Życie, jako największa inspiracja


I w ten oto sposób dotarłam do okrągłego – 90 wpisu i sama się zastanawiam, jak i kiedy, to wszystko się wydarzyło, bo jeszcze nie tak dawno, z drżącymi rękami, publikowałam swój pierwszy post. Jeszcze pamiętam tą ekscytację i dreszcz emocji. Wtedy nie wybiegałam daleko w przyszłość, nie zakładałam, że moja przygoda z pisaniem zakończy się równie szybko, jak się zaczęła, ale także nie sądziłam, że to wszystko mnie, tak wciągnie i nadejdzie moment, w którym nieuchronnie będę zbliżała się do setnego tekstu, bo przecież ten za chwilę.

Na okoliczność jubileuszowego wpisu chciałabym stworzyć coś wyjątkowego, ale szczerze mówiąc pomysłu jeszcze nie posiadam, póki co mam czas, by to przemyśleć, a może i Was zaskoczyć. I o to zaskoczenie w blogowaniu chodzi najbardziej, aby czytelnik nie czuł się znudzony, bo znużony czytelnik szybko znajdzie sobie innego bloga w zastępstwie, który umili mu czas, gdy ten będzie potrzebował lektury, aby zresetować umysł, posilić się punktem widzenia drugiej osoby, przemyśleć ważne sprawy.

Pomysł z pisaniem bloga okazał się strzałem w dziesiątkę, daje mi poczucie przestrzeni zarezerwowanej tylko i wyłącznie dla mnie samej. Czerpię również przyjemność z tego, że od początku do końca tworzę coś swojego, a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że znajdują się odbiorcy, którzy towarzyszą mi w tej drodze. Lubię pisać i dlatego to robię, ale nie ukrywam, że pisanie do szuflady, nie miałoby dla mnie znaczenia, nie chciałoby mi się regularnie zasiadać przed komputerem, gdybym wiedziała, że nie znajdują się osoby, które chcą wracać na „Dziennikarskie inspiracje”. To właśnie czytelnicy są dla mnie największą motywacją, czytelnicy i rosnące statystyki, które idą wciąż do góry i to o dziwo, po tej długiej dwumiesięcznej przerwie od publikowania. Co więcej, jak obserwuję wykresy, przerwa w pisania nie zniechęciła moich czytelników, by odwiedzać moją stronę, co oczywiście daje mi apetyt na więcej i zachęca do działania. Być może dlatego znajduję większą chęć, by pisać więcej i więcej, nieskromnie muszę zaznaczyć, że od stycznia, do tej pory ukazało się 13 wpisów, to chyba nie najgorzej. Choć nie mnie to oceniać, bo swoje zdanie już sobie zapewne wyrobiliście o mnie, jako autorce tekstów i ogólnie o moim blogu. Niektórych z Was zaskoczyłam, innych rozczarowałam, a pewnie znajdą się i tacy zupełnie obojętni, co jest oczywiście normą. Wiadomo, że nie można mieć samych zwolenników. Jak to dziś się powtarza: „nie jestem zupą pomidorową, nie wszyscy muszą mnie lubić”, choć mówiąc na marginesie, Ja akurat, wolę inne zupy od pomidorówki. Ale to już jak kto woli. Osobiście życzyłabym sobie, aby wszyscy uwielbiali moje teksty, najlepiej tak, jak ja kocham słodycze, czuli nieustający niedosyt i mieli ochotę na więcej. I to jest dobre porównania, bo wręcz nie potrafię żyć bez słodkości.

Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czy prowadzenie bloga jest proste, odpowiedziałabym, że tak, ale pod pewnymi warunkami. Niezbędne, moim zdaniem, są: wena, spokój, czas, bez tych trzech rzeczy nie ma szans, by powstało coś godnego uwagi. I znów użyje porównań, czasem napisanie dobrego tekstu jest tak trudne, jak rozwinięcie lizaka chupa chups, a czasem proste, jak...jak...jak nie wiem co. Zdarza się, że nowy post powstaje z prędkością światła, a palce nie nadążają pisać, co pomyśli głowa, zdarza się i tak, choć bardzo rzadko, że rodzi się w bólach. Bywały wpisy, które są w mojej ocenie, po prostu dobre, poprawne, zachowawcze, udało mi się napisać, też takie, z których jestem po prostu dumna. Jeżeli nie jestem do czegoś przekonana, po prostu tego nie publikuje, w internecie nic nie ginie, nawet po skasowaniu, więc wolę przemyśleć temat niż pochopnie zabrać głos. Takim tematem jest najgłośniejszy temat ostatnich miesięcy, a mianowicie słynny: „Wybór, nie zakaz”, zabierając się do pisania na ten temat, nie sadziłam, że dojdę do tak daleko idących rozważań, a mogę powiedzieć, że w swoich wywodach, doszłam niemalże do Adama i Ewy. Stwierdziłam, że musiałabym napisać książkę na ten temat i dałam sobie spokój, co nie oznacza, że już nigdy nie zabiorę głosu w tej sprawie, zabiorę, jak w końcu dojdę do jednoznacznej puenty, a sprawa wygląda mieć niejednoznaczny wydźwięk.

O czym są moje teksty, to chyba nie muszę mówić, kto czyta, ten wie, jednym słowem są o życiu. Bywały wpisy bardzo kontrowersyjne, polityczne, śmiertelnie poważne i zabawne, te z odrobiną prywaty, o dzieciach, i macierzyństwie, najbliższe memu sercu, bo tu wiem wszystko z autopsji, o bieżących sprawach, o własnych przemyśleniach, o wirtualnym świecie, był nawet wywiad, a także trochę mojej ulubionej psychologii, nie zabrakło tych sentymentalnych, które w szczególności bardzo sprawnie mi się pisało (forma listy, kategoria: inne). Dla każdego, coś innego. Jednak wszystkie pisane były od serca, bez ściemy, czasem szczerze do bólu, bez upiększania i wszystkie od początku do końca są tylko i wyłącznie MOIM DZIEŁEM. I pomimo, że inspiruje mnie otaczający świat, pomysły, tak naprawdę pochodzą tylko i wyłącznie z mojej głowy, niektóre mogę powiedzieć, są olśnieniem, a koncept przyszedł w jednej sekundzie, bo o czymś pomyślałam, bo coś mi się przypomniało, bo coś było ważne i nie mogłam przejść obojętnie. Mój blog jest bardzo różnorodny, wręcz ambiwalentny, pewnie trochę taki, jak Ja, czyli do tańca i do różańca, czasem czuję się jakbym miała 16 lat, a czasem 90. Czasem ruszyłabym na podbój świata, a innym razem zaszyła się pod kocem albo zniknęła. Czasem przytuliłabym do serca każdego, a czasem mówiąc brzydko, rozszarpała. Czasem jestem spokojna i pozytywnie nastawiona do wszystkiego, a zdarza się, że dużo nie brakuje, aby latały talerze. Jestem trochę, jak uśpiony wulkan, nie wiadomo kiedy wybuchnę, ale to już wiedzą tylko Ci, którzy mnie bardzo dobrze znają, dla pozostałych jestem tajemnicą i niech tak pozostanie. Czyli można powiedzieć, że jestem typową kobietą i wszystko ze mną ok. Mój blog jest odzwierciedleniem mojej natury, a ja mam nadzieję, że będziecie chcieli go poznawać dłużej i dawać mi powody, do tego, by pracować nad nim i wciąż go ulepszać. Czuję, że najlepszy tekst jeszcze przede mną i przypadnie Wam do gustu jeszcze bardziej niż ostatnio, najczęściej przez Was wybierany tekst: „Współczesna opowieść o kopciuszku”.

Dziękuje za każde dobre słowo skierowane pod adresem mojego bloga, bardzo wiele, to dla mnie znaczy i pozytywnie nastraja, daje mi poczucie, że moja praca nie idzie na marne, tym bardziej, że wkładam w nią i serce, i duszę. Wpadajcie na Dziennikarskie inspiracje, pozdrawiam M.W.



Komentarze

Popularne posty