I wszystko jasne

 


Po krótkiej przerwie wracam do pisania, mam nadzieję, że chociaż troszkę stęskniliście się za DZIENNKARSKIMI INSPIRACJAMI?

Co prawda podczas tej przerwy od blogowania, nie odwiedziłam greckiej plaży ani żadnej innej, w sumie to nie odwiedziłam nawet polskiego morza, to i tak muszę wam powiedzieć, że się nie nudziłam. Co robiłam? Sprzątałam, sprzątałam i jeszcze raz sprzątałam. Po małych remontach, malowaniach i meblowaniach, czas umilało mi szukanie inspiracji na kolejne zmiany, które jeszcze przede mną. Patrzyłam, jak z chaosu rodzi się nowe, lepsze i ładniejsze, bo czasem musi być rozgardiasz, żeby wykrzesać z niego nowy ład. Tak jak w życiu, po perypetiach, rodzi się nowy porządek, często ten, który nam lepiej służy i pomimo zmęczenia, mamy poczucie, że wysiłek nie poszedł na marne, co więcej odkrywamy nową jakość wszystkiego.

Dziś przygotowałam dla Was istotny temat, dotyczący każdego z nas.

Czy wiesz, że żądanie rodzi opór? Z prostego powodu - braku pozostawienie wyboru i istnienia samych oczekiwań. Wyobraź sobie, że codziennie robisz obiad, który w twoim domu od lat jest panującym rytuałem i nagle słyszysz od swojego męża żądanie jego ugotowania, pod groźbą rozwodu, co wtedy robisz? Czy naturalnie nie powinien wtedy pojawić się w Tobie bunt? Bunt, który tak naprawdę, nie byłby spowodowany samym faktem gotowania, a roszczeniową postawą wypływającą od bliskiej Ci osoby i przedmiotowego traktowania Twojej osoby. Podany przykład być może jest z lekka przerysowany, choć i takie sytuacje się zapewne zdarzają, to jednak chciałam pokazać Ci dziś, jak oczekiwania i żądania przynoszą odwrotny skutek. Tak jak dziecko, które buntując się, w rezultacie nigdy nie zrobi, tak jak samo, by tego pragnęło, ale w sposób, który pozwoli mu zrobić na złość rodzicom, nawet za cenę własnego dyskomfortu.

Dziś te przedstawione sytuacje trochę przypominają sytuację w naszym kraju, gdzie oczekiwanie wobec wszystkich jest takie samo - „macie się szczepić”. Pomimo, że przymusu szczepionkowego na razie nie ma, piszę na razie, bo nie zdziwiłabym się, gdyby takowy za chwilę stał się standardem. Myślę, że jeśli nawet, jakimś cudem, do przymusu nie dojdzie, to do ograniczeń normalnego funkcjonowanie niezaszczepionych może dojść bardzo szybko. Co za tym idzie, chcąc nie chcąc każdy, jak potulne dziecko pobiegnie się zaszczepić. Na ten moment jeszcze każdy z nas może korzystać z wolnej woli, ale jak długo ten przywilej będzie obowiązywał, nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Na każdym kroku jesteśmy bombardowani kampaniami i zachętami szczepienia się, obnoszenia się swoją odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Bo przecież, jak powiadają, szczepiąc się nie zarażasz i myślisz o bliźnim, tylko coś tu nie jest halo, bo szczepionka gwarancji na niezachorowanie nikomu nie daje, a tylko łagodniejszy przebieg choroby, to po pierwsze, po drugie skoro jest taka skuteczna, to chyba kontakt z kimś, kto zaszczepiony nie jest, nie powinien być mi straszny. A po trzecie, kto z nas może dziś mieć stuprocentową pewność, co do swojej racji? Ty, który się szczepisz, nie masz pewności, co do składu szczepionki i ewentualnych powikłań po nich, ja, która się nie zaszczepiłam i nie zamierzam, (no chyba, że mnie zmuszą) też nie mogę mieć stuprocentowej pewności, co do słuszności swojego wyboru. Dziś kieruje się swoimi obserwacjami i doświadczeniami, covida przeszłam, przeżyłam, więc chorując po raz kolejny też raczej, jakoś go przetrwam, kolejny argument jest taki, że u niektórych osób konsekwencje poszczepienne były bardziej dotkliwe niż u mnie samo „zaliczenie” koronawirusa, po co miałabym fundować sobie ewentualne dodatkowe wrażenia? Kolejne wątpliwość to taka, że nikt do dziś nie wie, co jest w szczepionkach ani zwolennicy, ani tak zwani antyszczepionkowcy. Dokładając do tego fakt corocznego szczepienia, to już w ogóle jest skomplikowana sprawa, no i jeszcze jedno, co rusz powstaje nowa odmiana koronawirusa, oporna na nowo wynalezione szczepionki, mam na myśli tu chociażby Deltę. A jak znam życie, to za chwilę będzie Alfa, Beta i Omega, i nie wiadomo, jaki jeszcze czort. Tak, więc o dobrych wyjściach z zaistniałej sytuacji, to można sobie pomarzyć, nie możesz ich znać ani ja, ani ty, a o ewentualnych konsekwencjach szczepionek będziemy mogli podyskutować za kilka lat, no chyba, że naszą planetę wykończ wirusiko, ale, myślę że tak źle nie będzie.

Ten tekst nie ma na celu zniechęcać Cię do szczepionki, nie czuję się osobą upoważnioną w tym zakresie, nie jestem medykiem, wirusologiem, a wszystko o czym pisze mogę opierać na tym, co obserwuję i na tym, co dyktuje mi intuicja.

Sytuacja ze szczepionkami, to kolejna sprawa, która dzieli Polskę, nie inaczej było, przeszło rok temu, w trakcie kampanii wyborczej. Tyle mówi się o tolerancji, szanowaniu czyjegoś zdanie i odmienności, a ciągle obserwujemy brak zdrowego podejścia w oczywistych kwestiach, w tym wypadku o możliwość decydowanie o swoim zdrowiu. Ktoś może uderzyć mnie swoim argumentem o braku odpowiedzialności i możliwym zarażaniu innych osób, tylko pytanie czy w razie jakichkolwiek powikłań poszczepiennych osoba ta byłaby mi wstanie pomóc? Raczej nie. Póki co każdy odpowiada za siebie. Chcesz – szczep się, jeśli da Ci to poczucie bezpieczeństwa, tylko pamiętaj robisz to na własną odpowiedzialność, bo nikt nie daje Ci gwarancji na długowieczność, jeśli nie chcesz – nie szczep się, zachorujesz dotkliwie, ty poniesiesz konsekwencje.

O ile podjęcia dobrowolnej decyzji, co do szczepień nikogo nie powinno dziwić i być normą oraz daleką chęcią stygmatyzowania tych niezaszczepionych, o tyle sprawy takie jak loterie dla zaszczepionych wydają się mi śmieszne. Jeśli ktoś, kto skorzystał ze szczepionki, do czego zresztą miał prawo, weźmie udział w takiej loterii, to ok., ale jeśli ktoś zaszczepi się, tylko po to, by móc wziąć w niej udział, to sorry, ale tu jest coś nie halo. Czy nie jest, to przypadkiem w pewnym stopniu robienie głupków ze społeczeństwa – w zamian, za to, że zrobisz, tak jak my chcemy, będziesz miał szansę odeprać swoją nagrodę. Masakra przez duże M. To tak, jakby moja nagroda miała decydować o moim losie, a nie owa szczepionka, bez względu na konsekwencje przynajmniej może coś wygram. Brak słów... .

Tak, czy inaczej całej prawdy o Covidzie 19, nie mamy szans poznać, tak jak całej prawdy o szczepionkach, jedyne, co możemy zrobić w tej kwestii, to przekierować swoją uwagę na rzeczy, na które mamy realny wpływ, bo to, co ogólnie dzieje się w naszym kraju jest moim zdaniem nie do ogarnięcia i szczerze powiedziawszy już dawno straciłam rachubę i rozeznanie w tym temacie. Nie interesują mnie statystyki ani sytuacja w szpitalach, bo niby, jaki mam na to wszystko wpływ, lepiej tracić energię na to, co zależy od nas.

Lepiej np. zaplanować spędzanie czasu podczas kolejnego lockodownu w czasie czwartej fali, no i rodzice oraz uczniowie ładujcie akumulatory, poddajcie wyciszającej medytacji, bo zdalne w natarciu, a raczej pomyślcie o dobrym sprzęcie do nauki (komputery, laptopy, smartfony). Bo coś czuje, że w szkolne kapcie i plecaki nie warto inwestować.

Komentarze

Popularne posty