Memento mori

 

Mówi się, że w naszym społeczeństwie - śmierć, to temat tabu, to, co ze śmiercią związane często obracamy w żart. Świętną okazją do tego jest święto Halloween, które przyjęło się w naszym kraju i jest obchodzone coraz chętniej. Czy warto obchodzić to święto czy nie, to temat na inny wpis, aczkolwiek podejmować go nie mam zamiaru, uważam, że jest mnóstwo ważniejszych spraw, którym chciałabym poświęcić uwagę, aniżeli rozkminiać, czy dłubanie w dyni w celu zrobienia dekoracji, jest na miejscu lub czy zabawa - w cukierek albo psikus -to samo zło? Dziś „śmierć” chciałabym potraktować nieco poważniej, ale nie jako coś, co przeraża, a wręcz przeciwnie, śmierć rozumianą, jako nieodłączny element ludzkiego istnienia.

Śmierć, jako jedyny pewnik

Zapewne słyszeliście, że jedyne, co na pewno spotka człowieka to śmierć i podatki. Jeszcze nikt nie wynalazł cudownej mikstury na nieśmiertelność, choć większość żyje tak, jakby śmierć miała nie nadejść nigdy i pomimo że, wiemy, iż wieczni nie będziemy, to przebudzenie nadchodzi jedynie w dramatycznych okolicznościach, gdy owa śmierć stoi z nami oko w oko.

Przywykliśmy mówić: „taki młody, mógł jeszcze pożyć”, „miała rodzinę, odeszła zbyt szybko”. Śmierć, to jedna wielka zagadka, w ludzkim rozumieniu zawsze niesprawiedliwa, nikt nie powie, „odszedł zbyt szybko, ale jednak był”. Zwykle nie doceniamy tego czasu, który był dany, ale widzimy ten, który mógłby być jeszcze razem przeżyty.

Nie płaczesz za innymi, płaczesz za samym sobą

Bo ich już nie ma, dla nich jest obojętnym, co się z Toba dzieję, bez względu na to, czy wierzysz w życie pozagrobowe w chrześcijańskim rozumieniu, czy nie, to prawda jest taka, że płaczesz za cząstką siebie, której brakuje tego drugiego człowieka. Nie musisz już płakać za innymi, bo im już nic nie grozi, nic nie boli, a to, co udało im się zrobić tu na ziemi lub to, czego nie zrobili, nie ma żadnego znaczenia. Być może dostali coś wcześniej, na co ty będziesz pracował długie lata.

Jedyną osobą bez której nie możesz żyć jesteś Ty sam

Zapewne niejednokrotnie słyszeliście słynne „nie mogę bez Ciebie żyć”, „nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie”, jednak prawda jest taka, że jedyną osobą bez której nie możesz żyć, jesteś właśnie Ty. Możesz być pewny, będziesz ze sobą aż do śmierci, w każdej chwili swojego życia, w dobrych i mniej komfortowych momentach, ale zawsze aż po grób. Gdyby prawdą było stwierdzenie, że nie możemy bez kogoś żyć, oznaczałoby to niekończąca się żałobę, a ta mija prędzej czy później. Czy myślisz, że zmarli Twoi bliscy, chcieliby, abyś bez nich nie mógł funkcjonować, pogrążać się w rozpaczy, popadać w depresję? Jestem pewna, że to ostatnia rzecz, jakiej by Tobie życzyli, bo to oznaczałoby tylko jedno - brak miłości do Ciebie.

Cierpienie, to cena jaką płacimy za miłość

Życie w pojedynkę zupełnie bez nikogo, bez rodziny i przyjaciół, ma niepowtarzalny walor, nikt nie będzie płakać po twojej śmierci i ty nie będziesz płakać po śmierci bliskich ci osób. To sposób na ochronę przed bólem, tylko czym wtedy byłoby to życie? To tak, jakby nie wychodzić z domu w obawie przed wypadkiem, by minimalizować zagrożenie, tylko czy chodzi o ochronę życia za wszelką cenę, czy o życie w pełni, którego doświadczamy, nawet, gdy w grę wchodzą barwy wszystkich emocji?

Żałoba na Twoich zasadach

W naszej kulturze żałoba przybiera kolor czarny, powstrzymywanie się przez określony czas od zabaw, hucznych wyjść, przeżycie tego czasu w zadumie i wyciszeniu. Psychologia określa żałobę, jako przejście przez kolejne fazy, od wyparcia zdarzenia i buntu, aż po akceptację i pogodzenie się ze stratą. Brak zgody i lęk przed emocjami, nie przeżycie straty, mogą wiązać się z tym, że nieprzeżyta żałoba, będzie „kąsała” człowieka przez całe życie. Czasem jednak tak bardzo się bronimy, że to, co wydawać by się mogło jest nie do przeżycia, zostaje zepchnięte do nieświadomości. Dla innych możemy być postrzegani, jako najbardziej odporne osoby, jednak prawda jest taka, że nie mamy odwagi dotknąć najwrażliwszej części siebie. Najlepszym i jedynym, jak się okazuje wyjściem, jest obecność z trudnymi emocjami, to jedyna droga, by kiedyś móc znów poczuć radość. Nie możesz przecież poczuć prawdziwej radości, nie konfrontując się z naturalnym smutkiem i rozpaczą. Ciemny strój natomiast, ma być informacją dla innych, że jesteśmy po stracie osób bliskich, ma to być to znak, by traktowano nas z delikatnością, wyczuciem i wrażliwością. Tak, więc to tylko znak, a nie coś, co powinno być przymusem. Jeśli nie masz potrzeby wybierania czarnego ubioru, ocena innych na Twój temat, nie powinna mieć dla Ciebie żadnego znaczenia. Żałoba to osobista sprawa każdego i każdy ma prawo przeżyć ją po swojemu, nawet, gdy pewne zachowania nie mieszczą się głowach obserwatorów. Myślę, że w początkowej fazie wszystko jest normą, a jedyną dysfunkcją jest zachowanie ze strony obserwujących i oceniających poczynania tych, którzy radzą sobie ze strata tak, jak potrafią najlepiej, nawet, gdy odbiega to od norm ogólnie przyjętych.

Jesteśmy martwi za życia i najbardziej żywi w obliczu śmierci

Nie raz i nie dwa zapewne słyszeliście o ludziach, którzy przewartościowali swoje życie w obliczu śmierci, o tych, dla których najlepszym i najbardziej obfitym okresem życia był ten policzony, o ludziach, którzy po wyjściu z choroby, po ciężkich wypadkach zaczęli żyć na nowo i bardziej świadomie. Często osoby te mówią nawet o wdzięczności za trudne doświadczenia, bo dzięki nim obudzili się i żyją w końcu tak, jak żyć powinni zawsze. Choroba, starość i odchodzenie bliskich ludzi przeraża, jednak często już za ich życia żyjemy tak, jakby śmierć się dokonała, snujemy czarne scenariusze, a perspektywa odejścia, na dobre przysłania nam ostatni darowany czas. Potem, jednak po ich śmierci orientujemy się, że możemy funkcjonować dalej, to co przerażało najbardziej, a mianowicie brak ich obecności, staje się czymś do wytrzymania, choć trudnym, jednak do zrobienia. Dlaczego więc wcześniej nie potrafiliśmy cieszyć się z obecności drugiego człowieka, gdy jeszcze był z nami? Czy tym sposobem nie skróciliśmy czasu, który był jeszcze dany? To nasza wiedza, o tym, co nastąpi nam to odebrała, nasza niemożność bycia w tym momencie. - Pytanie do autorefleksji.

Czasami kochać znaczy pozwolić odejść

Jeśli kochasz prawdziwie, dobro drugiego stawiasz ponad swoim, nawet w momentach, których wydaje się to najbardziej ekstremalne. Za wszelką cenę chcemy zatrzymać przy życiu bliskie nam osoby. Ludzie robią rzeczy, o które nigdy, by się nie podejrzewali, chwytają się ostatnich desek ratunku, bo przecież nadzieja umiera ostatnia i nie ma się czemu dziwić. Gdy już nie ma nadziei i faktem staje się śmierć, naturalnym uczuciem jest wdzięczność, za to, że ktoś przynajmniej już nie cierpi. Taka akceptacja i wdzięczność mimo wszystko, to najlepszy dowód na miłość, bo nie liczą się już nasze potrzeby, trwania przy kimś za wszelką cenę, ale jego „dobro”, jakkolwiek dziwnie, to brzmi. Poczuć ulgę po odejściu drugiego człowieka po ciężkiej i długiej chorobie, to największy dowód miłości i znak, że jest ona dobrze rozumiana. (Tego nie da się zrozumieć, takie rzeczy można jedynie poczuć).

Stypa, jako największy paradoks pożegnania

Stypa inaczej konsolacja, czyli uroczystość organizowana po pogrzebie bliskiej osoby, to moim zdaniem nieporozumienie, oczywiście moim zdaniem, co nie oznacza, że wszyscy maja myśleć podobnie.

