś?
Jesteśmy ciągłą zmianą, nierzadko myślimy według dywizy - gdybym wtedy miał to doświadczenie, co teraz, nie popełniłbym tylu błędów. Ale gdybyś nie popełnił tylu błędów nie miałbyś tego doświadczenia, które masz.
Z upływem lat patrzymy na życie zupełnie inaczej, czasami dziwimy się, jak mogliśmy postąpić tak a nie inaczej, a to nic innego, jak doświadczenie życiowe. Czy właściwym jest zatem chęć przekonywania siebie samego do bycia wiernym poglądom, których już sami nie czujemy? Musicie sami sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Zmiana to plusy i minusy
Czy zmiana to coś złego czy dobrego? Zapewne to zależy od sytuacji, jednak musimy pamiętać, że każda zmiana niesie ze sobą konsekwencje. Często ocenianie sytuacji w kryteriach lepiej lub gorzej nie ma sensu, czasem wystarczy powiedzieć - inaczej.
Zmiany z pozoru najlepsze niosą za sobą konsekwencje, o których na początku nie myślimy, jesteśmy zafascynowani i odurzeni euforią. Przedstawię Wam to na przykładzie, który to wymyśliłam na poczekaniu. Załóżmy, że kupujemy duży upragniony dom, możemy powiedzieć, że jest to ta pozytywna zmiana, planowana od lat, nierzadko to wisienka na torcie, by wieść jeszcze bardziej satysfakcjonujące życie. Jednak, czy ta sytuacja ma tylko pozytywny aspekt? Wraz z posiadaniem dużego domu zwiększają się rachunki oraz powierzchnia do sprzątania.
Odwrotna sytuacja - zwalniają nas w pracy, przez chwilę zostajemy bez środków do życia, ale po chwili okazuje się, że zyskujemy pracę marzeń lub dostajemy mniej intensywną i pomimo mniejszych zarobków odbudowujemy relacje z rodziną, czy zatem jest to zła zmiana?
Największa zmiana to stać się sobą
Czy nie jest to inspirujące? Jeśli mamy stać się sobą, to tak, jakbyśmy byli doskonali tacy, jacy jesteśmy, a raczej tacy, jacy zapomnieliśmy, że jesteśmy. Jak mówi rozwój duchowy, jesteśmy doskonali, tacy jacy jesteśmy, ale też wiemy, że przecież nie ma ideałów. Można powiedzieć jesteśmy doskonale nieidealni albo idealnie niedoskonali. Jesteśmy wystarczający tacy, jacy jesteśmy, jesteśmy wartościowi przez sam fakt, że istniejemy. Nauczyliśmy się wartościować siebie poprzez etykiety, tytuły. Największy sukces człowieka, to po prostu cieszyć się sobą, bez udowadniania swojej wartości, to też poczucie, pragnienia tego, co się ma, a nie ciągłego dążenia i niekończącego się niedosytu. Jedyna osobą z jaką możemy się porównywać, jesteśmy my z przeszłości. I nawet, jeśli chcemy zmienić, jakieś aspekty siebie, to priorytetem jest ukochanie ich w sobie i to najlepszy klucz do zmiany. Czy brak zgody na siebie samego, to przypadkiem nie zdrada siebie? Mówi się, że nasza prawda jest nieodkryta, że pod wszystkimi cechami jest nasza prawdziwa natura. Mówi się również, że prawdziwa natura jest pod dobrze znanym idealizowaniem lub demonizowaniem danego człowieka. Jesteśmy przyzwyczajeni do ciągłego doskonalenia siebie.
Pytanie - czy, aby to jest nasza wewnętrzna potrzeba? Czy moje dążenie jest moim pragnieniem, czy udowadnianiem swojej wartości innym? Jaka intencja jest pod moim zachowaniem.
Czasami to samo zachowanie i postępowanie ma zupełnie inną genezę.
Weźmy na tapetę osobę, która ciągle podnosi swoje kwalifikacje, możemy stwierdzić, że jest kimś kto wierzy w siebie, dlatego dąży do celu, ale może być to dowód na poczucie braku i chęci udowadniania swojej wartości innym. Dla odmiany osoba wydawać by się mogło nie dążąca do niczego, jest osoba wycofaną, bez wiary we własne możliwości, z drugiej strony, być może ma poczucie spełnienia i nie musi już nikomu ani sobie niczego udowadniać.
W całym procesie socjalizacji, czyli wychowania w rodzinie, kształtowania nas w szkole czy wśród przyjaciół, nierzadko zatraciliśmy własne pragnienia, bo życie, to też dostosowywanie się do wymogów i norm społecznych. Często niestety związane jest ze zdradą naszych wewnętrznych pragnień i potrzeb.
Najlepszym przykładem na to jest funkcjonowanie dzisiejszego systemu edukacji, gdzie dzieci po siedmiu, ośmiu godzinach siedzenia w ławce, przybywają do swoich domów, by spędzić kolejne godziny na zakuwaniu do sprawdzianów lub bieganiu na korepetycje. (Szkoła to temat rzeka, na inny wpis i choć potrzebna i niezbędna, to dzisiejsze nauczanie pozostawia wiele do życzenia). Gdzie jest czas na realizowanie własnych zainteresować, a chociażby odpoczynek i reset przed kolejnym dniem? Czy w ten sposób nie zatraca się własnej natury. Czy nie jest to przypadkiem droga do zapomnienia - czego chce i kim mogę się stać w najbardziej sprzyjających warunkach. Czy nie jest to utwierdzanie się w przekonaniu – najpierw obowiązki, potem przyjemności.
Skupianie na zaspokajaniu oczekiwań wszystkich wokół, to droga do zatracenia siebie, czasem bezpowrotnie. Niestety tak kształtują się postawy nazywane w dorosłym życiu pracoholizmem czy perfekcjonizmem. Tkwiąc w ciągłym „muszę” a nie „chcę”, to właśnie droga do zapomnienia kim jesteśmy naprawdę. Nie wspominając już o dążeniu młodzieży do iluzji doskonałości wyznaczanej przez trendy tiktoka lub instagrama.
Czy w dzisiejszym świecie jest w ogóle miejsce dla ludzi, którzy chcą być naprawdę sobą?
Czym w ogóle jest bycie sobą?
Nie ma dobrego momentu na zmianę
Jeśli czekasz na idealny moment, by coś zmienić, podjąć działanie, to daruj sobie, taki moment nigdy nie nadejdzie.
Zacznij zmianę teraz, z tym co masz, lepszej chwili nie będzie.
A ty lubisz życiowe zmiany?
Komentarze
Prześlij komentarz