Pasja

 

Dziś jak się okazuje wszystko, co nam pomaga, możemy uznać za formę terapii. Może to być muzyka, sport, książka, dowolny rodzaj sztuki, rozmowy, które dają ukojenia, pozwalają ukoić smutki, odreagować stres, wyregulować emocje, ogólnie mówiąc terapią może być cały wachlarz aktywności, który sprawia, że poprawia się nasze samopoczucie, a to z kolei przekłada się na nasze lepsze funkcjonowanie w życiu prywatnym i społecznym, daje poczucie sensu i spełnienia, ot to moja własna definicja terapii, którą stworzyłam teraz od tak, na poczekaniu.

Dziś chciałabym napisać o pewnej formie terapii, która istniała, gdy jeszcze nikt nie nie nazywał tego terapią. Ściślej mówiąc można powiedzieć, że to nawet autoterapia, czyli taka forma terapii, którą każdy może przetestować samodzielnie na sobie.

Brzmi tajemniczo?

Jeszcze chwila i wszystko będzie jasne.

Tę technikę terapeutyczną stosowałam na sobie, jako nastolatka, nie wiedząc nawet o jej zbawiennych właściwościach i nie przypuszczając, że dwie dekady później będę o niej pisać na moim blogu, ba jak zresztą miałam przypuszczać, gdy wtedy słowo Internet brzmiało dość awangardowo, tak, jak dziś konsternację wzbudza sztuczna inteligencja (AI).

Jeśli jeszcze nie wiecie o czym piszę, to nie przechodząc do dalszych linijek tekstu, zastanówcie się, co może kryć się pod tajemniczą formą terapii, która nie ma ograniczeń wiekowych, jest bezpieczna dla każdego, przynosi same korzyści, koi nerwy, wycisza, rozwija kreatywność, pozwala poznać siebie, może pełnić rolę powiernika, wzbogaca życie wewnętrzne, wzmacnia naszą refleksyjną naturę i jest znana od zarania dziejów.

To, o czym piszę ma jeszcze kilka walorów, po wymienieniu, których nie będziecie mieć wątpliwości, o czym będzie dzisiejszy wpis.

Dodatkowe atuty tej formy terapii, to: podtrzymywanie i rozwijanie umiejętności pisania, poszerzanie słownictwa, dążenie do dysponowanie większym zasobem słów, kształtowanie własnych wypowiedzi, porządkowanie myśli, forma polecana szczególnie dla osób skrytych.

Czy już wiecie, o co chodzi?

Oczywiście mowa o PAMIĘTNIKU.

Pamiętnik zaczęłam pisać, jako czternastolatka i tak go sobie prowadziłam do dwudziestego pierwszego roku życia. Miałam naście zeszytów, jak dobrze pamiętam każdy posiadał tytuł. Pamiętniki stały na półce w moim pokoju, a ja zasiadałam do pisania zawsze wtedy, kiedy miałam ochotę, a że uwielbiałam pisać i przelewać moje myśli na papier, robiłam to dość często. Mojemu tworzeniu towarzyszyła muzyka w tle, a gdy tylko pozwalała na to pogoda, kolejne rozdziały mojego pamiętnika powstawały w przydomowym ogrodzie, aura to pisania była tam wręcz nieziemska. Jak widać kontakt z naturą, nie jest obojętny, jeśli chodzi o tworzenie.

I tak się teraz zastanawiam, czy do podjęcia decyzji o rozpoczęciu pisania skłoniła mnie moja refleksyjna natura, czy może to pamiętnik obudził we mnie refleksyjne podejście do życia? Moją domeną stało się zastanawianie nad różnymi rzeczami dużo głębiej aniżeli robili to moi rówieśnicy, tak przynajmniej mi się wydawało.

Czasami miałam wręcz wrażenie zatracania się w pisaniu, tak jakby myśli przepływały przeze mnie i znajdywały miejsce na kolejnych stronach zeszytu.

