O wolności słowa - słów kilka

 


















Tyle dziś mówi się o wolności słowa, o nieograniczonej możliwości wyrażania swojego zdania, o niekontrolowaniu słów, które wyrzucamy tu i i teraz bez wyższej analizy. Często to wyrażenie własnych opinii ma przynieść ulgę, zmniejszyć złość i dać upust emocjom. Odczuwanie złości samo w sobie nie jest złe, jednak mając na myśli nietłumienie emocji, nie możemy rozumieć tego przez pryzmat tego, że wszystko nam wolno. Bo nie tłumić, nie znaczy obrażać, zwyzywać drugiego człowieka. Konstruktywne wyrażanie złości, to dążenie do zaspokojenia swoich potrzeb w samodzielny sposób lub mówienie wprost czego się oczekuje. Nie ma to nic wspólnego z krytykowaniem, obwinianiem, obrażaniem, wylewaniem złości.

To właśnie złość popycha nas do publikowania obraźliwych komentarzy, bezgranicznego wyrażania swojego stanowiska bez żadnych zahamowań. To właśnie takie postawy i taka ostra krytyka pokazuje prawdę o nas samych.

Czy wolność słowa jest nieograniczona? Czytając niektóre komentarze pod rozmaitymi postami w sieci, można odnieść wrażenie, że właśnie tak jest. Jeśli człowiek – człowiekowi życzy śmierci, nie omija wulgaryzmów i wszystkiego, co kojarzy się z nienawiścią, to rzeczywiście wolność słowa nie ma końca. Nasuwa się jednak pytanie - czy tak powinno być?

Wolność słowa rozumiem przez wyrażanie własnego zdania, bez obrażania i godzenia w godność człowieka.

Wolność słowa, to nieskrepowane przedstawianie swojej opinii w oparciu o własne przemyślenie, obserwacje i doświadczenia bez agresji.

Wolność słowa, to dla mnie chęć dyskusji, ale i zainteresowanie opinią drugiego człowieka.

Wolność słowa, to stanie za sobą, z uwzględnieniem, że nie wszyscy muszą mieć tak jak ja.

Wolność słowa, to szacunek dla kontr rozmówcy, nie oznaczający, że mu przytakuje, by zaraz skomentować coś za jego plecami.

Wolność słowa, to chęć i potrzeba pokazania własnego stanowiska w sprawie.

Wolność słowa, to w końcu prawda daleko od manipulacji. Manipulacji, której tak pełno we współczesnym świecie.

Każdy ma prawo do wypowiadania się w ważnych kwestiach, ale też musi zdawać sobie sprawę, że osoba po drugiej stronie posiada ten sam przywilej. Tylko ktoś z właściwym poczuciem wartości, jest wstanie to zrozumieć i nie traktować drugiego człowieka, przedstawiającego swoje poglądy, jak wroga, który może mu zagrozić i dokonać zamachu na jego ego. Bo przecież pod złością umiejętnie skrywa się lęk, jednak ten przeżywa się o wiele trudniej i to właśnie owa złość chroni przed jego odczuwaniem.

W kontekście prowadzenia mojego bloga, jeszcze nie zetknęłam się ze zjawiskiem hejtu, niestosownymi komentarzami czy umniejszaniem temu, co robię. Na początku, w jednym z moich wpisów stanowczo napisałam, że wulgarne i obraźliwe komentarze z automatu będą usuwane (nic takiego miejsca nie miało) resztę komentarzy, nawet te nieprzychylne będę traktowała, jako okazję do rozmowy i poznania innego spojrzenia. Bo przecież nikt nie musi mi „słodzić” ani podzielać moich poglądów, tak samo, jak ja nie muszę brać wszystkiego, czym częstuje mnie obficie internet.

Wolność słowa i poskramianie swojej frustracji, nie ma nic wspólnego, moim zdaniem, z ograniczeniem naszej wolności, wskazuje na pewien porządek, który jest oczywistością, a nie powinien być kojarzony z przymusem. Szacunek ten jest oznaką kultury, zaś jego brak oznacza istniejący problem, tkwiący w tych, którzy nie szczędzą negatywnych słów pod adresem innych, mających odmienny punkt widzenia.

A dla Ciebie, czym jest wolność słowa?



Komentarze

Popularne posty