Koronawirus
Jeszcze
kilka dni temu myślałam, że daruje sobie pisanie o koronawirusie,
bo wszędzie o nim pełno, radio, telewizja, prasa, internet,
najchętniej podejmowane tematy między ludźmi. Dziś myślę, że
do tego wszystkiego chciałabym dorzucić swoje trzy grosze, bo czemu
nie, skoro mam swojego bloga grzechem byłoby nie skorzystać z
okazji. Temat jak najbardziej na czasie, dotyczący jak rzadko, który
nas wszystkich. I choć dziś nie wiemy jakie to wszystko będzie
miało konsekwencje dla nas, co będzie dalej i jak rozwinie się
sytuacja, to w mniejszym lub większym stopniu każdy odczuje skutki,
oby jak najmniej szkodliwe i dotkliwe. Niewiedza i wielka niewiadoma
paraliżuje najbardziej. Strach przed ewentualnym zachorowaniem nas
samych lub kogoś z bliskich dotyka każdego. Słyszymy statystyki
zmieniające się z godziny na godzinę, docierają do nas wieści ze
świata, jak wiadomo nie są optymistyczne.
Nie
chce rozpisywać się na temat statystyk, bo te jak wiadomo ulegają
dynamicznym zmianom, a cała sytuacja jest bardzo rozwojowa, nie chcę
patrzeć na to wszystko w kontekście medycznym, bo nie jestem
lekarzem, więc moja wiedza jest taka jak każdego przeciętnego
obywatela. Chciałabym jak zwykle spojrzeć na to pod innym kątem,
chciałabym napisać o tym co obserwuje i o tym jak My ludzie
reagujemy w tej sytuacji, jak się oceniamy wzbudzając emocje i
podburzając innych, co jest dla mnie absurdem.
Przyznacie
sami, że czegoś takiego jeszcze nie było, świat staje do góry
nogami, ludzie ruszyli na zakupy jakby miała być trzecia wojna
światowa. I do dziś nie rozumiem, a może ktoś z Was mnie oświeci,
dlaczego wszyscy rzucili się na makaron i papier toaletowy, dlaczego
to właśnie tych produktów brakuje na półkach? Co ma papier do
koronowirusa, albo po co mi dziesięć paczek makaronu? Czy ktoś
przez dwa tygodnie ma zamiar jeść na okrągło makaron. Nie wiem,
czego boją się ludzie, zamknięcia sklepów? Myślę że nawet gdyb
miało dojść do takiej sytuacji, to wcześniej bylibyśmy
poinformowani, nie stanie się to w ciągu jednej minuty. Jeżeli
natomiast zamiarem było zrobienie zakupów i nie wychodzenie z
domów, to zastanawiam się skąd te niekończące się kolejki,
które stanowią większe zagrożenie niż zrobienie zakupów jak
zwykle każdego dnia. Niektóre sklepy są oblegane w każdy weekend
i przed świątecznymi przerwami tak jak stan zagrożenie
epidemicznego trwał by od dawna, a teraz to już w ogóle masakra.
Podziwiam ludzi, którzy potrafili się zorganizować i zrobić
zakupy na dwa tygodnie, bo ja bym nie potrafiła. Robię zakupy
każdego dnia idąc obładowana jak przy kwarantannie, to nie wiem
jak miałabym zrobić zakupy na kilkanaście dni, a przede wszystkim
jak miałabym upchnąć te wszystkie produkty do lodówki i gdzie
zmieścić resztę rzeczy. Póki co w miasto ruszam codziennie,
kupuję na bieżącą tak jak to było do tej pory. Nawet jeśli
kupiłam coś na zapas, to nie w obawie, że zamkną sklepy, albo
żeby nie wyściubiać nosa z domu z lęku przed zarażeniem, ale w
obawie, że nie dostanę czegoś podstawowego przez te nadmierne,
paniczne zakupy wszystkich pozostałych. Jak pomyślę ile musiałabym
kupić ciastek, cukierków i czekolad na tę kwarantannę, to i półki
ze słodkościami by opustoszały. Jeśli komuś udało się
zaplanować wszystkie czternaście obiadów na te dwa tygodnie, to
szacun, ja takich zdolności nie posiadłam. To, że ktoś nie
wychodzi z domu, nie znaczy, że może czuć się bezpiecznie, bo jak
wiadomo zarażeniu mógł ulec wcześniej, nie mając jeszcze dziś
żadnych objawów. Kwarantanna ok. dzieci powinny siedzieć w domu,
My bez potrzeby też nie powinniśmy szukać wrażeń w tłumie. I to
też nie zagwarantuje nikomu niczego. Ja posiedzę sobie w domu z
dziećmi, ale mój mąż będzie pracował i będzie miał styczność
z innymi i co wtedy po tej naszej kwarantannie, nie bycie w tłumie
też niczego nam nie da, bo wystarczy jedna zakażona osoba. Trzeba
by naprawdę pozamykać wszystko, zakłady pracy, biura, sklepy by
mogłoby mieć to jakiś sens, choć to pewnie nie takie proste i nie
mnie oceniać co do trafności takich decyzji.
W
większości polskich domów jest taka sytuacja, gdzie jedno będzie
musiało chodzić do pracy.
Absurdalne
staje się to przesadne marudzenie, co do nudy jaką mają teraz
dzieci, bo przecież nie można nigdzie wyjść. Do dziś nie można
było, jak większość pisała, odciągnąć dzieci od smartfonów,
tabletów, a teraz nagle wszyscy zapałali miłością do spotkań na
„świeżym” powietrzu. Paranoja, z tego co się orientuje
telewizji jeszcze nie odłączyli z dostępnością do internetu też
nie ma problemu, to w czym problem. Skoro na co dzień dziecko siedzi
z nosem w komórce lub komputerze, to chyba dziś nie musi być
inaczej. Po za tym jest wiele sposobów by spędzić miło czas, mamy
tyle możliwości. Na tę chwilę osobiście dla mnie nic się nie
zmienia, ja jakiejś odmiany nie doznałam i nie doznam, każda matka
zrozumie, bo robię to samo co robiłam każdego dnia jak każda z
nas mająca rodzinę i małe dzieci. Plus jaki z całej tej sytuacji
jest taki, że nie muszę dwa razy dziennie biegać do szkoły. Taka
korzyść, choć chyba korzyścią nie powinnam tego nazywać, bo
jakie będą konsekwencje dłuższego nie chodzenia dzieci i
młodzieży do szkoły to strach pomyśleć, a na dwóch tygodniach
jak mniemam się nie skończy, a więc edukacje trzeba będzie
przenieść w warunki domowe, przypilnować dzieci i już kochani
macie sposób na spędzenie jakiejś chwili z całego dnia.
No
i życzę każdemu by w tej całej sytuacji miał tylko taki problem
co robić w domu. Nie wpadam w panikę i nie straszę innych, ale
nikt z nas nie wie co będzie jutro.
Zaistniała
sytuacja stanowi wyzwanie dla nas wszystkim, niektórym pokrzyżowała
plany związane z edukacja innym z pracą, może jeszcze innym z
długo planowanym wyjazdem, dla innych nie zmieniła nic. Dziś tak
naprawdę wszyscy jesteśmy w jednej sytuacji, z jednej strony mamy
jakiś wpływ na to wszystko, z drugiej pewnie żadnego, bo może
znaleźliśmy się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie
nie wiemy.
Możemy
zastanawiać się skąd to wszytko, czy to faktycznie wirus, czy broń
biologiczna, czy to wszystko ma rozwiązać problem z przeludnieniem,
czy jak niektórzy piszą natura się buntuje przeciwko człowiekowi,
który o nią nie dba, czy może ma to jakiś inny wymiar, ma na
celu postawia człowieka do pionu, czy jest kara Bożą? Ja tego nie
wiem, jak podobnie nikt z nas nie wie i się nie dowie choćby
zastanawiał się nad tym wszystkim prze cały ten trudny czas. Tego
nikt z nas się nie dowie, a na pewno nie tu i nie w tym życiu.
Nie
mamy wpływu na niektóre rzeczy, a jak to mówi psychologia,
powinniśmy skupiać się na tym, na co mamy wpływ, a odpuszczać,
gdy coś jest kompletnie poza naszym zasięgiem. Dlatego naszym
zadaniem na dzień dzisiejszy jest minimalizowanie ryzyka zarażenie,
a więc mycie rąk po powrocie, do domu co zwykle powinno być
oczywiste, powtarzanie tego jak najczęściej no i w miarę
możliwości pozostawanie w domu, reszta jest poza naszym zasięgiem.
Jeżeli jesteśmy ludźmi chłonącymi emocje innych jak gąbka
wieści z internetu i szukanie informacji też powinniśmy
ograniczyć, to w żaden sposób nas nie uchroni, a jedynie co może
spowodować to niepotrzebny lęk.
Naturalnym
jest mieć obawy, ale niektórych rzeczy nie przeskoczymy, jesteśmy
bezsilni, dlatego możemy skupić się na tych przyjemnych rzeczach i
delektować się czasem spędzanym w domu. Na co dzień zwykle
narzekamy na brak czasu, dziś niektórzy mają okazję nadrobić
chociażby budowanie relacji rodzinnych. A może dostrzeżemy inne
pozytywy w całej tej sytuacji, może na niektóre sprawy otworzą
się Wam oczy, co więcej może to jest najlepsza okazja by
przewartościować wiele rzeczy. Dla części z nas nie będzie to czas
łatwy, bycie w domu z całą rodzina też może okazać się dla
części wyzwaniem. Może to dobry moment by zaplanować jakieś
rzeczy, ustalić coś na co nie ma czasu w codziennym pędzie.
Świat
jakby się lekko zatrzymał i nagle się okazuje, że bez wielu
rzeczy można się obyć, a większości do szczęścia brakuje
podstawowych produktów. Nagle się okazuje, że jak zwykle
najważniejsze jest zdrowie. Bez wielu rzeczy udaje się żyć, wielu
z nich można sobie odmówić i świat się nie zawali. A w obliczu
zagrożenia zdrowia i życia jesteśmy bezsilni.
Przeglądając
portale i komentarze użytkowników, pod wieloma postami, dochodzę
do wniosku, że społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy, tych
panikarzy, przewidujących klęskę i wypełniająca się apokalipsę
i tych, którzy kpią ze strachu innych, tych drugich z dnia na dzień
jak zauważam maleje. Wydaje mi się, ze zarówno jedni jak i drudzy
mogą bać się tak samo, a sposób kpienie ich z sytuacji staje się
mechanizmem obronnym i sposobem na całą trudną sytuacje, na to by
się odstresować. Bez względu na to, czy jesteśmy w jednej, czy w
drugiej grupie, bez względu na to czy dziś jesteś optymistą,
pesymistą, czy realistą, bez względu na to, czy dla Ciebie
szklanka jest do połowy pełna, czy od połowy pusta, to Twój
stosunek do tego wszystkiego może ulec zmianie. Na dzień dzisiejszy
masz wybór zamartwiać się, wpadać w panikę na wiadomości o
kolejnych przypadkach chorych, albo po prostu zachować spokój,
stosować się do obowiązującej kwarantanny, często myć ręce,
nie szukać kontaktów z innymi, ograniczyć w miarę możliwości
wychodzenie z domu, no i nie wpadać w paranoje, bo wiadomo, ze
liczby będą rosły to jest pewne, ale nie musi to oznaczać, że
dotyczą Ciebie lub kogoś z Twojej rodziny. Dla Ciebie ta sytuacja
może mieć inny wymiar, może po prostu jest szansą na odpoczynek,
który dziś jest Ci tak potrzebny i który Ci się należy. Bez
względu jaką postawę przyjmujesz, nie będzie miało to żadnego
wpływu na zaistniałą sytuacje, co więcej przyjmując drugi
wariant, zachowania spokoju, zyskujesz wiele.
Nie
da się również zauważyć, że wiele spraw nie ma znaczenia,
skończyło się zainteresowanie polityką, na drugi plan zeszły
wybory, wiele innych rzeczy zeszło na boczne tory. Nagle się
okazuje, ze niezbędną rzeczą do dobrego samopoczucia staje się
zdrowie. Świat się rozpędził czego nie da się nie zauważyć,
tępo życia toczy się jak na rozpędzonej karuzeli, może to
wszystko po to byś ją zatrzymał, choć dla Ciebie może być
początkiem czegoś zupełnie innego, nowego, nie znaczy, ze
katastrofalnego w skutkach.
Media
robią swoje, z jednej strony dają nam garść rzetelnych
informacji, z drugiej nakręcają całą tę machinę, zachęcają
nas do komentowania, może informowanie o osobach chorych, które
zdrowieją w szpitalach i czują się dobrze, nieco by uspokoiły
naród.
Pewnie
każdy ma inne metody radzenia sobie ze stresem, każdy radzi sobie
tak jak najlepiej umie, nie ulega wątpliwości, że jest to pewnego
rodzaju egzamin dla wielu, czy go zdamy? Nie ulega wątpliwości
również to, że każdy w pewnym stopniu weźmie udział w
wydarzeniu.
Jednego
możemy być pewni, nic już nie będzie takie jakim było, wiele
jeszcze przed nami, przyjdzie się zmierzyć z nowa sytuacją. Nie
wiemy jakie będą skutki gospodarcze, społeczne, kto na tym zyska,
kto straci, niektórzy skorzystają w na tym w nieuczciwy sposób.
Bo, gdy inni się martwią drudzy snuja intrygi, słyszymy przecież
o oszustach i innych rzeczach. Jak większość krajów idziemy na
wojnę z koronawirusem, musimy wierzyć, że będzie jak najmniej
strat, jak najwięcej wygranych.
Czegoś
takiego nigdy nie było, ktoś powie - stan wojenny - tylko wtedy nie
było zagrożenia życia, ludziom żyło się ciężko, ale w grę
nie wchodziło zdrowie i życie ludzkie.
Jakie
będą zmiany w naszych rodzinach od tego przymusowego siedzenia w
domu, nie wiadomo, może wzrośnie liczba rozwodów, albo urodzeń, o
czym też już się mówi. A może jeszcze zupełnie coś innego i
nie koniecznie złego, może obudzą się w niektórych kreatywne
pomysły, dające szansę na odmianę losu.
Jak
to mówią wszystko dzieje się po coś i tylko taka postawa uchroni
Cię najbardziej, bo co ma być to będzie. Może to wszystko odmieni
Ciebie, może odmieni cały świat, tego nie wiesz, ale wcześniej
czy później wszystko będzie jasne.
Dlatego
kochani bądźcie dobrej myśli, myjcie raczki, siedźcie w domowym
zaciszu, reszta i tak nie zależy od Was.
Komentarze
Prześlij komentarz