WOŚP - jesteś na TAK?

Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Już za moment, już za chwilę – 28 finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jedno z większych, jak nie największych corocznych wydarzeń w naszym kraju. Chyba nie ma osoby w Polsce, która nie słyszałaby o wielkich działaniach i zasługach WOŚP. W mniejszym lub większym stopniu każdy z nas próbuje włączyć się w to cudowne przedsięwzięcie, dorzucając swoją cegiełkę, adekwatnie do własnych możliwości. Nie da się po prostu ominąć tego dnia. Od rana informacje o powiększającej się zbiórce w TV, o wpływających pieniądzach na konto fundacji, które płyną tam z prędkością światła, wywiady z osobami, którym orkiestra pomogła, koncerty, licytacje, wolontariusze biegający z puszkami i serduszkami po mieście, znane osoby oddające puchary, ordery i odznaki na licytacje itp. Jednym słowem dzień jedyny w swoim rodzaju, nieliczne z wydarzeń, gdy wszyscy na swój sposób są zjednoczeni i grają do jednej bramki. Pozornie do jednej, bo wiadomo nigdy nie jest tak, aby jakakolwiek aktywność miała samych zwolenników, czy jeden człowiek miał tylko i wyłącznie grono fanów. I choć, wydaje mi się, ba jestem tego pewna, że tych którzy są jak najbardziej „za”, jest oczywiście więcej, a Ci, którzy są „przeciw”, nawet nie będą się afiszować ze swoją odmienną filozofią, bo byliby stłamszeni na starcie i oczywiście słusznie. Nie łatwo jest wychylać się z odmiennym zdaniem, gdy jest się w mniejszości, tym bardziej, gdy własne spostrzeżenia są trochę nieprawdziwe i nic nie w noszą do słuszności podejmowanych działań.
Trzeba
powiedzieć szczerze, WOŚP ma naprawdę pokaźne grono zwolenników,
ale także nie brakuje tych, którzy „wieszają psy” na całej
akcji i na Owsiaku. Przecież większość z nas już słyszała
historie typu - ile to Owsiak zabiera do własnej kieszeni. Załóżmy,
że zabiera jakąś część, choć i tak trudno mi to sobie
wyobrazić, bo nad wszystkim czuwa ogromny sztab ludzi i
organizatorów, to pytam, czy nawet jeśli tak się dzieje, to czy
wszystko to umniejsza ważności i skuteczności jego działań.
Przecież jesteśmy świadkami, autentycznych zdarzeń, osób, którym
Orkiestra pomaga, naocznie dostrzegamy sprzęt medyczny, inkubatory,
karetki zakupione dzięki tej akcji. Pojawiają się również głosy,
że przecież, to Państwo powinno mieć pieniądze, aby sfinansować
potrzeby, starszych, czy młodszych pacjentów, a nie wyciągać od
biednych ludzi, najczęściej tych, którym się nie przelewa. Tylko
jak to się ma do sytuacji, gdy ktoś z Twojej rodziny zaczyna
walczyć o życie, nie ma czasu na takie rozważania, czy powinno dać
państwo, czy ludzie, po prostu korzystasz i nie ma wtedy nic więcej
znaczenia. Moim zdaniem, wszystkie te osądy mają na celu tylko
jedno, usprawiedliwić osobistą bierność, oczyścić sumienie,
umyć raczki i udawać, że się ma racje i jeszcze przekonywać
innych do własnego zdania. Gdzieś niedawno przeczytałam bardzo
ważną myśl, jakże prawdziwą, a mianowicie, że nastały czasy w
których dobroć i pomoc są najbardziej podejrzana wartością. Bo
przecież jak komuś się pomaga, to od razu trzeba mieć ukryty cel,
czekać na uznanie, rozgłos, zrobić coś, żeby zwrócić na siebie
uwagę. I wcale nie mówię, że nie ma takich osób, nie wszyscy,
pomagając robią to bezinteresownie, bo wiadomo ludzie są różni,
ale chcę powiedzieć, że nie zawsze tak musi być. A zarzucając,
że ktoś pomaga, robiąc to pod publikę, niekiedy świadczy o nas
samych i o tym jakie mamy podejście do kwestii pomaganie. Może
właśnie Ci, którzy dopatrują się drugiego dna w pomocy, również
nie zrobili by nic z czystych pobudek serca, a jedynie, z chęci
skierowania na siebie reflektorów, żeby zadbać o swój interes i
choć na chwilę móc zabłysnąć. Kiedyś ktoś powiedział, że
bez względu na to, czy pomagamy od tak, czy kierują nami chęć
zaimponowania innym, to pomoc jest pomocą, cel jest jeden, komuś
ofiarujemy coś czegoś potrzebuje. Widzicie to trochę tak jak ze
sponsorami różnych telewizyjnych programów i fundatorami nagród.
Sponsor daje nagrodę, ale tym samym reklamuje swoją markę i
zdobywa popularność. Jednak Ja wierzę w bezinteresowną pomoc,
taką, której przyczyną i konsekwencją jest dobre serce i chęć
niesienia pomocy potrzebującym. Wierzę i chcę wierzyć, bo w
dzisiejszym świecie wszystko jest sztuczne i podszyte
podejrzliwością, sztucznością. Uczą nas tego najlepiej portale,
o których tyle pisałam – życie na pokaz, ile to człowiek nie
zrobi, by skierować na siebie wzrok innych, do czego się nie
posunie, by przez chwilę być w centrum zainteresowania. Stąd życie
na pokaz, stąd te wszystkie sesje zdjęciowe, podróże na najdalsze
zakątki świata, chęć wzięcia udziału w każdym wydarzeniu. Nie
ma nic złego w robieniu tych rzeczy jeśli wynikają z naszej
potrzeby, a nie jedynie z chęci wzbudzenia chwilowej zazdrości. Mam
wrażenie, że ludzie widzieli już tak dużo, że w dzisiejszych
czasach trudno już zaskoczyć czymkolwiek. Wracając do tematu
chcesz dajesz, nie chcesz nie dajesz, decydujesz, czy pomagasz, czy
nie. Nikt w tym dniu, w którym po raz kolejny zagra orkiestra, nie
będzie wyrywał Ci pieniędzy z portfela. Nie musisz pomagać,
orkiestra i tak zagra, zagra również wtedy, gdy więcej takich
ludzi jak Ty będzie potępiać tak szlachetne działania, bo jednak
tych gotowych nieść pomoc jest znacznie więcej. Oczywiście każdy
ma prawo do własnych przemyśleń, bo nie chcę sobie zaprzeczać.
Tyle razy już pisałam o wolności słowa, o tym, że każdy ma
prawo do własnych spostrzeżeń i interpretacji rzeczywistości.
Tylko jeśli chodzi o WOŚP, z której strony na to nie spojrzeć,
pomaga i to jest bezdyskusyjne. A każdy z nas powinien poczuć się
w obowiązku i wiedzieć, że pomagając, nie traci, a tylko zyskuje,
chociażby poczucie, że mógł się na coś przydać, że pomimo
tego, że nie mógł wrzucić jakiejś wykwintnej kwoty, to i tak
zdobył się na ludzki odruch i że właśnie dzięki takim ludziom
jak on zbierze się ta imponująca kwota. I dzięki temu zostanie
uratowane niejedno życie, kto wie w przyszłości może i Twoje. Także SIEMA - do następnego wpisu.
Komentarze
Prześlij komentarz