500+ na bis, czyli o rozdawnictwie, jałmużnie i hipokryzji.


ŚWIADCZENIA WYCHOWAWCZE - 500+ - Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej ...














Temat 500 plus, jest jednym z chętniej podejmowanych tematów w ciągu ostatnich kilku lat, nie tylko w sieci, ale również podczas codziennych konwersacji. Za każdym razem, gdy się pojawią, rozgrzewa sieć do czerwoności. Internauci równie chętnie wyrażają swoje zdanie, nie szczędzą słów, śmiało bez żadnych zahamowań używają najbardziej dosadnych sformułowań, nie brakuje również tych wulgarnych.

Najchętniej tymi komentującymi są osoby sprzeciwiające się takiej formie pomocy rodziny, a ściślej mówiąc w ogóle za pomoc tego nie uważające. Wręcz przeciwnie zdaniem wielu przez „rozdawnictwo” - tak to nazywają, szerzy się patologia, rosą ceny, a rząd zapewnia sobie kolejne głosy ciemnego społeczeństwa, czyhającego na darmową kasę, no bo przecież Ci chętnie korzystający z 500 plus, to nieroby, świadomie rezygnujący z pracy, decydujący się na kolejne dziecko, by zbić na nim majątek. Nierzadko również w ten niegodziwy sposób zdobywają pieniądze, by się dobrze zabawić, a i często przepić gotówkę.

Jak można poczytać i wywnioskować z komentarzy pokaźnej liczby osób, za to wszystko przyjdzie spłacać długi przyszłym pokoleniom, no i słynne pytanie, dlaczego rząd nie obniży podatków, zamiast dawać pieniądze na dzieci, które to zresztą i tak należą do obywateli, a nie są żadnym prezentem od obecnej władzy?

Moje podejście do kwestii świadczenia już znacie, przedstawiłam je w moim pierwszym artykule, od którego zaczęłam moją przygodę z blogowaniem.
Nic się nie zmieniło w tym temacie i nadal jestem zwolennikiem programu.
Nadal jednak nie rozumiem wielu spraw i nadal nie znajduje odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Ciągle męczy mnie to, że ktoś od tak sugeruje, że to nie państwo daje, a to z naszych wypracowanych pieniędzy i podatków. Ok. może i tak, może rząd nie jest taki szczodry, a raczej na pewno, od siebie dawać nie będzie, aż taka naiwna nie jestem. Ale odpowiedzcie sobie na pytanie, czy kiedykolwiek Wasze pieniądze powracały do Was z takiej formie? To na pewno są Wasze i Nasze pieniądze, tylko, że kiedyś też płaciliśmy podatki, a „pińcet, ani widu, ani słychu nie było”. Gdzie zatem były, na co szły? Retoryczne pytanie, bo wiadomo, gdzie się lokowały. I czyj budżet zasilały.

Drożeje, ale wszystko drożeje” - ciągle te komentarze, tak jakby wcześniej taniało. Od lat drożeje, od lat narzekamy, szczegół, że teraz się ludziom żyje lepiej, że każdego stać na wakacje, nowe sprzęty dla dzieci, kursy i zajęcia dodatkowe, wizyty w salonach kosmetycznych, na które może pozwolić sobie każda kobieta. I dobrze skoro nas stać. Przecież jak mawiała Merlin Monroe: „pieniądze szczęścia nie dają, co dopiero zakupy”. Tylko po co to narzekanie i ciągle mało, mało, mało. Szczegół, że jedno dziecko, po drugim nie będzie nosić ciuchów ani butów, ale przecież jest tak źle, co ten rząd wyprawia. Wszystko jego wina i ta pogoda, i ta susza, i te trąby powietrzne, to też wina rządu. Wina rządu, bo rozdaje, zabierze też będzie jego wina, bo jak to może zabrać. 

Wiecie co, gdybym Ja była prezydentem, to po pierwsze zniosła bym to całe pięćset plus, tak tak dobrze czytacie, pierwszą zmianą jaką bym wprowadziła, byłoby zabranie tego świadczenia. Dlaczego? A no dlatego, że większość nie potrzebuje, skończyłyby się sugestię z rozdawaniem pieniędzy, sugerowaniem rosnącego nicnierobienia, rezygnowania z pracy i szerzącej się patologii.
Skoro ludzie nie chcą, to lepiej może niech te pieniądze idą, jak to było do tej pory, do kieszeni posłów, wtedy będziecie zadowoleni, a i tak dacie radę, no i nie będzie zbędnego gadania, że rząd zdobywa tym ciemny naród i wabi go do skreślania głosów. Naród, który daje się przekupić za własne pieniądze i leci do urn jak ćma do światła, popierając ówczesną władzę, wykorzystującą naiwność ludzi.

Dla mnie największą patologią tego świata, co dotyczy w dużej mierze polskiego społeczeństwa, jest mówienie jednego, a robienie zupełnie czegoś innego. Skoro uważam, że coś jest be i fuj, to uciekam od tego, gdzie pieprz rośnie. Nie podoba Wam się program, nie bierzcie, nie składajcie wniosków, zaoszczędzicie sobie czasu, jak i tym, którzy te wnioski muszą sprawdzić, tak przynajmniej będzie uczciwie.

Piszecie 500 plus tylko dla pracujących. A ile znacie rodzin, gdzie nikt nie pracuje. Znacie w ogóle takie, skoro takie są, to z czego żyją z 500 plus? No to sobie pożyją, sorry, ale za 500, 1000, czy nawet 1500 nie przeżyje Twoja pięcioosobowa rodzina, nawet gdybyście mieli jeść suchy chleb. No bo chyba nie macie na myśli rodzin, gdzie tylko mężczyzna pracuje, a kobieta pozostaje w domu. Póki co ja też w nim jestem i nie wyobrażam sobie nikomu się z tego tłumaczyć, póki co, to umowa między mną i mężem. Skoro mogę sobie na to pozwolić, to nikomu nic do tego. Dziś jestem w domu, jutro mogę być gdzie indziej, czekam na pracę, do której mogłabym lecieć jak na skrzydłach. Dziś póki co, mam wybór, nie muszę brać czegokolwiek jak leci, sytuacja mnie do tego nie zmusza, mogę sobie pozwolić na to bycie w domu. Co nie oznacza oczywiście, że pozostałabym w nim gdyby moja sytuacja wymagałaby pojawienia się nawet w bardzo nielubianej pracy. Życie jest takie długie i nie wiadomo co nas czeka za rogiem. Na dziś doceniam to, co mam, a wszystko co posiadam w zupełności zaspokaja potrzeby moje i mojej rodziny. I wiele rzeczy nie jest kwestią gromadzenia i posiadania zasobów, a kwestią podejścia, organizacji, przemyślenia, podejmowania decyzji.

Trudno jest mi wyobrazić sobie sytuacje, dla której kobieta zostaje w domu, tylko i wyłącznie dlatego, że ma świadczenie, jeśli ma iść do pracy, to i tak pójdzie, bo chce, bo potrzeba zastrzyku gotówki. Nikt nie stoi przed wyborem praca, czy 500 plus, bo tu pewnie wielu, by się zawahało. Rodzina z trójką dzieci dostanie 1500 zł, a w naszym kraju jeszcze i takie pensje obowiązują, więc kobieta która stałaby przed wyborem pozostania w domu i odebrania 500 plus, a marną pensją zapewne wybrałaby to pierwsze. Na szczęście nikt nie musi wybierać i podejmować takich decyzji. Dlaczego, więc wypomina się kobietom, że zostają w domu, dlaczego uważa się je za te, które są chętne przyjąć każdą jałmużnę od państwa. No i nie zapominajmy jałmużnę, która jest efektem płacenia podatków i ich ciężkiej pracy. To może nie należy nazywać tego jałmużną? Kiedy pod tym względem było prościej, mąż szedł do pracy i nikt nie wypominał kobietom, że są mało ambitne, albo leniwe, dziś tylko takie rewelacyjne podejście odkąd wprowadzono 500. Może każdy niech decyduje sam za siebie i tak będzie najlepiej.

Pisanie rzeczy z cyklu kiedyś nie było, a ludzie dali radę, też wydaje mi się lekko śmieszne. Dziś też daliby radę bez świadczenia, podobnie jak kiedyś kobiety dawały radę, wychowując dzieci, bez pralek automatycznych, pieluch jednorazowych, chusteczek nawilżonych, laktatorów, bujaczków, nosidełek, przewijaków, fotelików do karmienia, mat edukacyjnych i zabawek interaktywnych i innych podobnych wynalazków urozmaicających i ułatwiających macierzyństwo. Oczywiście było ciężko, bo sama nie wyobrażam sobie, gdybym dziś miała prać pieluchy i to nie posiadając nawet pralki automatycznej. Trzeba dodać do tego, że i dzieci było kiedyś więcej, a dziś współczesne matki lub madki, jak piszą niektóre z macierzyństwem nie mając wiele do czynienia, wszystkie takie zmęczone, a tylko jedno, czy dwoje. I dziś kobieta ma prawo być zmęczona, znudzona i sfrustrowana, czekając by wyprawić „gówniarza” do przedszkola jak tylko ten skończy trzy lata. Inne czasy, wszystko się zmieniło, mamy inne podejścia, bardziej wracamy uwagę, na to, by się do końca nie zatracić w domowych pieleszach i wyciągnąć coś dla siebie. Poza tym te wszystkie udogodnienia, technologie i sprzęty pozwalają wielu z nam na realizacje zawodową.

Kiedyś nikt nie zgłębiał tajników poznania dziecinnego świata w takim stopniu, jak to odbywa się dzisiaj tak, nie zwracano uwagi na to, jak z nimi rozmawiać, jak ich słuchać, czego unikać, nasza wiedza psychologiczna też się zmieniał. Może sprzęty i ułatwiają nam życie, ale prac w innych aspektach jest trochę więcej. Wbrew pozorom i ciągłego zabiegania, wcale rodzice kiedyś nie mieli więcej czasu dla dzieci, może się mylę? Dawno, dawno temu starsze dzieci opiekowały się młodszym rodzeństwem, widziały rodziców, gdy powracali z pracy późnym wieczorem i raczej im do snu bajek nie czytali.
Ot taka mała dygresja.

Wracając do tematu, zwolenników programu nie brakuje, trudno jest stwierdzić, czy jest ich większość, czy mniejszość, ale już lada chwila będziemy mieli okazję znów się przekonać. Jedno jest pewne Ci popierający siedzą cicho, jak mysz pod miotłą, bojąc się odezwać i narazić na krytykę, dają tym samym przyzwolenie tym drugim, na poczucie wyższości i nieuzasadnionej przewagi.

Ilekroć na portalach widzę artykuł o świadczeniu, nie mogę przejść obojętnie, nie tyle do treści tekstu, co do tych wszystkich ludzkich wypocin, z których czasem można dowiedzieć się więcej niż z samego artykułu. A jak już ktoś pisze, że 500 plus idzie na picie w rodzinach i wspomaganie patologii, to już się we mnie gotuje, nie mogę nie skomentować i często sama dodaje co nieco od siebie, co spotyka się z poparciem innych, którym zwykle brakuje odwagi, by wyjść przed szereg i pociągnąć temat. A propos tych nadużywających. Odpowiedzcie sobie na pytanie, czy w czasach, gdy można było pomarzyć o programie wspomagającym rodziny, patologii nie było? Jeżeli dla kogoś sensem życia jest picie, to zdobędzie pieniądze chociaż miałby je wykopać spod ziemi. Patologi była, jest i będzie, jest wszędzie, na wsiach i w miastach, w rodzinach biednych i bogatych, bardziej lub mniej wykształconych, bo świat nie jest idealny. No i dlaczego, ze względu na tą patologie miałyby tracić normalne rodziny? Ma nie być 500 plus, bo ktoś pije? No i na zdrowie. Co mi do tego. 

Dlaczego nie mówi się o tych rodzinach, które dzięki temu mogą poprawić choć trochę swój byt, kupić zabawkę dziecku, albo odłożyć pojechać na wakacje? Albo po prostu odkładać, gdy teraz im wystarcza aktualnych dochodów. Czy warto byłoby takich właśnie pozbawiać tego wszystkiego, bo gdzieś tam ktoś ma problem z alkoholem i krzywdzi dzieci? To już nie problem mój, czy Wasz, a odpowiednich ośrodków pomocy, którzy powinni mieć pieczę nad takimi dysfunkcyjnymi rodzinami, bez względu na to, czy coś dostają, czy nie.

Myślę, że jeszcze taki się nie urodził, co by wszystkim dogodził. Nigdy nie będzie takiego rządu i prezydenta, z którego byliby zadowoleni wszyscy obywatele. Nie ma takich też pieniędzy, które by zaspokoiły wszystkie potrzeby ludzi i sprawiłyby, że w końcu ktoś by powiedział: „o teraz to już mi wystarczy, nie potrzebuje więcej”. Narzekaniu nie będzie końca. Czasami zastanawia mnie to, jak kiedyś żyli ludzie, jakimi wartościami się kierowali, czy to właśnie ta pokora dawała im szczęście i umiejętność zadowolenia z tego, co posiadali. Dziś każdy ma jakieś roszczenia wobec życia, pracodawców, świata, oczekiwania wobec siebie nawzajem. Tak jakby zupełnie obce były słowa „cieszmy się z małych rzeczy, bo jeżeli one nas nie zaspokoją, to i z tych wielkich nie będziemy czerpać radości.

Jak to się żyło w czasach PRL, gdy niczego nie było, gdy człowiek cieszył się z podstawowej zdobytej rzeczy, uprzednio musieć odstać swoje w kolejce? 
Nie wspominając również o zarobkach, gdzie żywicielem rodziny przeważnie był tylko ojciec i to dużej rodziny. Rodziny, gdzie każde dziecko mogło tylko snuć fantazje o własnym pokoju, rodziny gdzie jeden nosił ubrania po starszym bracie. W takiej, której marzenia o kilkudniowym pobycie nad morzem, czy górach były tak odległe jak dziś dla nas podróż na Marsa. Nie mówiąc już o telefonach, smartfonach, xboxach, o których nikt nie myślał, bo po prostu ich nie było. Do pełni szczęści wystarczył czarno – biały telewizor i dwa programy. Kto w wieku osiemnastu lat mógł pomyśleć o zrobieniu prawa jazdy, czy posiadaniu własnego samochodu? Kto dziś dałby radę żyć w takich czasach? Tylko wtedy właśnie cieszyły te maleńkie zdobyte rzeczy. Dziś wszystko cieszy na chwilę i już pojawia się pokusa, by mieć więcej i lepiej. Nie ma nic w tym złego oczywiście, po to żyjemy, pracujemy, by korzystać z życia.
Na dodatek tak krótkiego, kruchego i ulotnego, grzechem byłoby nie czerpać garściami z tego, co najlepsze. Tylko mam do Was prośbę nie narzekajcie, że dziś jest tak źle, że pensje za małe, podatki i ceny za wysokie, bo jeszcze chwile temu biegaliście za stosem papieru toaletowego, bojąc się że to koniec świata. Jeszcze chwilę temu szczęścia Wam dawało zdobycie środków do dezynfekcji i rękawiczek jednorazowych. Jest dobrze, wystarczy, że docenisz, wszystko czego potrzebujesz jest w zasięgu Twojej reki.

Za dwa tygodnie wybory. Nie wątpię, że już każdy z Was ma swojego faworyta i ja też go mam, choć żaden idealny nie będzie. Nie chcę nikogo przekonywać do swoich racji, nie mam najmniejszego zamiaru zresztą, niech każdy kieruje się swoim rozumem, preferencjami politycznymi itd. Chcę Wam powiedzieć jedno, nigdy nie będzie idealnie, nigdy, zawsze ktoś będzie niezadowolony, zawsze dla kogoś ta władza będzie nie taka, jaka powinna być. 

Niedosyt będzie zawsze. Najlepszym na to przykładem, niech będzie pewien cytat z popularnego portalu: „Dzieci i rodzice dostali 500+. Młodzi do 26 roku nie płacą podatku. Emeryci „13”, przydałoby się coś dla tych co na to wszystko pracuje”. Ciężko to skomentować, bo ludzie pobierający trzynastki, też na to pracowali. Chciałabym zapytać, czy na to wszystko idzie z kieszeni tych niekorzystających, pominiętych? A gdyby im coś odpalić, to już by nie nazywano tego rozdawnictwem? 

Musicie być konsekwentni w swoich decyzjach i być w porządku wobec siebie, brać odpowiedzialność za to, co mówicie. Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś pluje jadem na aktualną władzę, bo ma swoje zdanie, bo coś mu się nie podoba, ale nigdy nie będę wstanie zrozumieć kogoś, kto krytykuje aktualny stan rzeczy, a idzie i skreśla głos na wiadomo kogo. Czy można ufać komuś takiemu, kto nawet nie ufa sobie i nie jest przekonany do swoich racji, które na domiar złego wszem i wobec rozpowszechnia? Dokładnie to samo z tym, czemu poświęciłam dziś swoją uwagę, z całym tym świadczeniem, czy jak to nazywacie zapomogą i rozdawnictwem. Krytykować, narzekać, a po co, dlaczego, a później planować wydatki i czekać kiedy to 500 plus wpłynie – to HIPOKRYZJA przez duże H i tyle w temacie.

Zapraszam do komentowania, najbardziej gorącego tematu ostatnich lat.
Zapraszam do lektury wpisu o podobnej tematyce:
https://www.blogger.com/blog/post/edit/6819815775783145807/8590591517431589555

Komentarze

Popularne posty