Dlaczego moim zdaniem to nieporozumienie? Dlatego, że wymaganie od rodziny zmarłego przygotowania posiłku dla obecnych na ceremoniach pogrzebowych to lekka przesada. Dlaczego osoba pogrążona w żałobie ma jeszcze myśleć, jak napełnić żołądki przyjezdnych gości? Dlaczego, to goście nie zatroszczą się o najbliższą rodzinę zmarłego? No i jaki jest cel takiej uroczystości? Zawsze można wesprzeć się argumentem, że to wspominki na temat zmarłego, ale jak wiadomo, rzeczywistość weryfikuje to wszystko, a stypy niekiedy przypominają małe imprezy. Spotkania w gronie najbliższym, można zorganizować zawsze, nie trzeba szukać okazji, spotkać można się tak po prostu, a ten dzień choć trudny, powinien być spokojem, wyciszeniem, i zawsze na zasadach pogrążonych w żałobie.

Czego ludzie żałują na łożu śmierci

Tylko jednego, że nie żyli tak, jak chcieli. Nie żałują rzeczy, których zrobili, nawet, jeśli nie były do końca dobre, ale tych, które mogli zrobić, a z różnych powodów zaniechali, bo nie mieli czasu, bo nie wypadało, bo trzeba było inaczej, bo czuli wewnętrzny przymus, bo co ludzie powiedzą itd. Muszę, trzeba, powinienem, wypada, zabiło ich prawdziwe potrzeby.

Jeśli człowiek przeżyje życie ze swoimi wartościami, czego ma się obawiać? Przecież miał tyle szczęścia.

Był/była taki/taka wspaniały/wspaniała

Wychwalania ludzi pośmiertnie nie ma końca. Szczególnie widać to w mediach, gdy odchodzą sławne osoby, pochwał wtedy nie ma końca i myślę sobie: aż musieli umrzeć, żeby można było o nich mówić. A co, gdyby te wszystkie wspaniałości mówić ludziom za życia? Wtedy miałoby to sens, przynajmniej wiedzieliby, jacy ważni dla nas są.

Memento mori – Pamiętaj, że umrzesz

Bez względu na to, co teraz myślisz o tym wpisie, jedno jest pewne – umrzesz. Umrzesz ty, umrę ja. Czeka cię odchodzenie Twoich bliskich, a Twoich bliskich czeka odchodzenie Twoje. Śmierć to nieodłączny element życia. Przyjdzie wcześniej lub później, znienacka lub oczekiwana, nie pyta o plany, o to czy masz dzieci do odchowania, ma w nosie Twoje wykształcenie, stan konta, nie obchodzi jej czy masz zaplanowane wakacje, marzenie do realizowania, czy kolejny stopień naukowy, przychodzi zabierając pięknych i brzydkich, młodych i starych, nie oszczędza dzieci, tych co żyli dobrze i tych, którzy mają dużo za uszami, traktuje wszystkich na równi, jest bezlitosna i nie przekonują jej najpiękniejsze argumenty, przyjdzie, gdy ma przyjść. Jest wielką niewyjaśnioną zagadką, jedyną, której jeszcze nikt nie odkrył i nie zrozumiał.

Być może jest początkiem czegoś nowego, początkiem prawdziwego, jedno jest pewne ona naprawdę przyjdzie.

Dlatego powinniśmy żyć tak, jakby każdy dzień był tym ostatnim, chociaż nie wierze, że tak potrafimy, to tylko oklepany slogan. Natomiast pamiętać, że to wszystko, co tu i teraz, nie będzie miało kiedyś żadnego znaczenie, otwiera oczy.



Komentarze

  1. Uważam, że stypa jest ważna. Ma też długą tradycję i występuje w wielu kulturach (wszystkich?). Posiłek ma tu drugorzędne znaczenie, choć też jest ważny. Dla mnie to pożegnanie zmarłej osoby w gronie bliskich. Nie pogrzeb, kiedy emocje są bardzo silne, a wcześniej trzeba załatwić mnóstwo formalności. Podczas stypy można wreszcie spokojnie odetchnąć i, w gronie bliskich, rozpocząć proces pogodzenia się ze stratą. Myślę, że stanowi wstęp do przeżycia żałoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, to sprawa indywidualna, która leży w kwestii najbliższej rodziny zmarłego, uważam jednak, że nie powinna być przymusem ani powinnością, nie problemem a świadomą decyzja, która czemuś służy. Dzięki za kpmentarz

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty