Walentynki 2025

 

Walentynki – obchodzić, czy nie obchodzić? Oto jest pytanie. Dziś postaram się odpowiedzieć na nie, a raczej postaram się Was przekonać, że to osobista kwestia każdego z nas. Dlatego bezsensownym jest podpisywanie się pod dobrze znanymi internetowymi hasłami typu: „jestem mężatką, więc walentynki mam codziennie” lub „dziś się kochamy, a jutro wraca wszystko do normalności”. Nie wiem, jak Wy, ale dla mnie pod tymi hasłami ukryte jest ździebko zazdrości, może nieuświadomionej, ale zawsze zazdrości albo egoizm, który jest mylnie definiowany i nie jest, jakby się mogło wydawać myśleniem o sobie, ale ciągłą chęcią narzucania własnego zdania, sugerowania, co inni mają myśleć, czuć, przeżywać i robić, to przejaw najwyższego egoizmu, pod którym kryje się szukanie potwierdzenia, że to ja postępuje właściwie.

Zamiast tego wszystkiego moglibyśmy się na przykład skupić na sobie i zadać pytanie - jak ja chciałbym/chciałabym spędzić walentynki? Czy w ogóle mam ochotę o nich pamiętać? Jeśli nie - to dlaczego? Dlaczego drażni mnie postawa tych, którzy wybierają inaczej i chcą przeżyć ten dzień po swojemu?

Jak to mówią – co Cię tyka, to Cię tyczy, odnosi się to do naszych reakcji na różne sytuacje. Podobnie jest z walentynkami, które budzą skrajne emocje, jak mało które święta.

I tak się zastanawiam, że skoro walentynki, zdaniem wielu powinny być codziennie, dlaczego nikt nie pisze, że urodziny też powinny być codziennie, że Boże Narodzenie powinno być codziennie, że Dzień Matki powinien być codziennie, że Dzień Dziecka powinien być codziennie. Przecież każdego dnia powinniśmy traktować drugiego człowieka z życzliwością, szacunkiem, uważnością, nie trzeba czekać na ważne okazje, by tak się stało. To jest oczywiste, jednak w tych ważnych dniach w sposób szczególny akcentujemy to, na co wskazuje kalendarz.

Dlaczego, więc walentynki są tak demonizowane?

Czy jeśli ktoś obchodzi je w sposób szczególny, to oznacza, że w kolejnych dniach będzie źle traktował ukochaną osobę i odnosił się do niej z nienawiścią?

Czy, jeśli ktoś nie obchodzi tego święta oznacza, że naprawdę codziennie celebruje obecność ukochanej osoby, np., przygotowując co wieczór kolację przy świecach, czy wręczając bukiet czerwonych róż?

Moglibyśmy pójść krok dalej i zadać pytanie – po cóż świętować rocznicę ślubu? Przecież każdy dzień związku powinien być wyjątkowy. Tylko czy takie rocznice nie dają nam możliwości celebracji chwili, okazji, by ten dzień był inny od pozostałych 364? Szczerze mówiąc nie zdarzyło mi się nie świętować rocznicy ślubu, czy o niej zapomnieć. Daleka jestem również od zastanawiania się - czy inni mają podobnie. Szczerze mówiąc nie dociekam i nie bardzo mnie to nawet interesuje, podobnie jest z walentynkami, mój post nie ma na celu przekonywać Was, co do tego, że warto je obchodzić, jest raczej zachetą, by przeżyć ten dzień po swojemu i zgodnie z tym, co się uważa za słuszne, a nie z tym, co jest ogólnie promowane.

Szukamy wciąż akceptacji własnych decyzji, a tak usilnie mamy nieodpartą chęć przekonywania innych, narzucania własnego zdania, jakby to, co myślimy było jedyną słuszną drogą.

Prawda jest taka, że gdyby Internet nie żył takim życiem, jakim żyje obecnie, powyższych rozkmin i wątpliwości w ludziach nie byłoby tak wiele. Czujemy się czasem wręcz zobowiązani podzielić się własną opinią, zupełnie zapominając, że ktoś ma własną nie mniej słuszną niż nasza.

Gdy dziś Internet obiegną zdjęcia ze świętowania walentynek, nie mniej będzie komentarzy, które będą mówić więcej o komentujących aniżeli samych nadawcach zdjęć. Od razu przypomina mi się każde zakończenie roku szkolnego, gdy media społecznościowe zalewa fala fotografii świadectw z czerwonym paskiem. Sama wielokrotnie poświęcałam uwagę temu tematowi, pisząc, że każde dziecko zasługuje na docenienie, że wyniki nie stanowią o wartości dziecka, że zaangażowanie nie przekłada się na oceny, a czasem wręcz odwrotnie i to wszystko jest prawdą tylko jak zawsze należałoby zadać sobie pytanie, dlaczego tak bardzo kolą w oczy udostępniane zdjęcia przez rosnących w dumę rodziców wzorowych uczniów? Może tam też jest odrobina zazdrości i pytanie – czemu mojemu dziecku się nie udało?

Postępowanie i decyzje innych mówią o nich, ale nasze reakcje na poczynania drugiego człowieka nie mniej mówią o nas samych.

To, co inni udostępniają w sieci – jest o nich.

To, w jaki sposób na to reagujemy – jest o nas.

Każdy ma prawo udostępniać, to, co mu się podoba, licząc się z reakcjami odbiorców. Nasza reakcja na krytykę jest o nas, to czy bierzemy wszystko do siebie jest naszym wyborem.

I znów przypomina mi się sytuacja, gdy pewna aktorka w listopadzie pochwaliła się ubraną choinką, poruszenie wśród internautów ogromne, bo przecież świąteczne drzewko zdobiło salon na ponad miesiąc przed świętami. W sieci lawina komentarzy wiadomej treści. Wiele osób nie tylko krytykowało, ale też pytało - czy warto pokazywać i narażać się na komentarze, które do pochlebnych należeć nie będą?

Myślę sobie, że gdyby nie publikacje wielu zdjęć, nie byłoby tylu kontrowersji, jednak przecież każdy z nas ma prawo udostępniać to, co mu się podoba, tak, jak każdy kto nie chce tego robić ma prawo do swojej prywatności.

Reakcja na krytykę innych osób to prawda o nas, ktoś mnie krytykuje ma prawo, a ja mam prawo nie brać tego do siebie. Wybór jest zawsze mój.

Żeby bardziej to zobrazować wyobraź sobie, że ktoś pod Twoim adresem skieruje dość ostre słowa, o kim to będzie świadczyło? Możesz powiedzieć, że nadawcy daleko do człowieka cechującego się wysoką kulturą osobistą, że jest nerwowy i że ma problemy, to wszystko jest prawdą, jednak to, w jaki sposób będziesz reagować będzie świadczyło o tobie, jeśli przejmiesz się jego opinia, to tak, jakbyś miał takie samo zdanie na swój temat co on na twój. Rozpamiętywanie o tym jest dowodem, że tak naprawdę w ten sam sposób myślisz o sobie.

Inny przykład?

Wyobraź sobie męża, któremu daleko do okazywania szacunku swojej żonie, kto ma się to zmienić on czy ona? Dla większości odpowiedź jest oczywista i powiedzą, że on, jednak czy na pewno? Czy przypadkiem nie jest tak, że pozwalanie na niepoprawne zachowanie ze strony bliskiej osoby, nie jest dowodem na brak szacunku dla własnej osoby. Dopóki ta kobieta tego nie zrozumie, nic się nie zmieni, dopóki nie zacznie szanować siebie, inni nie będą szanować jej, to ona pokazuje jak ma być traktowana przez innych. Nie zmienimy innych, ale możemy zmienić siebie, co za tym idzie, inni się zmienią lub odejdą.

Dzisiaj, gdy w mediach społecznościowych pojawią się zdjęcia o tematyce walentynkowej staniemy się obserwatorami, krytykami, komentującymi dosłownie lub tylko w myślach, będziemy doszukiwać się drugiego dna. Może jednak lepiej byłoby coś zaplanować, wtedy po prostu nie będziemy mieli ani czasu, ani ochoty, by śledzić poczynania innych, a skupimy się na tym, na co sami się zdecydujemy.

Obchodzisz walentynki jest ok, nie obchodzisz też jest ok.

Myśląc o przeszłości, przypominają mi się walentynki z czasów mojego dzieciństwa, gdy we wczesnych latach podstawówki obdarowywano się walentynkowymi kartkami tymi zrobionymi samodzielnie lub kupionymi w sklepie, sama jeszcze takie mam, od swojego cichego – jawnego wielbiciele, to miało swój urok i nikt wtedy nie zastanawiał się, czy sensem jest robienie takich rzeczy, kto chciał brał udział w takim walentynkowym „szaleństwie” charakterystycznym dla tamtych czasów, po prostu przyłączał się do tego, co dziś moglibyśmy nazwać – wyzwania.

Życzę Wam wspaniałych walentynek, spędźcie je w sposób, w jaki macie ochotę, bez względu na to, czy jesteście w długoletnim związku, czy dopiero raczkujecie pod tym względem, bez względu na to, czy jesteście w związku czy singlami, zróbcie coś po swojemu, nie tak, jak nakazują obowiązujące trendy. Jeśli jesteście sami zróbcie coś dla siebie, w końcu miłość własna to klucz do miłości drugiego, z pustego nawet Salomon nie naleje.

Przeżyj dzisiejszy dzień po swojemu. Zdradzę Wam tylko, że dziś jak w wehikule czasu przeniosę się w przeszłość, do czasów, których w sumie nie pamiętam, może jedynie, jakieś obrazy. Nie odmówię sobie podzielić się z Wami tym wszystkim w mediach społecznościowych.

Nie wiem, jak wy, ale ja dzisiejszego wieczoru zamierzam się świetnie bawić i nie zastanawiać się nad tym, co w danym momencie robią inni. I cieszę się bardzo, że miejsce, do którego udajemy się z mężem akurat dziś wieczór serwuje taki rodzaj atrakcji, bo tym samym mamy szansę spędzić niezapomniane walentynki w klimacie, w którym jeszcze nie było nam dane się znaleźć. Zdradzę Wam jeszcze, że w związku z tym mam okazję wykazać się kreatywnością, no i będzie to, co tygryski lubią najbardziej czyli – taniec, taniec i jeszcze raz taniec, więc jak dla mnie nie może być lepiej.

Udanych walentynek!




Komentarze

Popularne posty