Puste słowa - część 1

 

W wielu przypadkach jesteśmy świadkami deklaracji bez pokrycia i potwierdzeń, że słowa są tylko słowami, często nic nie znaczącymi i nie odnajdującymi przełożenia na rzeczywistość. Co mam konkretnie na myśli? Zaraz Wam wyjaśnię i postaram się przedstawić kilka najlepszych przykładów, będących dowodami na to, że ludzkie słowa, to tylko puste słowa nie znajdujące zastosowania w życiu, wypowiadane od tak: bo tak wypada, bo tak brzmi lepiej, bo tak uważa większość, bo coś się powie bez zastanowienia, bo...bo... . To miał być długi post, ale z doświadczenia wiem, że krótsze wpisy są chętniej czytane, ponadto temat, który chcę dziś wziąć na tapetę pozwala na podzielenie go na kilka części (podpunktów). Oto pierwsza z nich. Poszczególne części będą tematycznie zróżnicowane, a kolejna już wkrótce.

Okno życia równa się wyrodna matka?

Ilekroć słyszymy o zbrodni, w której dziecko ginie z rąk matki, jesteśmy oburzeni i wyrok może być tylko jeden. Najczęstszymi komentarzami są te skazujące kobietę na wieczne potępienie, bez jakiegokolwiek miejsca na usprawiedliwienie. Nikogo nie interesują motywy działań takiej matki, bo zbrodnia to zbrodnia, a dokonana na własnym dziecku jest szczególnie piętnowana. I oczywiście nie ma co się dziwić takim reakcjom, bo jakie można znaleźć usprawiedliwienie dla takiego czynu? Jedynym, które jakkolwiek może oczyścić człowieka jest tylko i wyłącznie choroba psychiczna, a wszystkie inne powody schodzą na dalszy plan. Takie sytuacje nigdy nie powinny mieć miejsca, ale się zdarzają i zdarzać się będą, i nie jest to coś nowego. Kiedyś przypadkowo natknęłam się w sieci, na jakiś podcast, w którym wprost było powiedziane, bodajże w czternastym wieku, przeżywało co drugie dziecko, co działo się z pozostałymi, można się tylko domyślać. Oczywiście, kiedyś medycyna nie była tak wysoko rozwinięta, a dzieci urodzone na długo przed wyznaczonym terminem nie miały żadnych szans na przeżycie. Jednak w tym wspomnianym podcaście otwarcie mówiono na dokonywanych zbrodniach. I o ile, kiedyś nie było szans o tym usłyszeć, tak dziś jesteśmy informowani, o każdym takim makabrycznym zdarzeniu. Do czego zmierzam? A mianowicie do ludzkiej hipokryzji i zaprzeczania własnym słowom. Często w takich sytuacjach, jak opisana wyżej słyszymy: „przecież mogła oddać dziecko”. Mogła i to byłoby jedyne dobre wyjście z sytuacji i jedyna słuszna decyzja pozwalająca na unikniecie tragedii. Tylko co dzieje się na wieść o dzieciach trafiających do okien życia? To samo, co w przypadku dokonania zbrodni, czyli piętnowanie matki i brak jakiegokolwiek zrozumienia dla jej decyzji. Ostatnio słyszeliśmy o kilku przypadkach pozostawienia dzieci w Oknach życia, które stanowią najlepszą moim zdaniem alternatywę, dla porzucenia dziecka na śmietniku lub dokonania na nim okrucieństwa w inny sposób. Co się działo w sieci pod udostępnianymi informacjami na ten temat, jakie były najczęstsze reakcje? Jakiś procent dostrzega w tym szansę na życie dla tego dziecka, ale jak zwykle pojawiają się komentujący oceniające matkę w kategorii tej wyrodnej. Nic o niej nie wiedząc, nie znając motywów i sytuacji w jakiej się znalazła. Gdzie, więc ta odpowiedzialność za własne słowa, skoro zbrodnia jest złem, to dlaczego takim samym złem jest danie dziecku szans na przeżycie. Nie wiemy czym kierują się kobiety decydujące się na porzucenie dziecka, być może to depresja poporodowa, trudna sytuacja, brak zgody rodziny na posiadanie dziecka, bo być może to nastolatka, może po prostu brak chęci posiadania dziecka. Tego nigdy nie wiemy, ale co by to nie było, to trzeba przyznać, że osoba pozostawiająca dziecko w bezpiecznym miejscu wykazuje ludzki odruch, kieruje się w pewnym stopniu jego dobrem. Jak można w wielu miejscach przeczytać, nigdzie nie będzie dziecku tak dobrze, jak w domu w pełnej rodzinie. To prawda, ale pod warunkiem, że ta rodzina będzie spełniała normy dobrej i troskliwej rodziny, a nie wykazywała wszystkie cech tej patologicznej czy dysfunkcyjnej. To właśnie te puste słowa, bo zabić jest czymś złym, a dać szansę na życie też, jak widać, nie jest dobrym rozwiązaniem.

Pewien komentujący, tak podsumował post o takiej tematyce: „Wolałbym być uduszony przez własną matkę niż trafić do Okna życia”. Ciężko to nawet skomentować, ale nie wszyscy pewnie, by tak woleli. Pomimo wszystko, myślę że w pewnym stopniu dziecko mogłoby być nawet wdzięcznym matce za podarowanie mu szansy na życie. Bo, o ile spędzić dzieciństwo w domu dziecka, nie jest marzeniem nikogo, to niekiedy oznacza wygrać spokojne dzieciństwo. Często zapominamy, że jednak dom dziecka jest lepszą opcją dla młodego człowieka niż opieka rodziny pozostawiającej wiele do życzenia. Zdarza się, że dorastanie w niszczącej rodzinie pozostawia trwałe rany w psychice dziecka przekreślając jego normalny start w dorosłość. O konsekwencjach można byłoby długo i to nie ten temat, próbuję tylko powiedzieć, że dom dziecka czy rodzina zastępcza to nie największa tragedia, jaka może się przydarzyć, bo o wiele większe mogą zgotować rodziny biologiczne i najbliższe osoby. Tak, więc słysząc o kolejnych przypadkach dzieci pozostawionych w Oknie życia, nie powinniśmy spieszyć z oceną w stosunku do kobiety dokonującej taki wybór, a myśleć w kategoriach ocalenia ludzkiego życia.

A czy dla Ciebie kobieta pozostawiająca dziecko w Oknie życia zasługuje na miano wyrodnej matki?

Komentarze

  1. Oj Pani Marto to bardzo trudny i ciekawy temat, ja od siebie dodam tylko tyle, że nie do nas należy oceniać- czemu? dlaczego? myślę, że zawsze jest jakiś powód takiej, a nie innej decyzji. Uwielbiam Pani wpisy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście to trudny temat i nie nam oceniać, bo nigdy nie wiadomo co siedzi w człowieku podejmującym takie decyzję, a być może taka kobieta nie kieruję egoizm, tylko trudna sytuacja. Dziękuję za komentarz i dobre słowo. Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty