O tańcu życia
Gdybym miała porównać życie do czegokolwiek, to porównałabym je do tańca.
Dlaczego?
Bo z życiem jest, jak z tańcem:
raz ty prowadzisz życie, raz życie prowadzi Ciebie (ty kreujesz to, co chcesz, innym razem bywasz zaskoczony wydarzeniami);
raz jesteś w rytmie, a raz poza nim (nie ogarniasz i masz natłok zajęć, ale też nierzadko zdarza ci się wyjść przed szereg);
czasem odtwarzasz znany schemat, innym razem jest to freestyle;
improwizujesz i wychodzi ci to lepiej niż realizacja planu dopiętego na ostatni guzik;
zdarza się, że potrzebujesz publiczności, by uznała, to co robisz, innym razem zatracasz się i podążasz za samym sobą, nie zważając na opinie innych;
jesteś w centrum i w ogóle ci to nie przeszkadza, gdy za chwile wybierasz kącik, by móc wybrać rolę obserwatora;
odpuszczasz kontrolę i zastanawianie się nad każdym ruchem, okazuje się to najlepszym rozwiązaniem;
raz jesteś zaproszony, by doświadczać życie, innym razem ty zapraszasz kolejne zdarzenia;
najprostsze rzeczy rozkładają cię na łopatki, innym razem nie masz sobie równych, wykonujesz życiowe „figury”, o które nie podejrzewałbyś samego siebie;
uważasz siebie za najlepszego tancerza, za chwilę widzisz, ile jeszcze lekcji przed Tobą;
raz ty tańczysz, innym razem taniec tańczy Ciebie; żyjesz życie, życie żyje Ciebie;
bronisz się, a później mówisz - tak chce jeszcze, połykasz bakcyla i to początek twojej przygody;
masz grono wiernych wielbicieli, innym razem nikt nie widzi tego, co robisz;
masz ochotę, by zwolnić rytm, czasem idziesz przez życie jak szalony;
masz ochotę uciec i nie powrócić na parkiet życie;
wybierasz spokojne rytmy, by za chwilę, to inni nie mogli nadążyć za
Tobą;
czekasz na zielone światło i przyzwolenie od innych, innym razem nie przychodzi ci do głowy, by kogokolwiek pytać o opinię;
czujesz, że sala balowa (życiowa) jest Twoja i należy tylko do Ciebie, a czasem chcesz schować się i być niezauważonym;
padasz zmęczony, by za moment odradzić się, jak feniks z popiołów;
czekasz na odpowiedni moment, by zacząć, innym razem stawiasz wszystko na jedna kartę;
tańczysz (żyjesz) nawet nie wiedząc, że właśnie przestali grać;
przestajesz tańczyć (żyć), gdy jeszcze nie padł ostatni dźwięk;
boisz się postawić pierwszy krok, za jakiś czas biegniesz, jak szalony dziwiąc się samemu sobie, dlaczego tak długo czekałeś;
czekasz na odpowiedni moment, najlepszy czas, którego nigdy nie nadejdzie, czasem zaczynasz z tym, co masz, tak po prostu; w tańcu też nie musisz czekać na zaproszenie, ulubioną muzykę i przyzwolenie;
nie zważasz na to, co wypada, trzeba, co się powinno zrobić, po prostu idziesz za głosem serca;
nie ważne ile wiesz, jaki masz warsztat i wypracowaną technikę, po prostu wybierasz tańczyć – żyć tak jak chcesz;
pozwalasz, by Cię prowadzono, innym razem to Ty jesteś wodzirejem i „rozkręcasz życiową” zabawę;
dla jednego taniec (życie) to wolność, przywilej i okazja, dla innego przymus, przypadek, pomyłka, które trzeba zrealizować i odhaczyć;
sam nadajesz mu znaczenie, widząc sens samego przeżywania, innym razem pozwalasz, by oceny innych decydowały o Twoich przyszłych decyzjach, doznaniach i planach;
cieszysz się na sam moment, by zacząć, po chwili chcesz zrezygnować, poddać się i mieć spokój;
czekasz na oklaski i najwyższe noty, innym razem nie ma to znaczenia, bo najważniejsza jest przyjemność z realizacji zadań, a nie efekt końcowy uznany przez innych;
odkładasz na potem, bo pozornie jeszcze jest czas, nim się obejrzysz okazuje się, że jest po balu;
wpadasz spóźniony, ale przecież lepiej późno niż wcale, lepiej zatańczyć raz a dobrze, rozpłynąć się w doznaniach niż przetańczyć cały bal nie mając, żadnej przyjemności z przeżywanych chwil;
chcesz kończyć, niecierpliwie wsłuchując się w ostatnie takty muzyki, innym nie możesz doczekać się wirowania i czujesz rozczarowanie, gdy życie mówi pas;
potrzebujesz, by ktoś dotrzymał ci kroku, czasem inni podążają za tobą;
nie czekasz na idealny moment i melodię, po prostu bierzesz to, co jest;
chcesz zabłysnąć, innym razem po prostu jesteś i nie zważasz na nikogo;
wychodzisz na parkiet życia idealnie przygotowany, wystrojony, innym razem życie porywa ciebie do tańca, jesteś, jakby wyrwany ze snu;
nie chodzi, żeby było idealnie, ale żebyś się rozkoszował każdym momentem na parkiecie życia;
potrafisz się cieszyć samym tańcem (życiem), nie wczuwając się w to, czy jesteś w rytmie, czy poza nim, czy Twoja technika wykonywanych kroków jest idealna czy pozostawia wiele do życzenia, czy zrobisz dobre czy nie najlepsze wrażenie, po prostu tańczysz - żyjesz;
tańczysz nie wiedząc o tym, że w ogóle ci wychodzi, tak, jak żyjesz, nie wiedząc czym jest prawdziwe życie;
taniec to sztuka, taka sama jak życie;
Życie, jak taniec nie musi być idealne, ważne, żeby było satysfakcjonujące, dobre i spełnione. Czasem wystarczy, że dasz się poprowadzić, a czasem to Ty musisz wymyślić najwybitniejszą choreografię i zainspirować innych.
Taniec, to jedna z tych rzeczy, o których mogę powiedzieć, że tak, to jest to i że uwielbiam. Stąd moje życiowe epizody, o których miałam już okazję wspomnieć w swoich wcześniejszych wpisach. Z utęsknieniem zawsze czekam na imprezy okolicznościowe z tańcem w tle lub na jego czele, na momenty, w których mogę wyjść na parkiet i po prostu tańczyć, idealnie lub nie, ale tak, jak lubię.
A Ty do czego chciałbyś porównać życie?
Życie jest, jak... .
Komentarze
Prześlij komentarz