Myślę, że tak właśnie wygląda szczera pasja tworzenia, płynąca prosto z serca, gdy czas nie ma znaczenia, robimy coś z radością, nie szukamy pochwał, potwierdzenia, co do trafności własnego wyboru. I tak jest w przypadku prowadzenia pamiętnika czy dziennika. Tego typu twórczość jest przecież zarezerwowana tylko dla nas, nie potrzebuje publiki, uznania, wszystko, co się tam rozgrywa jest prawdą, bo w grę wchodzą nasze uczucia – jedyna prawda jaka istnieje, nie do zaprzeczenia.

Myślę, że dziś spisywanie własnych myśli nie jest czymś popularnym, co nie oznacza, że się w ogóle nie zdarza. Podobnie było i w tamtym czasie, gdy dla mnie pisanie było czymś ważnym i przynosiło spełnienie, zapewne dla kogoś innego mogło się zdawać, czymś dziwnym, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia, robiłam to przecież dla siebie, niewątpliwi pomagało mi to w moim wewnętrznym rozwoju.

Uważam, że prawdziwe pasje, nie są w kwestii mody, są ponad nią i ponad wszystkim. Prawdziwa pasja, wynikająca z pisania, to jak przejście na wyższy poziom życia, wzbogacenie go czymś więcej, oderwanie się od codzienności, próba patrzenia w głąb siebie. O ile typowy dziennik wiąże się z opisywaniem bieżących zdarzeń, o tyle mój pamiętnik, choć pisany często, nie nazwałabym typowym dziennikiem, a pamiętnikiem właśnie, skupiałam się bardziej na wewnętrznym przeżyciach, a nie zdarzeniach z dnia codziennego, oczywiście ich obecność wpływała zapewne na te wewnętrze stany. W moich pamiętnikach było dużo refleksji, pytań o sens życia, szukania odpowiedzi na pytanie - czym jest szczęście, pisałam o swoich marzeniach. Mimo, że pamiętniki zaczęłam pisać, jako nastolatka, to myślę, że moje treści były dość dojrzałe i poważne jak na mój wiek. Pamiętnik stał się moim przyjacielem, a nawet czymś więcej, jak mówią papier przyjmuje wszystko, mój pamiętnik nie dyskutował ze mną, nie oceniał, nie podważał mojego zdania, był całkowicie dla mnie, towarzyszył w ważnych momentach życia, podążał za mną i ze mną się zmieniał. Pamiętnik dorastał wraz ze mną, a przez siedem lat pisania trochę się tego nazbierało. Kolejne powstające jego części miały dla mnie wartość sentymentalną, pomimo tego kilka lat temu postanowiłam pozbyć się ich definitywnie, i to nie dla tego, że wszystko, to zaczęło wydawać mi się nieważne, ale tak po prostu, chyba musiał nadejść taki etap.

Tak, jak wspominałam moje przemyślenia były typowo życiowe, a ja do dziś pamiętam jedno z nich: „Życie jest jak bilardowa kula, która nie wiadomo, gdzie wpadnie i czy przyniesie wygraną”. Dziś powiedziałabym, że w tym stwierdzeniu było trochę mało sprawczości, chciałabym wierzyć, że pomimo wiary w całe to przeznaczenie, jednak mamy trochę wpływu na te „życiowe kule” i kreowanie życia odbywa się przy naszym udziale.

Dziś w dobie Internetu i jego wszelakich możliwości bez ograniczeń, może wybierać inne formy pisania pamiętników, ale to już nie to samo.

Myślę, że tak jak ebook nie zastąpi papierowej wersji książki, tak, jak emeil nie zastąpi tradycyjnej formy listu, tak elektroniczna forma pamiętnika nijak się ma do tradycyjnego pisania na papierze. Myślę, że w odręcznym pisaniu jest coś więcej, bo nie chodzi o to, żeby było napisane, a o to, żeby pisać i się w to pisanie zagłębiać. Książki, papier, pióro, jednak mają duszę, której nie posiada cały ten wirtualny, elektroniczny „światek”. Pomimo całego rozwoju techniki i urządzeń, istnieją jeszcze rzeczy, których pierwotnej formy nie zastąpi żaden ekskluzywny wynalazek.

Myślę, że sztuka, cokolwiek by to było: taniec, muzyka, malarstwo, pisanie, jeśli są tworzone z serca, mają duszę i to stanowi ich niepodważalną wartość.





Komentarze

Popularne posty