Na naukę nigdy nie jest za późno

 

Podobno nigdy nie jest za późno na: miłość, naukę i spełnianie marzeń.

I zgodnie z tą mądrością, w tym roku, zrealizowałam swój plan.

W moim przypadku dotyczy to nauki i poniekąd sięga marzenia, bo o tym, czego dokonałam, marzyłam lata temu, choć może słowo „marzenie” jest tu trochę na wyrost.

Jeśli czytaliście moje posty na początku tego roku szkolnego, to już wiecie, że rozpoczęłam naukę na kierunku: terapeuta zajęciowy. Pierwszy rok już prawie za mną, przede mną kolejny i ostatni. Jak wszystko pójdzie zgodnie planem, to za rok o tej porze będę szczęśliwą posiadaczką dyplomu właśnie terapeuty zajęciowego.

To był inny rok niż wszystkie. Dzięki mojej decyzji o szkole miałam okazję nauczyć się wielu ciekawych rzeczy, poznać wiele nowych osób, obalić swój błędny obraz - czym jest terapia zajęciowa. Teraz już wiem, że to nie tylko „zabawianie” pacjenta, aby nie myślał o chorobie, ale przede wszystkim, usprawnianie go na wielu płaszczyznach: społecznej, fizycznej czy psychicznej lub też na wszystkich naraz.

Dziś już wiem, że jeśli nam na czymś zależy, to nie ważne jest poświęcenia, ale cel, do którego chcemy się udać, reszta to wymówki i dowód, że po prostu nie chcemy czegoś zrobić. Jeśli naprawdę na czymś Ci zależy, zrobisz to albo przynajmniej zrobisz wszystko, co w Twojej mocy, by dojść do miejsca, w którym chcesz być. Rozwój osobisty mówi o motywacji, o tym, co zrobić, żeby wytrwać w swoim postanowieniu, o sile przekonań, wprowadzaniu dobrych nawyków, pewności siebie, poczuciu wartości, budowaniu swojej wizji przyszłości itd.

Największym gwarantem, że Twój cel zostanie osiągnięty jest Twoja prawdziwa chęć jego realizacji, szczera intencja i to, że naprawdę tego chcesz. Bo przecież, jeśli z całego serca chcemy coś zrobić, to czy tak naprawdę potrzebna jest nam jakakolwiek motywacja? Czy przypadkiem nie jest tak, że chcąc zrobić coś, co nam służy i jest dla nas ważne, nie musimy poszukiwać jakiegokolwiek dopingu, bo cel sam się realizuje? Jeśli działasz w zgodzie ze sobą, bez presji i celem nie jest tylko posiadanie tej upragnionej rzeczy, ale satysfakcję daje Ci również droga do celu, to znaczy, że jesteś we właściwym miejscu. Jeśli natomiast droga do celu nie sprawia nam przyjemności, to osiągnięcie wytyczonego planu, może nie mieć dla nas znaczenia, może nawet, powiedziałabym, nie jest dla nas. Nie bez powodu mówi się również, że jedyną osobą, która jest w stanie Cię zmotywować jesteś Ty sam/sama.

Jednym z ciekawszych przesłań motywacyjnych jest myśl – BÓJ SIĘ I RÓB.

Zwykle my – ludzie lubimy tkwić w tym, co bezpieczne i znane, dla większości, nawet bardziej pociągające jest znane piekło niż nieznane niebo, ale to już inny temat. Wolimy trwać w strefie komfortu często bez satysfakcji niż podjąć jakikolwiek trud, żeby zmienić życie na lepsze. Najlepszym przykładem na to są ludzie chodzący do pracy, której wręcz nienawidzą, czy nie jest to wysiłek większy niż próbować coś zmienić? Na to pytanie odpowiedzcie już sobie sami.

Po tym długim wstępie przejdźmy do konkretów. Najpierw podjęłam decyzję o pójściu do szkoły, a potem zaczęłam się zastanawiać, jak to wszystko poukładam. I ta kolejność była właściwa, bo skoro byłam zdecydowana, to wyjście było tylko jedno – zaplanować wszystko tak, by miało ręce i nogi, a nie żeby rozważać wszystko w kwestiach iść czy zrezygnować? 

Dziś z perspektywy czasu widzę, że wiele lęków było w mojej głowie, a tak naprawdę realne zagrożenia nie istniało. Zastanawiałam też się czy w ogóle naprawdę będzie mi się chciało w weekendy wstawać rano wyjeżdżać, gdy jeszcze ciemno i wracać, gdy już ciemno - w zimie? Pytanie trochę głupie, bo i tak wstaje często o świcie budzona przez dzieci, a poza tym, czy mi się chciało? Powiem Wam, że bardzo, niejednokrotnie chciało mi się bardziej niż w zwyczajny dzień, bo jechałam tam po odmianę, bo jechałam tam, z nadzieją, że znów się czegoś ciekawego nauczę. Czy zatem potrzebna była mi, jakakolwiek motywacja? – NIE. Moim celem nie jest, jak najszybsze dobrnięcie do końca, moim celem jest nauka i poczucie, że to dla mnie. Mój dom w weekendy funkcjonuje tak, jak zwykle, jak widać nie ma ludzi niezastąpionych, nikt nie ucierpiał, ofiar też nie ma. Wszyscy szczęśliwi i zadowoleni, w sumie etap pieluch mam już dawno za sobą, więc powiedziałabym teraz czas na mnie. W tygodniu jestem mamą i panią domu na cały etat, w weekendy odpoczywam i mówię to z pełną świadomością, mam wolne, wtedy, gdy nie mam wolnego go od szkoły. To jedna z moich lepszych decyzji, jakie mogłam podjąć. Moja szkoła jest super i nie to, żebym robiła tu jakąś reklamę, ale z całego serca polecam, jeśli oczywiście, przemawia do Ciebie, któryś z kierunków, jaki szkoła proponuje i taki tryb nauki. Zainteresowanym udzielę chętnie odpowiedzi na wiele nurtujących pytań.

Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, o której też już wspominała i to było dla mnie największym wyjściem ze strefy komfortu, a mianowicie opuściłam bezpieczne miejsce pasażera, a stałam się kierowcą. I to jest dla mnie największy sukces. Dla kogoś może wydawać się to z lekka śmieszne, ale dla mnie, jako osoby jeżdżącej tylko wtedy, kiedy naprawdę trzeba i w dodatku rzadko, przesiąść się na fotel kierowcy – to było wyzwania. Gdy jechałam we wrześniu na spotkanie organizacyjne, miałam duszę na ramieniu, nigdy nie byłam bardziej uważna jak wtedy, stwierdzenie - bądź tu i teraz, nabrało dla mnie dosłownego znaczenia, tak bardzo byłam w tu i teraz, że odczuły do moje wszystkie kończyny ciała, całe szczęście, kierownica nie została zgnieciona od nadmiaru mojego uścisku. Mój strach był ze mną, a tak naprawdę we mnie, z upływem czasu, zajmował fotel pasażera, po kolejnych próbach, zajął zaszczytne miejsce na tyle samochodu, jeszcze innym razem, biegł za moim samochodem, później zostawiłam go na dobre, a on pomachał mi na pożegnanie. Widać odszedł bezpowrotnie, bo moje obawy zniknęły. Stało się to tylko dlatego, że stawiłam im czoła. Nie pozwoliłam, żeby mój strach mnie zdominował. I dlatego nazywam, to moim osobistym sukcesem. Skoro zależało mi na szkole nie mogłam dopuścić do tego, żeby cokolwiek mogłoby powstrzymać mnie przed pójściem do niej, a tym bardziej nie mógł być to strach przed prowadzeniem pojazdu. W końcu po coś to prawo jazdy zrobiłam.

Dziś, gdy sobie jadę, mogę powiedzieć - lubię to, słucham sobie ulubionej muzyki, pełen relaks, nawet wtedy, gdy wjeżdżam do zatłoczonego miasta i pokonuje kolejne ronda i skrzyżowania. Mogę Wam powiedzieć, że czym większe wyzwanie, tym większa satysfakcja. Dziś dzieli mnie rok od końca szkoły, wiem, że było warto, bez względu na to, co przyniesie przyszłość, czy będę terapeutą czy nie, może wykorzystam umiejętności w inny sposób, a podobno nie ma przypadków.

Moja szkoła to też dowód na to, że jedna decyzja pociąga kolejne, nic jak widać nie dzieje się bez powodu. Jak dowiedziałam się o szkole? Z radia, z tego samego, dla którego kilka miesięcy wcześniej udzielałam wywiadu. Przypadek? Nie sądzę. Wcześniej nie słuchała tej stacji, po wywiadzie prze regulowałam radio i Eureka - mam to, co chciała. W sumie mogę powiedzieć, że to też dzięki mojemu pisaniu, bo jeśliby nie ono, nie pojawiłabym się w radio. I to cała moja refleksja. Aż sama jestem ciekawa dokąd poprowadzi mnie życie. Bo o ile podejmuje świadome decyzje, planuje, to i tak może wydarzyć się coś, co pokrzyżuje może moje plany, ale może ześle coś lepszego. Tego nie wie nikt.

Chcę Cię dziś zachęcić - zrób dla siebie to, co chcesz, ale nie za rok, nie za miesiąc, nie jutro, ale zaraz. Nigdy nie ma odpowiedniego momentu, zacznij z tym, co masz, teraz. Bez względu na to, czy Twoim planem jest rozpoczęcie studiów, podjęcie wymarzonej pracy, namalowanie obrazu, napisanie książki, a może zacznij od małych rzeczy, które w przyszłości staną się namiastką do zrobienia większych. Może zacznij od uporządkowania strychu, do którego od miesięcy nie możesz się zebrać, może uporządkuj szafę i wyrzuć niepotrzebne rzeczy, a ten powiew świeżości da początek czemuś nowemu. Podejmując małe działania, budujesz zaufanie do siebie, a wszelkie ograniczenia są tylko w Twoim umyśle. Pamiętaj! Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, nie jest porażką popełniać błędy, porażką jest nic nie robić. Gdyby takiego podejścia uczono już w podstawówce, a nie skoncentrowania na braku i wytykania błędów, byłoby prawdopodobnie więcej szczęśliwych ludzi, nie bojących się podejmować wyzwań, a także więcej doceniających siebie, cieszących się z małych sukcesów, a nie ignorujących je i ciągle łaknących więcej, chcących też uznania ze strony innych, bo w taki sposób według wielu osiągnięcia nabierają wartości. Grunt, to być dumnym z siebie, bo jeśli jesteś dumny z siebie, nie potrzebna Ci uwaga innych, masz swoją, nie musisz czekać na docenienie, które i tak w przypadku Twojego ignorowania, nie ma znaczenia.

Czy już wiesz, jakie masz palny na TERAZ?


Komentarze

Popularne posty