W odpowiedzi na pewien wpis

Exquisite - writing anything with a fountain pen.
Dzień dobry, jestem matką 10 latki oraz nauczycielka z 15 letnim stażem w publicznym przedszkolu. Jestem przerażona, tak na poważnie. Czym? Właściwie kim? Otóż rodzicami(czyt. niepracujacymi "madkami") , którzy w piękne słoneczne dni zadają sobie wiele trudu, aby wstać wcześnie rano, wyszykowac miłość swojego życia, czyli ich osobiste kochane dzieciątko i prowadzą je do dyzurujacego przedszkola, zostawiają na cały dzień w nagrzanych salach, a same idą na zasłużony odpoczynek, na pogaduszki z koleżanką itp.., po kilku godzinach pojawiają się z pytaniem "czy zjadło? " bo przecież nie będą gotować specjalnie! O nic więcej nie pytają, bo po co? Co robiło, czy się dobrze czuje, czy jest zmęczone, czy nauczyło się czegos nowego? To jest nie ważne! I idą trzy kroki przodem zapatrzone w ekrany smartfonów przeglądając nowe posty... A dziecko... no jest gdzieś tam z tyłu... idzie.... coś tam mówi... nieważne. I tak mija dzień za dniem, ze smartfonem w ręku i dzieckiem gdzieś tam... Nawet fajnie, że jest ten dzieciak bo jeszcze 500+ wpadnie. O jeszcze trzeba kilka ładnych fotek wstawić w ładnych modnych ubrankach, które znalazły godzinami przeglądając na chińskich stronach... I mam wrażenie, że ja znam te dzieci lepiej niż one same. Mówią mi, że są niegrzeczne... ja się pytam kiedy? Bo nie zauważyłam... Może wtedy gdy się nudzą? Bo w przedszkolu są cudowne, ciekawe świata, zabawne, rozmowne... Trzeba tylko usiąść z nimi, odłożyć telefon i posłuchać co mają ciekawego do opowiedzenia, iść na spacer i poznawać świat, tam nie ma nudy! Mogłabym tak pisać i pisać..., ale mam od dzisiaj urlop, a moja 10 latka czeka na mnie, idziemy zrywać śliwki... będzie ciasto śliwkowe do kawy i ki po obiedzie.... fajnie się przy tym gada...”
           Taki właśnie post pojawił się na stronie, zapewne wszystkim znanej Doroty Zawadzkiej „Superniani”. I choć to nie ona jest autorką tego tekstu, można by uznać, że w pewien sposób, jej zdaniem, jest coś na rzeczy, jeśli chodzi o trafność tego wyznania. Wpis podzielił czytelników. Jedni zgadzali się z autorką, inni byli wręcz oburzeni jak w ogóle można zamieścić tego typu treści. Nie jestem obserwatorką tego Fan page i na post natknęłam się przypadkowo. Post bardzo przykuł moją uwagę, nie odmówiłam sobie przeczytania kilkunastu komentarzy umieszczonych pod nim, nie odmówię sobie także przyjemności zabrania głosu w tej sprawie. Każdy ma prawo do własnego postrzegania świata, pod warunkiem, że nie krzywdzi to ludzi i nie mija się z prawdą.
       Z mojej perspektywy jest to jeszcze o tyle dziwne, iż autorką tekstu jest przedszkolanka jednej z placówek. Osoba, która najbardziej powinna zdawać sobie sprawę z korzyści wynikających z uczęszczania dzieci to przedszkola. Moim zdaniem nie do przyjęcia jest fakt wrzucania wszystkich matek do jednego worka. Jakoby te wszystkie wyrodne, nie pracujące matki miałyby zaprowadzać dziecko do przedszkola tylko po to, by po chwili móc w spokoju wrzucić nowe fotki na instagrama. Chore, cały ten wpis jest chory, mam wrażenie z jego autorką na czele. Pewnie, że każdy ma prawo do swojego zdania, do postępowania według własnego przekonania, do decydowania o tym, czy zapisać dziecko do przedszkola, ale do niesprawiedliwej, jednoznacznej oceny ludzi już nie.
       Przez lata wmawia się ludziom i próbuje udowodnić, że przedszkole to najlepsze co można zaoferować swojemu dziecku, nagle się okazuje, że matka, która nie pracuje i zaprowadza codziennie dziecko do przedszkola próbuje się go pozbyć z domu, by móc iść z koleżankami na plotki. Pytam dlaczego odbierać dzieciom prawo do edukacji od najmłodszych lat tylko dlatego, że ich rodzice nie pracują? Kwestia pracy to indywidualna praca każdej kobiety. Powodów pozostania kobiet w domu są tysiące. Może ktoś nie może znaleźć upragnionej pracy, może po prostu nie musi pracować, lub chce zająć się domem, czy jest w tym coś dziwnego. Nikt na nikogo nie pracuje, nikt za nikogo nie płaci podatków, nikt nikomu nie będzie wypłacał emerytury z własnej kieszeni. Dlatego też nikogo nie powinny obchodzić powody takich zachowań i dociekania w tej sprawie.
Nie znam osobiście matek, których sensem życia byłoby robienie zdjęć i wrzucanie ich na portale, nie znam też takich, które codziennie po odprowadzeniu dziecka biegną na kawę z koleżanka, nie mając innych obowiązków. Natomiast znam dużo tych kobiet, które ten czas wykorzystują na przygotowanie obiady, sprzątanie, zakupy, załatwianie innych istotnych spraw. Oczywiście, że znajdzie się w tym wszystkim chwila wytchnienia, że wszystkie dni nie są wypełnione po brzegi, ale czy My nie mamy prawa do złapania oddechu? Matka też człowiek. I ten człowiek może właśnie wtedy w spokoju ogarnąć wiele rzeczy, naładować akumulatory, na kolejna połowę dnia. Jak zawsze sprawa sprowadza się do 500 +. Idąc tropem rozumowania autorki, jeśli już przyjmujemy świadczenie, to powinnyśmy zająć się dzieckiem. No i przecież nie dość, że ludzie decydują się na dzieci tylko i wyłącznie z powodu świadczenia, to tylko czekają, żeby za kilka lat wypchnąć je a domu.
Dzięki temu, że dziecko zostaje „wypchnięte” każdego dnia do przedszkola ma szansę na jakąkolwiek różnorodność i tak zwykle druga połowę dnia spędza w domu. A co z matkami, które pracują, muszą lub po prostu chcą, dzieci ich prawie w ogóle ich nie widzą, bo matka po powrocie z pracy musi zająć się domem, gdzie jest ten czas dla dziecka? Kontakt wtedy jest ograniczony maksymalnie i sprowadza się być może do przeczytania jednej bajki na dobranoc. Nikt nie mówi, że są wyrodne i złe i całe szczęście, bo na to nie zasługują. Tylko jak to się ma to do tych pierwszych. Dzięki temu, że decydują się na przedszkole, dzięki temu, że ogarniają przez ten czas tysiąc rzeczy mogą potem na spokojnie poświęcić czas tylko i wyłącznie dziecku. Co do tego, że nie gotują, bo się nie opłaca też jest stwierdzeniem na wyrost, to że dziecko zje w przedszkolu nie świadczy o tym, że jego matka nie gotuje, bo co z pozostałymi członkami rodziny np. dziećmi, które wracają ze szkoły, czy z mężem wracającym z pracy. Nie wierzę powiem szczerze, że dzieci pozostające w domu mają przez cały dzień kontakt ze swoimi rodzicami nawet w przypadku, gdy Ci nie pracują. Nie wierzę, że taka mama przez dwanaście godzin bawi się z dzieckiem, spędza czas na niekończących się rozmowach i spacerach. Gdzie tu więc sens, gdzie logika?
Również sugestie, że w przedszkolu dzieci są grzeczne, tylko trzeba im więcej poświęcić uwagi, są nieco dziwne. Nie trzeba posiadać wiedzy psychologicznej, czy pedagogicznej by wiedzieć, że dzieci na ogół zachowują się inaczej w domu i inaczej poza nim i nie jest to winą, czy zasługą ich rodziców.
           Przedszkole stoi otworem dla wszystkich dzieci, bez względu na to, czy ich mamy pracują, czy też nie. Każde dziecko ma prawo do tego, by móc przebywać z rówieśnikami, rozwijać swoje talenty, poznawać lepiej świat.
Myślę sobie, że autorka tego tekstu widziała, to co być może chciała zobaczyć. Może i zdarzają się przypadki matek, których celem życiowym nie jest życie w realu tylko na portalu, ale po co wyciągać od razu takie daleko idące wnioski. Wnioski mające na celu pokazać, że wszyscy są tacy sami, że rodzimy dzieci dla 500 plus, a zaraz potem czekamy na moment by mieć chwile spokoju.
           Myślę, że post udowadnia i potwierdza kolejna prawdę o człowieku, że chcąc bardzo dostrzec błędy drugiego, na pewno je dostrzeżemy. Pomimo, że ktoś zrobi dobrze sto rzeczy i tak znajdziemy ten jeden błąd, zobaczymy jedno potknięcie. Jak często czytam na Fb nikt nie widzi Twojego trudu i poświęcenia, ale wszyscy widzą Twoje błędy. Chcąc dostrzec w człowieku błędy i porażki nie trzeba żadnego wysiłku, bo najprościej zobaczyć czyjeś wady. A jak mówi jedna z teorii psychologicznych najbardziej drażnią nas w innych wady, które sami posiadamy. Wtedy drugi człowiek staje się naszym lustrzanym odbiciem. Nie tylko ta sytuacja z wpisem to pokazuje. Dlaczego tak chętnie jedne matki krytykują drugie? Czasem to wynika ze zwykłej zazdrości. Jak można zostawić dziecko maleńkie i gdzieś wyjść? Można i pewnie każda miała by na to ochotę, tylko np. nie ma z kim go zostawić, więc lepiej się do tego nie przyznawać. Wtedy właśnie zaczyna się zazdrość i krytyka, by znaleźć ujście własnej frustracji, zmęczeniu. Zachęcam do zapoznania się z artykułami „Przedszkole – dobry start w przyszłość”, „500 plus – pomaga, czy szkodzi?”, „Matki – hejterki”. Tam przedstawiłam swoje zdanie w tych kwestiach i nie ma co drugi raz potwierdzać tej samej tezy, ten artykuł jest nawiązaniem do problemów już wcześniej przeze mnie poruszanych.
       Można się dopatrywać ukrytych przesłanek w poście i przyczyn takiego wyznania, ale jedno jest pewne, nie można przypisywać czynów jednej matki całej grupie matek. Ludzie są tak różni, różne są sytuacje.
To takie typowe dla naszego społeczeństwa, przypisywanie czynów jednego człowieka jakiejś konkretnej grupie. Dziś przecież wszyscy faceci zdradzają, a już prawdziwych mężczyzn to ze świeczką szukać, dziś cała młodzież jest zepsuta do szpiku kości, nie szanująca starszych, dziś wszyscy księża dopuszczają się tych samych haniebnych czynów. Tak od dłuższego czasu nakręcane są pewne sprawy, ludzkie zachowania. Jesteśmy naprawdę dobrzy w dopatrywaniu się drugiego dna w zachowaniach, które obserwujemy u ludzi. Rzadko zadajemy sobie pytanie dlaczego akurat ta osoba zachowuje się w taki, a nie inny sposób. Jedno można przypisać naprawdę prawie każdemu, mało w nas zrozumienia dla drugiego człowieka, ale tak pewnie łatwiej. Dostrzegając błędy i pomyłki innych możemy choć przez chwilę poczuć się lepiej i ujrzeć lepszą wersje samego siebie. Tylko, że wtedy zbędne komentarze będą krzywdziły innych i będą w stosunku do nich bardzo niesprawiedliwe. Autorka wpisu zarzuca, że wszystkie matki to próżne kobiety bez serca i troski o własne dziecko, dbające tylko i wyłącznie o własny komfort i swoją przyjemność.
       O wiele śmielej wyrażamy własne zdanie czyniąc to anonimowo. Gdyby tej kobiecie przyszło przedstawić się z imienia i nazwiska pewnie nie byłaby taka wylewna. Jedno trzeba jej przyznać potrafi słowami zwrócić swoją uwagę, tylko szkoda, że te słowa są na wyrost. Post wywołał prawdziwą burzę, skłonił rodziców do przedstawienia swojego zdanie, niekiedy usprawiedliwiania się.
Nie trzeba tłumaczyć się ze swojego postępowania, z powodów, które skłaniają do podjęcia decyzji o przedszkolu, nie trzeba szukać aprobaty dla swoich pomysłów, co do wychowania dzieci, bo to rodzice wiedzą co służy dziecku, a co szkodzi. Każdy powinien robić to co do niego należy, tak jak do obowiązków tej pani powinno należeć edukowanie dzieci i zapewnienie należytej im opieki, a nie zbędne ocenianie ich rodziców, które zresztą nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Zastanówmy się dziesięć razy zanim zdecydujemy się posądzić innych nie mając nic sobie do zarzucenie.






Komentarze

Popularne posty