Zyski i straty
„Żałoba, to cena, jaką płacimy za miłość” - jedna z ważniejszych i piękniejszych myśli, jaka obiegła Internet i skłania do refleksji.
Jakiś czas temu na moim blogu ukazała się recenzja książki - „To, co musimy utracić”, w sumie było to bardziej jej streszczenie. Książka zrobiła wrażenie nie tylko na mnie, bo cieszy się dość dużą popularnością wśród miłośników czytelnictwa. Myślą przewodnią tej propozycji jest to, że cały czas tracimy, ale też zyskujemy, zawsze ponosimy cenę za posiadanie, a utrata czegoś może stać się przepustką do lepszego świata.
Można by powiedzieć, że tracimy, by zyskać i zyskujemy, by stracić. Tak jak w macierzyństwie, o którym powstaje wiele poruszających wpisów, gdy kobiety nawet te bardzo świadomie decydujące się na dzieci i niewyobrażające sobie wybrać inaczej, przechodzą swego rodzaju żałobę, żegnają się z życiem w którym się wysypiały, robiły w danej chwili to, na co miały ochotę, a cała prawda o różowych, lukrowanym macierzyństwie okazuje się iluzją, w którą wierzyły, do pojawienie się upragnionego dziecka. Myśli z cyklu - „macierzyństwo niczego nie zmienia” - można włożyć między bajki. To tylko przykład zysków i strat, z jakimi mierzymy się w swoim życiu. Bo trzeba głośno powiedzieć, nigdy nie jest tak, że dana sytuacja ma same zalety.
Za wszystko ponosimy cenę.
Widzę to tak:
brak czasu to cena, jaką ponosimy za pracę zawodową
wiedza, to cena, jaką ponosimy za momenty, w których wolelibyśmy nie wiedzieć
rachunki to cena, jaką ponosimy za wygodne i obfite życie
hejt, to cena, jaką ponosimy za bycie autentycznym
smutek to cena, którą ponosimy za radość
depresja, to cena, jaką płacimy za stłumioną złość i życie dalekie od siebie
nastroje to cena, jaką ponosimy za własne myśl
wyśmianie, to cena, jaką płacimy za życie w zgodzie z własnymi wartościami, które są dalekie od norm społecznie przyjętych
odrzucenie to ceną, jaką ponosimy za bliskość
bezsilność to cena, jaką ponosimy za brak nadziei
rozczarowanie , to ceną, jaką ponosimy za pokłady nadziei
bycie ofiarą, to cena, jaka płacimy za brak chęci wzięcia życia we własne ręce
odpowiedzialność, to ceną, którą płacimy za dorosłość
obowiązki to cena, jaką ponosimy za bycie sprawczymi
porażka to cena, jaką ponosimy za odwagę, by spróbować
konsekwencje to cena, jaką ponosimy za swoje decyzje
śmierć, to cena jaką ponosimy za życie
Gdybyśmy nie odważyli się próbować, ryzykować i doświadczać, jakaś część w nas mogłaby być spokojna, tylko czym byłoby życie bez tego próbowania, doświadczania? Czy lepiej nie przeżyć prawdziwej miłości w obawie przed jej utratą, czy lepiej ją spotkać z ryzykiem, że przyjdzie nam doświadczyć jej końca? Przecież nawet, gdy coś się kończy nic się stoi na przeszkodzie, by być za to wdzięcznym. Cieszyć się, że w ogóle przyszło nam to spotkać, bo przecież innym nie było dane w ogóle tego zasmakować.
Czasami brak czegoś chroni nas przed konsekwencjami rozczarowań, ale ten brak nie daje poczucia życia w pełni. To, tak, jakby o czymś marzyć, a mając to w zasięgu ręki zrezygnować w obawie przed niepowodzeniem. Zyskujemy w ten sposób pewnego rodzaju komfort, ale tracimy życie na pełnej petardzie.
„Nie zrobię, bo mi się nie uda” – jeśli nie spróbujesz, nie uda Ci się na pewno.
Im więcej posiadamy, tym mamy więcej do stracenia. Pytanie - czy nie posiadając niczego, nie tracimy więcej? Zostawiam Was z tym pytaniem, na które musicie odpowiedzieć sobie sami.
Moja myśl na dziś jest następująca:
Strata, to cena, jaką ponosimy za posiadanie
Komentarze
Prześlij komentarz