O wszystkim i o niczym






















Od kilku dni zastanawiałam się o czym mógłby być kolejny wpis. Myślałam, myślałam i wiecie co, nic nie wymyśliłam. Nie to, że nie ma interesujących spraw, którym warto byłoby poświecić czas i uwagę, zresztą dopiero co pisałam, że tematy leżą na ulicy, ale po prostu nie chcę mi się na razie zabierać głosu w sprawach takich jak: koronawirus, LGBT, matury, wybory na Białorusi, czy Małgorzata Rozenek i jej nowo narodzony syn Henryczek - żart oczywiście.

Mogłabym w sumie napisać o mojej niegrzecznej Madzi, która daje czadu do tego stopnia, że wieczorem do łóżka nie kładę się Ja, tylko Moje zwłoki, a rano zamiast wstawać, po prostu zmartwychwstaje, pomimo że od dawna przesypiamy całe noce. Mogłabym również napisać o tym, że po raz pierwszy w życiu nie mogę doczekać się jesieni? Dlaczego? A no dlatego, że w moim mieszkaniu jest tak gorąco, że nawet klimatyzator nie daje rady, a ja odnoszę wrażenie, jakbym cały czas była w saunie. Ale na te tematy też dziś nie będzie - może kiedyś.

W związku z powyższym postanowiłam, że będzie to po prostu tekst o niczym konkretnym. Nie będę i nie chcę na siłę wyszukiwać tematu, czy zmuszać się do pisania. Wiem, że systematyczność w prowadzeniu bloga to podstawa i ma to fundamentalne znaczenie, jeśli chodzi o profesjonalne podejście do tematu, ale wymyślanie czegoś na siłę, gdy chwilowo doskwiera brak weny, też nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeden kiepski tekst może bardziej zaszkodzić blogowaniu i zniechęcić czytelnika niż krótka cisza.
No i trzymam się autentyczności, a nie kurczowo tego, że wena mnie nie opuszcza i zawsze jestem w stanie stworzyć powalający tekst od tak.
Nie, nie jestem, a powstaniu tekstu sprzyja: cisza, spokój, bodziec i impuls.
I tak już jest z tym pisaniem, że: pisarz, bloger, poeta, czy inny twórca zależny jest od weny. Bywa i tak, że jak jest wena, to nie ma czasu, a jak czas się znajdzie, to wena jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie, dokładnie tak, jak pszczółka Maja.
Na szczęście takich momentów jak do tej pory było nie wiele i zawsze, no prawie zawsze udaje się napisać ten jeden tekst tygodniowo, tak, jak to zakładałam na początku, gdy rozkręcałam bloga.
Co prawda bywa tak, że przy dobrej formie moje palce nie nadążają za tym co pomyśli głowa, wtedy tekst po prostu spływa i pisanie jest czystą przyjemnością, czemu dodatkowo towarzyszy samozachwyt, że tak szybko poszło i tekst jest gotowy do publikacji.

Minął rok, a mi jednak nie udało się osiągnąć jednej rzeczy, a mianowicie nie udało mi się napisać choć jednego krótkiego felietonu, często ma być krótko, a wychodzi jak zwykle. Artykuł ciągnie się, ale mam nadzieję, że nie tak jak: „Moda na sukces”, albo niegdyś „Dynastia”. Staram się wyczerpać temat do końca, a nawet do granic możliwości - tak już mam. Myślę sobie, że jeżeli kogoś zainteresuje mój post, to nie zrazi go długość i pomimo wszystko przeczyta go z uwagą.

W trakcie wakacji udało mi się nawiązać współpracę z nowo powstałym portalem – Zmalowane.pl. Jest to dla mnie szansa na pozyskanie nowych czytelników, no i moje artykuły znajdują szersze grono odbiorców. Na portalu pojawiają się teksty, które swoją premierę miały na Dziennikarskich inspiracjach, z tą różnicą, że wpisy udostępniane na stronie Zmalowane, zostają wzbogacone przeze mnie nagłówkami, zgodnie z obowiązującymi zasadami typowymi dla blogowania, dzięki temu stają się jeszcze bardziej czytelne.
Portal prowadzony jest przez osoby młode, ale doświadczone w tej branży, mające na konie kilka prężnie działających stron w sieci, prowadzą szkolenia dziennikarzy, własne blogi, tworzą teksty copywriterskie dla agencji marketingowych, a nawet teksty na blogi dla popularnych osób. Dzięki temu, że osoby te nie są w sieci od wczoraj i są wystarczająco obeznane w blogosferze, mają duże szanse na rozruszanie nowej strony, takiej właśnie jak Zmalowane pl., na co oczywiście liczę i mam nadzieję, że praca ta okaże się dla mnie równie owocna.

Oprócz pisania na własnego bloga i korygowania wpisów na portal, cudem znalazłam czas na przeczytanie kilku książek z dziedziny doskonalenia warsztatu pisania, oczekuję, że ich lektura przełoży się na jakość moich publikacji. (Dla zainteresowanych: „Biblia copywritingu”, „Magia słów”, „Sztuka projektowania tekstów”).

Poza tym lato upłynęło pod znakiem krótkich wyjazdów, spacerów, miał również miejsce wypad do fryzjera, co prawda nie przeszłam kolosalnej metamorfozy, ale przecież wiadomo, że wizyta w salonie fryzjerskim każdej kobiecie poprawia humor, tak więc było warto.
No i w końcu, po kilku miesiącach, udało się zebrać wszystkich i zorganizować zaległą parapetówkę, a dziś wypadałoby powiedzieć koronaparapetówkę i chociaż moi goście nie stosowali się do reżimu sanitarnego, nie zachowywali wymaganej dwumetrowej odległości i nie przybyli w maskach, to wszyscy z nich przeżyli i mają się dobrze. A może pomogła wewnętrzna dezynfekcja, tego już nikt nie zbada.

Wakacyjne zadania odhaczone, teraz można dalej planować, a już za horyzontem widzę rok szkolny, no ewentualnie, tak przez wszystkich lubiane, zdalne nauczanie. Wbrew pozorom, to co obiecują może ulec diametralnej zmianie i wcale się nie zdziwię jak za chwilę znów nas pozamykają w domach i zafundują powtórkę z rozrywki.

Liczę na to, że za kilka dni zaprojektuje dla Was kolejny, tradycyjny i o wiele dłuższy tekst. Bo jak właśnie uświadomiła mi jedna z tych przeczytanych książę, dobrych tekstów się nie pisze, tylko projektuje. Z innej wyczytałam, iż są trzy tryby pisania: dziennikarz, pisarz i copywriter. Tekst każdego z nich ma inną role do spełnienia. Pisarz przekazuje emocje, dziennikarz fakty, a copywriter ma za zadanie skłonić czytelnika do akcji. Oczywiście jedno nie wyklucza drugiego.

Dzisiejsze zaprojektowanie tekstu utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem typową kobietą i nie tylko sałatkę i awanturę potrafię zrobić z niczego, ale również wpis na bloga. Dziś wyszedł mi taki, nie za długi, nie za krótki, lecz w sam raz. Do kolejnego wpisu, wpadajcie na Dziennikarskie inspiracje, z pozdrowieniami M.W.




Komentarze

  1. Ważne, aby nie pisać na siłę, bo to do niczego dobrego nie doprowadzi :)

    Pozdrawiam, Melka blogerka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie tak uważam, choć systematyczność też jest ważna. Trzeba szukać inspiracji i tematów godnych podejmowania.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty