Czuła Przewodniczka - recenzja


 „Czuła Przewodniczka” - książka, o której rozpisywały się Internety, reklamowana tu i ówdzie, polecana przez wielu.

Dlaczego? Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie jest banalna. To książka po części o każdej z nas, w mniejszym lub większym stopniu, ale każda z nas znajdzie tam cząstkę siebie, przejrzy się w niej, jak w lustrze i dojdzie do wniosku, że pomimo iż jesteśmy różne, w gruncie rzeczy takie same. Choć mamy różne doświadczenia i rożne podejście do życia, wszystko sprowadza się do jednego. A tym wspólnym mianownikiem jest szukanie aprobaty na zewnątrz, ciągłe: „powinnam”, „muszę”, „wypada” i „trzeba”. Jednak to droga donikąd, a na pewno nie do szczęśliwego życia. A co, więc jest tym szczęśliwym życiem? Szczęśliwe życie, to jak się okazuje pójście za sobą i swoimi pasjami, swoim wewnętrznym głosem, który najlepiej podpowie, gdzie jest dla nas najlepsze miejsce, to stawianie siebie na pierwszym miejscu, co często jest określane błędnym mianem egoizmu, ale to jedyna droga, by uszczęśliwić również innych.

Autorka książki mówi o wielu swoich doświadczeniach, wspomnieniach z dzieciństwa, snach i podróżach, utożsamia się z czytelnikiem, nie twierdzi, że jest osobą oświeconą, która przyszła, by dawać wskazówki jak żyć i narzucać własne zdanie. Natalia De Barbaro, przedstawia siebie, jako zwykłą kobietę, która przeszła swoją drogę, na podstawie spotkań z kobietami, znajduje wiele wspólnych cech, w które wszystkie jesteśmy uwikłane. Żyjemy w labiryncie przekonań i powinności, nie bez znaczenia jest tu wychowanie, które nawołuje do bycia grzeczną i miłą dla wszystkich, a jednocześnie do bycia ogarniającą wszystko, wszędzie i o każdej porze, by w przyszłości móc stworzyć wizerunek superwoman. Najpierw jesteś grzeczną dziewczyną, wzorową uczennicą, którą dumnie rodzice podprowadzają na zajęcia pozalekcyjne, a w przyszłości zbierasz plon ciągłej frustracji i presji, by godzić życie matki, żony, wykształconej kobiety z tytułami na koncie, w międzyczasie „musisz” znaleźć jeszcze pasję, bo życie bez tego nie ma sensu, przynajmniej tak mówią.

Potulna, Królowa Śniegu, Męczennica

Według autorki, w każdej z nas mieszkają te trzy postaci. To one oddalają nas od nas samych i sprawiają, że życie staje się po prostu udręką.

Potulna, to ktoś, kto cały czas się dostosowuje do ogółu, nie chce robić kłopotu, nie mówi nie, to ktoś dla kogo problemy innych są priorytetem, nie ma potrzeb, a raczej ich nie rozpoznaje, nie zna siebie, bo jest ciągle skupiona na dawaniu innym, dostosowuje się. Robi to dlatego, by zasłużyć na miłość i akceptacje, tak jak miłość rodzica i opieka rodzica jest niezbędna, by dziecko mogło przeżyć, tak Potulna działa z tych samych pobudek, z lęku przed odrzuceniem.

Królowa Śniegu, to ktoś, kto prze do przodu, nie zatrzymuje się, ciągle wyznacza nowe cele, nie odpuszcza, to nierzadko pani perfekcjonistka dążąca to doskonałości, w gruncie rzeczy jest tak samo poraniona, jak Potulna, bo to wszystko z lęku przez oceną i odrzuceniem przez innych. To Królowa dokopuje Potulnej i mobilizuje ją do nieustające harówki, Potulna, więc nie mówi nie, wykonuje to, czego oczekuje od niej bezwzględna Królowa. Żeby nie było nudno dołącza się do nich Męczennica – Matka Polka i Idealna Pani Domu, na głowie której spoczywają obowiązki wszelakie, nikt tak jak ona nie ogarnia, daje ponad siły, później swoim narzekaniem chce wyrównać rachunki, jest wiecznie zirytowana, dzięki swojej postawie nie musi zajmować się sobą i swoimi ranami, jest skupiona na pomocy, na ogarnianiu rzeczywistości za wszystkich. Oczekuje zapłaty za swoje poświęceni, ale nie dostaje nic w zamian. Nagromadzona i stłumiona złość Potulnej znajduje ujście w złości Męczennicy. Tak naprawdę Męczennica, stawia siebie na miejscu pierwszym, a jej wizerunek zmęczonej życiem kobiety, daje jej poczucie ważności. To na poświęcaniu się buduje swoją wartość, jest dla siebie tyle warta, ile pracy włoży w „uszczęśliwianie innych” i załatwianie za nich spraw wszelakich, daje pomimo, że czasem nikt tego nie oczekuje, nie prosi o pomoc, bez swojego poświęcanie się czuje się nikim, wierzy, że tylko ta dbałość o innych, czyni ją człowiekiem wartościowym i tylko tak zasłuży na miłość bliskich.

Tak naprawdę one wszystkie mówią NIE sobie, pozornie chcą robić dobre wrażenia, dają więcej niż mogą, stawiają poprzeczkę do której trudno doskoczyć. Czy tak naprawdę dla nich liczy się drugi człowiek? Czy może dobry wizerunek własny. Pozornie dbają o innych i wszystko wokół, jednak naprawdę mają na myśli siebie same, kieruje nimi głód miłości. Niestety w taki sposób nie dostaną jej od nikogo.

Dopóki naprawdę nie pokochają siebie, nie pokochają innych i nikt ich nie pokocha.

Podporządkowywanie tym trzem postaciom, to nie lada wyczyn, to ciężka praca, a zapłata żadna, to życie poza własnymi potrzebami, marzeniami, to podążanie za modą, a nie za tym co przynosi radość.

Nie na próżno autorka przywołuje tu obecność, a wręcz przymus obecności w mediach społecznościowym, który jest niczym innym, jak szukaniem aprobaty na zewnątrz, bo w rzeczywistości brak jej w środku. To jest to bycie zewnątrzsterownym, budującym wartość w oparciu o opinię innych.

Dopóki będziemy dostosowywać się jak Potulna, „tyrać”, jak Królowa i żyć w ciągłym poirytowaniu, jak Męczennica, nigdy nie odnajdziemy głosu, który podpowie, jak żyć w zgodzie ze sobą. Ten wewnętrzny głos autorka nazwała - „Czułą Przewodniczką”. Każdy z nas może go odnaleźć, zrzucając z siebie drzemię powinności i życia w sztywno wyznaczonych ramach. Tylko tak, można odnaleźć Wewnętrzne Dziecko, które prosi o uwagę i którym trzeba się zająć i zaopiekować, to wszystkie nasze emocje (chcę, nie chcę, lubię nie lubię). Nie znaczy to wcale ustępować, ale negocjować, być uważnym na swoje potrzeby. Nie chodzi, o to, aby nasze „Wewnętrzne Dziecko”, wchodziło nam na głowę. Głosem rozsądku, który „w ryzach” trzyma Dziecko jest Dorosła, przekształcona Królowa Śniegu. Dorosła, to ktoś „trzeźwo” patrzący na rzeczywistość, nie umniejsza swoim uczuciom, nie musi być twarda i samowystarczalna, wie, że nie ma wpływu na świat, ale ma wybór, co zrobi z tym, czym ten świat ją obdaruje. Bardzo blisko jest również „Dzika dziewczynka”, (starsza postać Dziecka) czyli ktoś, kto postrzega świat zmysłami, słucha swojej intuicji, jest twórcza i kreatywna, pełna radość, nie boi się czerpać z życia pełnymi garściami, rozpiera ją radość i ciekawość życia. Dzika Dziewczynka, to niegdyś Potulna, której ciekawość i żywiołowość została stłumiona, zagłuszona i stłamszona.

Z pomocą na tym etapie przychodzi Serdeczna, czyli przekształcona Męczennica, która daje innym, bo chce dać, robi to z miłości, wie, że może prosić o pomoc, a jej dobrą stroną staje się umiejętność nie tylko dawania, ale i brania.

Geneza zakorzenionych kobiecych postaci

Grzeczne dziewczynki się nie złoszczą”, „Złość piękności szkodzi”, to tylko nieliczne z wielu krzywdzących powiedzeń. Bycie grzeczną, to nie robienie kłopotu i bycie taką, jaką druga osoba oczekuje, poddaną, podwładną, najlepiej nieodmawiającą i do tego z uśmiechem od ucha do ucha. Stłumiona złość, nie znika, a zawsze znajdzie ujście. Jako dzieci jesteśmy zobowiązani, to umniejszania niektórym emocjom, bo nie są one akceptowane przez rodziców, często dlatego, że rodzice nie mają dostępu do swoich uczuć i najpewniej nikt nie zajmował się ich złością. A przecież złość jest potrzebna, informuje o niezaspokojonych potrzebach i przekraczaniu naszych granic. Bycie grzecznym, to droga do akceptowania dziecka przez rodziców, dostosowanie to jedyne wyście, aby przetrwać i jak się okazuje daje plon w przyszłości, na miarę Potulnej.

Zadatki Królowej Śniegu możemy obserwować w dzieciach ponaglanych przez opiekunów, mających oczekiwania ponad miarę i możliwości dziecka. Najpierw wymagają od nas rodzice, potem wymagamy od siebie samych, oczekujemy od siebie, nawet wtedy, gdy nikt od nas nie oczekuje.

Mit silnej kobiety

Silna kobieta, to nic innego, jak wewnętrzny przymus spełniania oczekiwań innych, często ról, które narzuca nam społeczeństwo. Jeszcze do niedawna silny człowiek oznaczał się racjonalnym umysłem, receptą na każdy problem, samowystarczalnością, spychaniem potrzeb, gdzieś w głąb osobowości. Jak się okazuje to najlepsza droga, do chorób, depresji, wypalenia, bo tylko w taki sposób można się zatrzymać. Dziś mieć siłę, to znaczy dbać o siebie, nie bać prosić o pomoc, mówić nie bez wyrzutów sumienia, przyznawać się do niewiedzy, nie spełniać przyjętych norm, ale słuchać siebie i wewnętrznego głosu.

Męczennica to wynik skumulowanych emocji w Potulnej i Królowej, to krzyk: „zauważcie mnie, ja tak się staram”. Często dzieci chcąc zasłużyć na miłość rodziców, wyrzekają się siebie samych, miłość rodzica jest dla nich tak ważna, że stają się dokładnie takie, jakie rodzic oczekuje.

Jak się okazuje nie jest to zdrowa droga do bycia szczęśliwym człowiekiem, to iluzja, która chce nas utwierdzić w przekonani, że tylko dzięki postawie służenia innym, bycia uprzejmym i dawaniu ponad miarę, mamy szansę dostać, to o czym marzymy, ale to życie przeciw sobie, nie mające nic wspólnego z byciem zadowolony, a orderu nie otrzymamy, pomnika też nikt nam nie postawi.

Nie wszyscy muszą Cię lubić i podziwiać

A kto by nie chciał? W każdym z nas jest potrzeba uznania, jednak rzadko oznacza życie w zgodzie ze sobą. Przecież, jeżeli uznanie oznacza rezygnację z siebie samego, to nie może być to droga do siebie i do spełnionego życia.

Współczesnym światem rządzi chęć zaimponowania wszem i wobec, zdjęcia na Insta mówią: „patrz na mnie, jaka jestem fajna i zadowolona z życia”. Tylko życie to okupione jest mnóstwem wyrzeczeń, ściganiem się z innymi, nie rzadko z sobą samym. Bo przecież zawsze trzeba wyglądać ponętnie, w pełnym makijażu, w doborowym towarzystwie, no i nie zapomnieć umieścić tego w mediach, często nie starcza czasu, by po prostu tym się ucieszyć.

Gdy kochasz siebie nie musisz zasłużyć na miłość innych

O tym, że miłość własna jest niezbędna, by móc pokochać innych, wiadomo od dawna. Jeśli czujesz się wystarczająca taka, jak jesteś, nie musisz nic nikomu udowadniać, przekonywać o własnej wyjątkowości, nie zależysz od ocen innych osób, nie interesuje Cię zdanie innych, nie przejmujesz się osądem i wiesz, że to, o czym mówią jest o nich samych. Często ułomności, które widzą z Tobie są ich cechami, które wyparli ze świadomości. Oceniają, by poczuć się lepiej, a Ty nie musisz brać ich osądów do siebie.

Życie w chaosie nie pomaga

Zewsząd jesteśmy bombardowani informacjami, radio, telewizja, Internet, a to nie pomaga, by nasz wewnętrzny głos miał szansę być usłyszany. Często uciekamy, by po prostu go nie usłyszeć, zajmujemy się innymi, milionem spraw, które często są bez znaczenia. Zagłuszamy głos „Czułej Przewodniczki”, który choć obecny i głęboko skrywany, nie ma szans z mnóstwem spraw dnia codziennego, gdzie priorytetem jest nie odstawać od tłumu, być dobrą żoną, matką, efektywnym pracownikiem, znaleźć czas na pasje, mieć grono dobrych znajomych. Najczęściej do tego wszystkiego dochodzi głos wewnętrznego krytyka, który jeszcze bardziej nakręca nerwową sytuację. To wewnętrzny krytyk jest naszym motorem napędowym, który nie rezygnuje i podpowiada: „dasz radę, możesz więcej i bardziej, chyba nie chcesz być gorsza od innych”. Tylko to dawanie rady często nie ma nic wspólnego z przyjemnością, a jedynie z narzucanymi obowiązkami, gdzie nie ma chwili wytchnienie i pięciominutowego zatrzymania w ciągu całego dnia. Jesteśmy tak zapędzone w gonitwie własnych myśli, stajemy się wrogami dla siebie samych. Narzucamy sobie kolejne listy do wykonania, nawet jeśli nikt oprócz nas tego nie wymaga, trwamy w ciągłym „muszę”, a nie „chcę”. Nie pozwalamy sobie, ale też nie pozwalamy innym, bo skoro same jesteśmy dla siebie wredne, jakim cudem mogłybyśmy być inne i wyrozumiałe dla innych? I tak dochodzimy do sedna, im więcej w nas zrozumienia dla siebie, tym więcej zrozumienia dla innych.

Podsumowanie

Czy zauważam w sobie cechy wymienionych postaci? Oczywiście i pewnie nie jestem w tym osamotniona. Ty zapewne też, a morał z tego jest taki, że dopóki będziesz pozwalała, aby w Twoim życiu dominowały: Potulna, Królowa Śniegu i Męczennica, nie zaznasz spokoju ani satysfakcji, będziesz uprawiała, jak to nazywa autorka - „wewnętrzną harówkę”, a i tak nie dostaniesz medalu, prędzej będziesz miała wrażenie, że na Twojej głowie spoczywa cierniowa korona. Prawda jest taka, że tylko życie w zgodzie ze sobą może dać Ci satysfakcję i spełnienie. Nie chodzi, o to, że od dziś masz medytować od rana do wieczora, wyjechać w Bieszczady, a czas spędzać tylko i wyłącznie w sposób daleki od obowiązków, bo tak się nie da. Jednak każdy może odnaleźć, coś co da mu wytchnienie po ciężkim dniu, czasem wystarczy kilka minut świadomego oddechu. Kto, jak nie Ty może bardziej wiedzieć dziś, czego potrzeba Ci do szczęścia? Oceniamy innych, jesteśmy oceniani na każdym kroku, a przecież nikt nie siedzi w naszej głowie. Oceniamy innych, nie znając ich historii, jesteśmy oceniani, tak jak ktoś z boku wiedziałby lepiej, co siedzi w naszej głowie. Tylko, jak ktoś z zewnątrz może wiedzieć, co czujesz? Czy Ty możesz wiedzieć, co jest w drugim człowieku?

Czy musisz przeczytać tę książkę? Oczywiście, że nie, bo to Twój wybór, ale jeśli lubisz czytać lekkie książki, bez zbędnego patosu, ale również niebanalne, to jest to idealna książka dla Ciebie. Dzięki niej odkryjesz, że nic co ludzkie Ci obce nie jest, że My kobiety mamy te same wspólne mechanizmy, które choć mają w jakiś sposób obronić nas przed brutalnym światem, tak naprawdę działają na naszą niekorzyść, a jedyne co gwarantują to wewnętrzny „wkurw”, wylewający się na wszystko i na wszystkim. Co powoduje, że stajesz się problematyczna dla siebie i dla bliskich. Dzięki obecnemu uczuciu złości, odwracasz uwagę od innych emocji, których nie chcesz odczuwać. Pod złością, która dodaje energii i jest pozornie łatwiejsza do odczuwania, zwykle kryje się żal, z którym nikt nie chce się spotkać, bo ten generuje ból. Droga do siebie, to bycie dobrym dla siebie, a bycie dobrym dla siebie, to bycie najlepszym dla innych. Niezbędnym jest zadać sobie pytanie: „czego chcę, po co robię, to co robię, choć nie sprawia mi to przyjemności”?

Czy wrócę jeszcze kiedyś do niej? Na pewno, tym razem na spokojnie, bez robienia notatek, być może wyciągnę z niej coś, czego jeszcze nie zauważyłam.

Czy to jest moja książka życia? NIE i jeszcze takiej nie znalazłam, no chyba, że napiszę własną, wtedy niczego nie będę musiała szukać, ale to już temat na inny wpis.





Komentarze

Popularne posty