Jubileusz - 150 wpis na DZIENNIKARSKICH INSPIRACJACH


 

Kiedy Twoja pasja i cel są większe

niż Twoje lęki i wymówki,

znajdziesz sposób”

Nadeszła wiekopomna chwila, czytasz 150 post na DZIENNIKARSKICH INSPIRACJACH. Wiem, brzmi trochę patetycznie, ale dla mnie, to naprawdę niesamowity moment. Zupełnie tak, jakbym wczoraj publikowała pierwszy wpis, z drżeniem rąk i przyśpieszonym biciem serca. Nie wybiegałam wtedy w przyszłość, nie wiedziałam, ile ta przygoda potrwa i na ile wystarczy mi zapału oraz pomysłów. Niczego wtedy nie planowałam, po prostu chciałam spróbować czegoś takiego, co nazywali blogowaniem i sprawdzić się w świecie blogosfery. Nie miałam oczekiwań, co do liczy czytelników, ilości komentarz, oczekiwań, co do możliwości współpracy, czy zarabiania na blogu. Dzięki takiemu podejściu uniknęłam rozczarowania, a jedyne, co chciałam, to po prostu pisać.

Wpisów podsumowujących trochę już było, podziękowań, genezy bloga, założeń, co do jego prowadzenia, myślę więc, że zbędnym jest powielanie tego, o czym już pisałam wcześniej, a zainteresowanych odsyłam to takich wpisów jak: „To już rok”, „Życie, jako największa inspiracja”, „Jubileusz – 100 wpis”, „To są drugie urodziny Dziennikarskich inspiracji”.

Co by nie mówić, czas, w którym powstało tych 150 wpisów, był okresem długich godzin rozmyślań, siedzenia przed komputerem i kartką papieru, szukania inspiracji, wątpliwości, chwil zwątpień bez weny i momentów, w których czułam się natchniona i oświecona.

Przebrnęłam przez tematykę wszelaką, kto czytał ten wie. Było kontrowersyjnie i śmiesznie. Były rady od serca i komentowanie głośnych wydarzeń. Nie zabrakło newsów, nowinek, wirtualnego życia i życia celebrytów. Pojawiły się wywiady i wpisy gościnne, zachęcałam do czytania książek i odwoływałam się do mojej ulubionej psychologii. Nie zabrakło blasków i cieni macierzyństwa, przeszliśmy wspólnie przez czas paniki na początku Covidu i nauki zdalnej. Udało mi się nawet stworzyć 3 wiersze z przymrużeniem oka, można by jeszcze długo wymieniać, podsumowując – działo się.

Na stronach dla blogerów, często można spotkać się z opiniami, że pisząc o wszystkim, pisze się o niczym, opinie na ten temat zostawiam Wam samym. Mogę Was zapewnić, że ten blog pozostanie takim różnorodnym i niejednoznacznym, jakim jest, nawet, jeśli przez to, nie pozyskam nowych czytelników.

Oczywiście pasja pisania, pasją pisania, ale i tak, to wszystko ma o tyle sens, o ile są chętni, by to czytać. Jaki sens miałyby moje publikacje, gdyby nie było odbiorców? Równie dobrze mogłabym pisać do szuflady albo zatrzymać moje myśli dla siebie. Na pewno prosto nie jest, konkurencja nie śpi, co rusz powstają nowe blogi, a te, które zyskały popularność, nadal się dobrze mają. Wszystkiego jest nadto, jak zresztą wszystkiego w naszych czasach. Nadmiar i przepych rządzą na całego, z jednej strony dobrze mieć wybór, z drugiej jednak, można się trochę pogubić.

Statystyki mojego bloga trzymają się cały czas na tym samym poziomie, a ja nie będę ściemniać, że miesięcznie mam tysiące albo i miliony odsłon. Bez reklam, bez nagłaśniania nie mam szans tego osiągnąć, zresztą reklama też niczego nie gwarantuje. Póki co, mój blog istnieje dla celów hobbystycznych, co nie oznacza, że już nic w tej kwestii się nie zmieni. Jeśli pojawi się możliwość ciekawej współpracy, nie omieszkam z niej skorzystać. Połączyć przyjemne z pożytecznym, byłoby to coś. Spektakularnych zmian nie przewiduję, ale kto wie, co będzie jutro?

Najważniejsza na ten moment jest dla mnie interakcja z czytelnikiem i staram się wychodzić z inicjatywą, zachęcam do komentowania, subskrybowania, o czym najlepiej wiedzą znajomi i nieznajomi z facebooka. Mówiąc szczerze idzie to opornie, a najczęściej komentującymi są blogerzy, którzy natknęli się na mojego bloga w sieci lub Ci piszący, których promowaniem bloga, zajmuje się Blogowisko.net, strona, która zajmuje się promowaniem również mojego bloga. Na Blogowisko.net, moje teksty znajdziecie w kategorii – Osobisty.

