Zdalne nauczanie

Przeczytaj najnowsze wiadomości zgodnie z trendem „Zdalne lekcje” na PlTrend.   #Zdalnelekcje

Wkrótce zakończenie niestandardowego, specyficznego i nietypowego roku szkolnego, na które z utęsknieniem czekają uczniowie, rodzice i nauczyciele.
Od samego początku zdalne nauczanie budziło skrajne emocje, frustracje, niekiedy bunt. W nowej sytuacji znaleźli się uczniowie, nauczyciele, ale też rodzice. Im wszystkim przyszło się zmierzyć z wielką niewiadomą.
Oni wszyscy zostali rzuceni na głęboką wodę, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, asekuracji i wcześniejszego uprzedzenia.
Uczniowie zostali przytłoczeni natłokiem lekcji i zadań do wykonania, nauczyciele musieli wdrożyć się w prowadzenie lekcji on line, być w nieustającym kontakcie z uczniami, rodzice młodszych uczniów przeszli przyśpieszony kurs obsługi komputerów, ogarniania aplikacji, wysyłania e-maili z odrobionymi pracami domowymi. Trzeba jeszcze uwzględnić to, że nauczyciele są również rodzicami i tym została powierzona podwójna rola zapoznania się z nową odsłoną edukacji.

Każdy dostał coś, ambitne zadanie do wykonania i zapewne każdy próbował i nadal próbuje podołać, jak potrafi najlepiej, no chyba, że ktoś po prostu odpuszcza, myśląc „jakoś to będzie”, jestem pewna, że takich też nie brakuje.
Wszystko to odbyło się niespodziewanie, można powiedzieć, że z dnia na dzień przyszło się nam zmierzyć z nową rzeczywistością, cała panika związana z koronawirusem nie mogła przecież ominąć szkolnictwa, a zwłaszcza jego.
Nie można było się przygotować do takiego wydarzenia, bo kto mógł przewidzieć coś takiego, nigdy wcześnie nic podobnego przecież nie miało miejsca.

Całe szczęście w nieszczęściu jest takie, że żyjemy w czasach nowych technologii, rozwijającego się internetu, nowinek, które nieustannie się pojawiają, próbując przekonać, jaki wspaniały jest cały ten internetowy świat.
Gdyby to wszystko zdarzyło się dwadzieścia lat temu, nikt nie miałby możliwości zdalnego nauczania, tylko teraz tak sobie pomyślałam, gdyby koronawirus zdarzył się dwadzieścia lat temu, to pewnie nie wiele byśmy o nim usłyszeli, a tak naprawdę cała ta chora propaganda nie byłaby możliwa, ale to znów kwestia w co, kto wierzy.
Pomijając kwestie wiary i tego czy wirus jest, czy go nie ma, to konsekwencje całej tej paniki odbiły się na edukacji bez wątpienia, jedni są zadowoleni z zaistniałej sytuacji bardzie,j inni mniej. Może wśród nas są osoby borykające się z fobia społeczną (fobia szkolną), a cała domowa nauka była ulgą i złapaniem oddechu, może wśród nas są nauczyciele, dla których nie było łatwo przełamać stres związany z prowadzeniem lekcji on line, a świadomość obserwowania ich nie tylko przez uczniów, ale również rodziców nie była komfortowa. Może podczas lekcji na żywo doszło do wpadek, bo ktoś trzeci w najmniej stosownym momencie pojawił się przed kamerą, coś powiedział, a cała grupa miała niezły ubaw. Takich sytuacji mogły być setki.

Jak by na to nie patrzeć uczniowie, nauczyciele i my rodzice, myślę tu o sobie, przeszliśmy trudny egzamin z cierpliwości jakkolwiek to rozumieć. Z nadzieją patrzymy w przyszłość, że niedługo ten cyrk się skończy, a od września wszystko wróci do normy i będzie jak dawniej. Myślę, że nie tylko ja uważam, że najlepsze urządzenia, aplikacje i programy do nauki nie zastąpią tradycyjnego nauczania.
To kolejny dowód na to, że jednak człowiek jest niezastąpiony i nigdy nie będzie tak, że pomimo rozwijającej się techniki, będzie go można zastąpić najlepiej skonstruowanym inteligentnym urządzeniem.

Póki co mamy, to co mamy i całe szczęście, że mamy dostęp do internetu, urządzeń i innych rzeczy, bo gdyby nie to wszystko nie wierzę, że uczniowie na własną rękę przerabialiby na bieżąco materiał, a rodzice usilnie mobilizowaliby dzieci do nauki, systematycznie pracując z nimi w domu.

Dzisiejszy artykuł mogę jedynie napisać obserwując wszystko z własnej perspektywy, własnych doświadczeń, rozmów z innymi rodzicami, czy nawet nauczycielami. Nie będę wypowiadać się na tematy, o których nie mam pojęcia, nie wiem do końca na czym polega zdalna praca nauczyciela, bo nie jestem jednym z nich, nie mogę wypowiadać się też w imieniu uczniów, czy nawet wszystkich rodziców, bo każdy dom jest inny, bo każda sytuacja jest inna, bo każdy ma inne oczekiwania, dzieci w różnym wieku.

Jestem mamą tylko jednego szkolnego dziecka, więc można powiedzieć, że mam łatwiej, bo czas przeznaczony na pomoc dziecku w odrabianiu prac domowych jest o wiele krótszy, niż gdybym musiała ogarnąć trójkę, w związku z powyższym wystarczy nam jeden laptop. W rodzinach z trójką, czy nawet czwórką dzieci, gdzie wszystkie z nich chodzą do szkoły sytuacja nie wygląda już tak kolorowo, bo potrzebnych jest już kilka urządzeń, szybki internet, a i mama nie ma zdolności, żeby się rozdwoić, czy nawet roztroić. I tu właśnie zaczynają się schody, fakt dziś większość kilkuletnich dzieci ma smartfony, tablety, ale jeszcze pewnie nie wszystkie. Do tego wszystkiego dochodzą umiejętności obsługi wszystkich tych nowinek, nie każdy od razu musi w tym wszystkim śmigać i z zamkniętymi oczami instalować nowe aplikacje, tym bardziej, jak już pisałam, wyzwanie zostało nam rzucone z dnia na dzień. A co jeśli obydwoje rodziców pracuje i dziecko musi samo uporać się z tym, aby o określonej porze każdego dnia się zalogować na zajęcia on line?

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia odpowiedzialności, co do wykonywanych przez siebie zadań. Jedni pewnie bardziej przykładają się jako nauczyciele, inni mniej, to samo dotyczy uczniów i rodziców, część bardziej dopilnuje dzieci, cześć tylko rzeczy weryfikowane przez nauczyciela. I nie zawsze ilość wolnego czasu, czy dostępu do komputera ma znaczenie, liczy się tu pewien rodzaj odpowiedzialności, rzetelności, dobrych nawyków i sumiennie wykonywanych zadań. Wymówkę na nicnierobienie można znaleźć bardzo łatwo, próbować przekonywać innych do swoich racji, trudniej już wykonać jakikolwiek wysiłek poświęcić czas, spróbować się czegoś dowiedzieć nauczyć i mieć satysfakcję, że się udało.

Chodzi mi głównie o to, że wszystko jest kwestią charakteru i priorytetów, bo można mieć pozornie dużo czasu dla dziecka i wszystkie potrzebne nowinki, a nie robić nic, powtarzać slogany, że nauczyciele wydziwiają i że to wszystko niepotrzebne. I choć może nie jest łatwo, to każdy w miarę własnych możliwości powinien stawić czoła temu, z czym przyszło się nam zmierzyć.

Osobiście nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie pomóc dziecku w lekcjach i lekceważyć nowa rzeczywistość, buntować się powtarzać po co to wszystko. Dzieci się nie uczą dla ocen, po to by przypodobać się pani, tylko zdobywają wiedzę dla siebie, uczą odpowiedzialności i wykonywaniu obowiązków.
Teraz mamy szansę to sprawdzić na własnej skórze, bo nauczyciele nie mają wglądu we wszystko, oczywiście odsyłane są przez uczniów prace domowe, ale to tylko kropla w morzu, reszta to sprawa podejścia. Myślę, że tu kolejne zadanie dla rodziców, co teraz wpajają dzieciom i jakie w nich kształtują nawyki na przyszłość. Nie jest trudno znaleźć wytłumaczenie dla własnego lenistwa i lekceważenia aktualnego systemu nauczania. Założę się, że są wśród nas są rodzice korzystający z tego, że dzisiejszy obowiązek szkolny wygląda tak, a nie inaczej, że nadarzyła się okazja, by skorzystać z dodatkowych wakacji, ale to nie są wakacje, a wcześniej, czy później znajdzie to wszystko odzwierciedlenie w przyszłości.
Systematyczność, obowiązkowość, kształtowanie w dziecku odpowiedzialności bez wątpienia zaowocuje w przyszłości.

W tym całym nauczaniu nie chodzi o to, żeby złapać sporo dobrych ocen, bo pewnie łatwiej, tak mi się przynajmniej wydaje, nie chodzi o to, kto ma większe zdolności, by oszukać nauczyciela, nie o to chodzi, że z pomocą osób trzecich napiszemy lepsza pracę, wypracowanie, czy zrobimy projekt, chodzi o to, co będziemy mieli z tego dla siebie. Przecież nauczyciel nie jest wstanie sprawdzić czy dziecko nauczyło się chociażby wierszyka na pamięć, „recytując” go przez telefon mogło go równie dobrze przeczytać z książki.

I o to mi właśnie chodzi, w niektórych sytuacjach nie sztuką jest zdobyć bardzo dobrą, czy nawet celującą ocenę, tylko my rodzice przyzwalając chociażby na takie rzeczy uczymy od najmłodszych lat nasze dzieci pójścia na łatwiznę i drogą na skróty, a nie we wszystkich sytuacjach tak się da i trzeba stawić czoła problemom tu i teraz, bez suflera, informacji w książce, bez przygotowania.
Może ten przykład wydaje się być aż za poważny, ale takie nawyki łapiemy od najmłodszych lat, to od najmłodszych lat kształtuje się w nas branie odpowiedzialności za własne życie i tu nauczycielami powinni być przede wszystkim rodzice. Być może zdarzy się, ze oceny wystawione na koniec roku będą zupełnie nieadekwatne do posiadanej wiedzy, może bardziej niż kiedykolwiek nie będą odzwierciedleniem zdobytej wiedzy, być może Ci, którzy pracowali więcej i uczciwiej, sumienniej będą niedocenieni. Żaden system tego nie zweryfikuje, tylko sami zainteresowani będą w stanie ocenić ile jest prawdy w tych wszystkich ocenach, a ile fałszu.

Rok temu tuż po zakończeniu roku napisałam artykuł „Doceniaj swoje dziecko mimo wszystko” - do którego zachęcam jeszcze raz wrócić. Chcę jeszcze powiedzieć, że w tym roku szczególna nagroda i wszelkie wyróżnienia należą się wszystkim, uczniom, nauczycielom, rodzicom, wziąć udział w wydarzeniu koronaszkoła, koronazdalnanauka, to wyczyn, może jeden z największym, jaki został powierzony edukacji dwudziestego pierwszego wieku.

Komentarze

  1. Znam ten problem :) ale niedługo wakacje :) nie mogę się doczekać 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy rodzice nie mogą się doczekać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty