Na dobry początek końca
To były najszybsze i najkrótsze dwa lata w moim życiu i szczerze mówiąc, to żałuję, że wszystko już prawie za mną. Przede mną ostatnia prosta, czyli egzaminy (czerwiec), ogłoszenie wyników – sierpień i uroczyste zakończenie we wrześniu.
„Czy to stracony czas? Tego nie powiem o Tobie nigdy” i choć Sylwia Grzeszczak te słowa, w piosence „Motyle”, śpiewała w kontekście rozstania z ukochanym, to idealnie wpisują się w refleksję o mojej edukacji. To nie był stracony, zmarnowany i bezsensowny czas, to był dobry okres w moim życiu, dzięki któremu odmieniła się moja codzienność, poznałam wiele ciekawych terapeutycznych technik, wiele osób, poszerzyłam swoją świadomość, zrobiłam coś dla siebie i lepiej siebie poznałam np. nigdy nie sądziłam, że wykonam pewne manualne prace, bo nigdy nie podejrzewałam siebie o wyjątkowe zdolności w tym zakresie. Dziś wiem, że do wielu rzeczy potrzebna jest cierpliwość, wytrwałość i chęci. W większości przypadków, chcieć, to po prostu móc. Moja nauka, to nie tylko techniki manualne, to również teoria i pisanie terapeutycznych projektów, ale to już osobny temat i dość długi, by zawrzeć, tyle aspektów w jednym wpisie.
Ta szkoła, to moja pierwsza szkoła, którą opuszczam z żalem, nie wspominając już szkoły średniej, gdzie każdy dzień był stresem i presją, która zresztą narzuciłam sobie sama. Moja interpretacja i podejście było tylko subiektywnym postrzeganiem wycinka rzeczywistości. Nadmiernym i przesadnym pragnieniem dobrych wyników, które, jak dziś podejrzewam, na tamten moment miały być potwierdzeniem mojej wartości, ot taka własna psychoanaliza. Tak czy inaczej w tej szkole było przyjemnie, bez presji, bez spiny, bez zbędnego perfekcjonizmu, przyswajana wiedza, nie była przymusem, a gromadzeniem wiadomości dla siebie. W sumie, to czułam się tam, jak na zasłużonych wakacjach, gdzie wszystkie warunki sprzyjały rozwojowi, wzrastaniu i dobremu samopoczuciu. Ta szkoła zrekompensowała mi wszystkie inne.
Dziś mogłabym napisać, że MI SIĘ UDAŁO skończyć szkołę. Często nadużywamy tego stwierdzenie zamiast po prostu powiedzieć – ZROBIŁAM TO. Nic samo się nie zrobi, dyplom też nie spada z nieba, jeśli się nic w tym kierunku nie robi. Zrobiłam to, poświęcałam swoje weekendy, choć, to nie było poświecenie okupione przymusem, a decyzją, która było wyłącznie moją świadomą. Gdyby pod tym była intencja nie mająca nic wspólnego ze mną, nie znalazłabym pewnie motywacji, na sobotnie i niedzielne, czasem piątkowe wyjazdy, na zaangażowanie w pracę i w naukę.
Uważam, że stwierdzenie – udało się - należałoby wyrzucić z codziennego słownictwa albo stosować, je tylko w sytuacjach, gdzie rzeczywiście manna spada z nieba. Często za słowem udało się stoi: fałszywa skromność, umniejszanie swoim osiągnięciom, brak docenienia siebie i wysiłku, jaki się włożyło, by znaleźć się w miejscu, w którym się chciało znaleźć. „Udało mi się”, jest takim eleganckim zakomunikowaniem wszem i wobec, o jakimś osiągnięciu, o którym nie wypada mówić, bo jeszcze nie daj Boże, ktoś mógłby nas posadzić o brak pokory. A to właśnie ta dobrze znana - fałszywa skromność jest brakiem pokory, bo jakby nie patrzeć, jest skierowaniem na nas światła jupiterów i ma na celu pokazanie nas od tej „skromnej” strony.
Ja pokorę rozumiem w zupełnie inny sposób, a mianowicie, jeśli chcę mówię o tym, co zrobiłam, nie umniejszam sobie, ale też nie muszę twierdzić, jaka jestem fantastyczna, po prostu dzielę się wrażeniami i cieszę się ze swojego osiągnięcia. To, co jest dla mnie sukcesem, dla kogoś może być nic nieznaczącym epizodem i odwrotnie, to co dla mnie jest oczywistością, dla kogoś może być poświeceniem, trudem i czymś na miarę szóstki w totolotka.
Idąc dwa lata temu do szkoły, o terapii zajęciowej nie wiedziałam nic, a to, co wiedziałam, było tylko błędem w postrzeganiu terapii. Dziś wiem, o wiele więcej, jednak mam świadomość, ilu rzeczy będę musiała się nauczyć, w przypadku, gdybym zechciała, to kontynuować i iść w tym kierunku. Wiem również, że wiele umiejętności nabywa się w praktyce, a wiedza zdobyta w szkole to namiastka, choć oczywiście jest podstawą, by móc cokolwiek zacząć.
Dlatego chcę Ci powiedzieć, że:
na naukę nigdy nie jest za późno
dojdziesz tam gdzie chcesz, jeśli pod Twoją decyzją jest Twoja osobista potrzeba
zacznij z tym, co masz, teraz, nie odkładaj niczego na później
jeśli naprawdę na czymś ci zależy nie szukaj wymówek, dasz radę
zrób coś dla siebie, dawaj dobry przykład
jeśli przeraża Cię czas, jaki będziesz musiał poświęcić na realizację, to wiedz, że czas i tak przeminie
sam cel nie jest najważniejszy, a droga, która do niego prowadzi
Szkoła była mi chyba przeznaczona, a znalazłam się w niej dzięki mojemu pisaniu, więc mogę powiedzieć, że to pisanie też chyba jest mi przeznaczone.
Tak, jak już wcześniej Wam wspominałam, o terapii zajęciowej myślałam lata temu, gdy jeszcze nie była tak bardzo popularna, szkół też było niewiele. Wtedy jeszcze nie miałam prawa jazdy, droga na dojazdy też zajmowałaby sporo czasu. O tej szkole dowiedziałam się z radia, dla którego udzieliłam wywiadu odnośnie bloga. To właśnie po moim wystąpieniu, zaczęła go regularnie słuchać, no i EUREKA. Przypadek? Nie sądzę. Przypadki nie istnieją. Jak widzicie, tak można nadawać sens wszystkiemu, co już za nami. Przypadek, nie przypadek? Jedno jest pewne znalazłam się w miejscu, w którym chciałam być, a że kilka lat później, to już bez znaczenia.
Przede mną ostatnie dwie soboty w szkole, ostatnia technika, która czeka na przepracowanie, ostatnia prosta, egzaminy i oczekiwanie.
Trzymajcie kciuki!
Komentarze
Prześlij komentarz