Wracając do czytelników, wyszłam z propozycją publikowania tekstów innych autorów, na moim blogu, a także dałam propozycję możliwości opowiedzenia o swojej pasji. Często pytałam o pomysły odnośnie nowych wpisów na mojej stronie. Tu również szału nie było, cisza, cisza, cisza. Podobnie z prośbą o subskrypcje, opór, opór i jeszcze raz opór i moje zdziwienia, a także samo nasuwające się pytanie – dlaczego? Skoro są czytelnicy - powinny być też reakcje.

Dlatego dziś najlepszą nagrodą dla mnie będzie subskrypcja i komentarz. Możecie napisać, czy jesteście stałymi, czy okazjonalnymi czytelnikami. Czego Wam brakuje na blogu, a co Was przyciąga. Jakieś rady? Jestem otwarta na sugestie, (szczególnie od kolegów po fachu) będę wdzięczna za wskazówki. A może po prostu chcecie mnie o coś zapytać? Jeśli nie będzie to pytanie przekraczające sferę bardzo prywatną, to oczywiście odpowiem.

Dla przypomnienia – wiem, że pisałam o tym tysiące razy i tu, i na fb, ale nie wszyscy może jeszcze wiedzą, zdarza się również, że pytacie, jak znaleźć bloga, prosicie o link. Nie mogę przesyłać i udostępniać linków na fb, straciłam możliwość ich udostępniania na początku mojej „kariery” blogerskiej. Pytałam to tu, to tam, niby ktoś, coś tam wie, ale nie bardzo wiadomo, jak to zrobić, możliwości istnieją, ale to nie taka prosta sprawa. Pojawiały się osoby oferujące pomoc, a potem cisza. Także dla przypomnienie znajdziecie mnie tylko przez wyszukiwarkę, wpisując nazwę bloga i moje nazwisko. Dla chcącego nic trudnego, oczywiście z linkami zawsze łatwiej, ale cóż, widocznie nie można mieć wszystkiego.

Zdradzę Wam jeszcze ciekawostkę - jakiś czas temu wzięłam udział w pewnym konkursie, niestety nie znalazłam się w gronie laureatów. Uczestników byłoby setki, bo konkurs cieszy się dużą popularnością, ale pomyślałam, jak spadać, to z wysokiego konia. Uważam, że było warto, dzięki temu napisałam nowy tekst, który mieliście okazję czytać. Śledzący mojego bloga pewnie się domyślają, że chodzi o „Współczesną opowieść o Kopciuszku”, tą wersję rozszerzoną i kontynuację wcześniejszego wpisu o tym samym tytule. Jedną z wytycznych przystąpienia do konkursu było oznaczenia swojej pracy tzw. godłem, a potoczniej mówiąc, wymyślenie swojego artystycznego pseudonimu. I tak stałam się NIDABĄ, przyznacie, że brzmi niebanalnie.

Chciałam, aby to było coś kojarzącego się z pisaniem i tak natknęłam się na muzę pisarzy w mitologii syryjskiej. Nie to, żebym czuła się jakąś boginią pisarzy, ale NIDABA, brzmi zacnie.

Drugą ciekawostką, jest to, że z okazji jubileuszu sprawiłam sobie torbę widoczną na zdjęciu, podoba się Wam? Ja jestem nią zachwycona. Tworzona na zamówienie, pod moim nadzorem. Gdyby ktoś z Was był zainteresowany i chciał sprawić sobie torbę z własnym nadrukiem, mogę dać namiar, a powiem Wam, że się jej naszukałam w necie, że ho ho.

To byłoby na tyle z bieżących ogłoszeń i ciekawostek.

Już 3 maja, trzecie urodziny DZIENNIKARSKICH INSPIRACJI. Mam nadzieję, że uda mi się wymyślić coś specjalnego na tę okazję, na pewno nie będzie to podsumowanie. Mogę Wam jeszcze zdradzić, że dla czytelników będzie niespodzianka, coś, czego jeszcze nie było.

Teraz Wasza kolej. Czekam na Wasze reakcje, subskrypcje i komentarze, Was to nic nie kosztuje, a ja zyskuję kolejnych obserwujących i poczucie, że warto tworzyć, realizować to, co się lubi.

Dziękuję, że byliście dziś ze mną w tym ważnym dniu. Do następnego M.W.

Twoja pasja czeka

aż dogoni ją odwaga”



Komentarze

  1. Gratuluję tych 150 wpisów! Tak trzymać! :) Życzę weny i pomysłów na przynajmniej 10 rży tyle wpisów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia, niech się spełnią. I właśnie mam taki plan pisać, pisać i pisać.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty