Recepta na udane małżeństwo
Kto
z Was nie zna dowcipów o teściowych, albo nie słyszał o
konfliktach w relacjach teściowa – synowa. Opowieści o jędzowatej
teściowej i zarozumiałej synowej były, są i długo jeszcze
pozostaną na czasie. Temat stary jak świat, temat rzeka. Jeden z
programów śniadaniowych podjął właśnie taki temat, a na
facebooku na stronie programu pojawiło się pytanie skierowane do
internautów, jakie są ich doświadczenia w tym temacie, jakie mają
sposoby na utrzymanie dobrych stosunków z teściami? W sieci
rozgorzała dyskusja. Wtedy też wyraziłam swoje zdanie pisząc, że
najlepszym sposobem na utrzymanie dobrych relacji, a tym samym na
unikanie konfliktów jest odległość, możliwie jak największa.
Wiele osób, jak nie większość, podzieliło mój pogląd. Tylko
nieliczni pisali jakich to mają wspaniałych teściów i jak im
razem jest cudownie.
I
choć dziś większość młodych par wybiera samodzielne mieszkanie,
to część z nich niestety wprowadza się do teściów. Dlaczego
niestety, a dlatego że wspólne mieszkanie przynosi więcej strat
niż korzyści, między innymi przyczynia się do wszelkiego rodzaju
konfliktów. I mam na myśli nie tylko konflikty typu teściowa –
synowa, teściowa – zięć, teść – zięć, czy teść –
synowa, ale chodzi mi tu o konflikty między małżonkami.
Wiadomo
w pierwszych latach małżeństwa kluczowe staje się tak zwane
„docieranie się”. Młody mąż, młoda żona zaczynają siebie
poznawać, uczą się podejmowania decyzji, szukają kompromisów,
ustalają między sobą zasady, nie jest to jak wiadomo prosta i
łatwa sprawa. Dwoje ludzi z różnych domów, wychowywanych często
w odmienny sposób, z wpojonymi odmiennymi wartościami,
przyzwyczajeniami, nagle musi stworzyć nowy dom, wspólny dom oparty
na własnych marzeniach i własnych wizjach. Dogadanie się staje
się czasami tak trudne, że najwięcej związków rozpada się w
pierwszych latach jego trwania. Zaczynamy poznawać tę drugą osobę
coraz lepiej, po ślubie zmieniają się oczekiwania względem
siebie, pojawia się rutyna, obowiązki, wymagania względem siebie,
nie rzadko nieporozumienia itp. Dwoje ludzi ma się czasami między
sobą trudno dogadać, a co dopiero, gdy w akcje wkracza teściowa,
nadopiekuńcza mamusia swojego dorosłego, choć dla niej nadal
maleńkiego synusia. Oczywiście sytuacja może być zupełnie
odwrotna i dotyczyć np. matki młodej żony, czy jej ojca. Jednak w
większości przypadków opisywane są relacje właśnie teściowa -
synowa, co nie oznacza, że jest to reguła, a inne przykłady nie
mają miejsca. Może się okazać, że to właśnie synowa jest tą
złą.
Jednak
Ja chciałabym przyjrzeć się tej relacji teściowa – synowa.
Jestem sobie ją łatwiej wyobrazić, bo jestem kobietą, jest to też
dla mnie bardziej ciekawe. Myślę że mogłabym na ten temat
napisać co najmniej książkę, nie tylko jeśli chodzi o taką
relację. Jednak daruję tu sobie opisywanie własnego przykładu z
różnych względów. Myślę też sobie jakie mam szczęście, co
prawda kiedyś będę teściową, ale mając córki będą, to tylko
zięciowie. Jest więc szansa, że nie będę to wredną teściową z
dowcipów. I tym samym nie będę miała synowej, może to i lepiej,
lepiej dla mnie? Może lepiej dla tej która miała by nią być. Nie
można przewidzieć jak będzie się człowiek odnajdywał w
sytuacji, o której jeszcze się nie ma pojęcia. No właśnie
relacje teściowa – synowa ponoć należą do najtrudniejszych, tak
można przeczytać w internecie, gazecie, usłyszeć od znajomych.
Wspólne
mieszkanie to zawsze wyzwanie dla obu stron. Czasami świeżo
upieczonym małżonkom wydaje się, że tak będzie lepiej, czasem
nie mają wyjścia, bo po prostu nie stać ich jeszcze na własny
kąt. Jak to mówią lepiej ciasny, ale własny. I coś w tym jest,
może nawet lepiej wynająć coś osobno, powoli zbierać na własne
mieszkanie niż mieszkać z teściami i żyć w ciągłym napięciu.
Spokój dla młodych jest na wagę złota. A jeśli już naprawdę
nie mamy wyjścia, to postarajmy się, aby pod jednym dachem z
teściami wygospodarować całkiem oddzielną przestrzeń, najlepiej
osobne wejście, kuchnię, łazienkę. Uda się w ten sposób uniknąć
sporów typu kto będzie gotował obiady. Przecież ani teściowa nie
ma obowiązku gotowania dla wszystkich, ani synowa nie ma obowiązku
gotować teściom. Wtedy prawdopodobieństwo konfliktów i kłótni
zostanie lekko zminimalizowane, co nie oznacza, że i tak będzie to
idylla i niekończąca się sielanka. Teściowa i tak może nas
nieustannie kontrolować i sprawdzać, czy synowi nie dzieje się
żadna krzywda, czy jest dobrze „zaopiekowany”, najedzony i czy
zbytnio nie angażujemy go w domowe obowiązki i opiekę nad dziećmi.
Czasami teściowe po prostu mają przeświadczenie, że ich
doświadczenie jest bezcenne, że są zorientowane lepiej, bo co o
życiu może wiedzieć młoda dziewczyna. Nie rzadko też nie stronią
od udzielania rad dotyczących wychowania dzieci. Myślę że
najlepszym lekarstwem na tego typu spięcia jest szczera rozmowa i
wyznaczenie granic, jednak to też nie zawsze nam gwarantuje, że tak
będzie. Takie są uroki wspólnego mieszkania, uważam że konflikty
na dłuższą metę są nieuniknione. Matka męża powinna zrozumieć,
że jeśli ktoś nie pyta o rady, to po prostu nie wypada ich
udzielać. Powinna też zrozumieć, że syn tworzy teraz rodzinę ze
swoją żoną i wszystko co ustala między sobą jest najważniejsze
i nikt nie ma prawa tego weryfikować. Takie sytuacje jak
konkurowanie z synową, czy nadmierna potrzeba angażowania syna w
sprawy matki nie powinna mieć miejsca. Zdarza się, że syn i mąż,
w jednej osobie, znajduje się między młotem i kowadłem. Chciałby
jednocześnie sprostać wymaganiom i matki i żony. Można
powiedzieć, że taka sytuacja zaczyna przypominać tragedię grecką,
z tragicznym bohaterem w roli głównej. W tym wypadku tym bohaterem
staje się ów syn i mąż, który opowiadając się za jedną ze
stron dalej komplikuje tę sytuację, co by nie zrobił i tak będzie
źle i tak nie rozwiąże problemu, a czasem go tylko pogłębi. Bez
względu na to jakiego dokona wyboru okaże się albo mami synkiem,
albo niewdzięcznym synem. W sytuacji, gdy matka próbuje wpływać
na syna, podważając zdanie synowej, przedstawiając swój punkt
widzenia, wtrącając się w nie swoje sprawy, dochodzi do konfliktu.
I myślę, że ruch w tym momencie jest po stronie syna, a
interwencja i przywołanie matki do porządku jest niezbędna. W
chwili, gdy decydujemy się na ślub, to żona i mąż powinny być
na pierwszy miejscu. To małżeństwo powinno podejmować wspólne
decyzje, układać sobie życie po swojemu, a nie tak jak życzą
sobie teściowie, czy rodzice. I choć pewne decyzje nie są na rękę
teściom, to powinni się wstrzymać z wszelkimi komentarzami, bo w
wielu przypadkach ich rady mogą tylko pogorszyć sytuację, dla
większości nie jest to niestety takie oczywiste. Zarówno teściowie
jak i rodzice powinni dać pewną swobodę wyborów swoim dzieciom,
synowym i zięciom.
O
wiele łatwiejsze to się staje, jeżeli mieszka się oddzielnie.
Rodziny wielopokoleniowe żyjące pod jednym dachem to już
przeszłość. I choć ludzie dawali radę razem pod wspólnym
dachem, to nie znaczy, że było im tak dobrze. Po prostu nie mieli
wyboru, powielali przyjęte nawyki, tradycję, przyzwyczajenia. Może
również mentalność była inna, mieli mniejsze wymagania, nie
przywiązywali uwagi do własnego komfortu i pragnienia własnej
przestrzeni. A właśnie o tą przestrzeń tu chodzi najbardziej.
Możliwość całkowitej swobody, robienia wyłącznie tego na co się
ma ochotę, nie przywiązywania uwagi do tego jak daną sytuację
inni odbiorą. Kłótnie w małżeństwie się zdarzają i nie jest
to coś nienormalnego lecz samo życie. Niekoniecznie trzeba od razu
wtajemniczać w nie osoby trzecie. Jak twierdzą psychologowie
kłótnie maja działanie oczyszczające, najgorszym jest bowiem tzw.
zamiatanie problemów pod dywan, a nie rozwiązywanie ich. O wiele
prostsze staje się rozwiązywanie problemów między sobą. Dziś
zmienia się świadomość ludzi do wielu rzeczy, mówi się o
wszystkim głośno, nazywa rzeczy po imieniu. Nie ma co ukrywać,
mieszkanie bez teściów to same plusy, minusy chyba nie istnieją,
bynajmniej ja ich nie dostrzegam. Może i istnieją domy, gdzie
wspólne mieszkanie przynosi zadowolenie i komfort obydwu stronom,
ale myślę że to dzieje się na tyle rzadko, że się o tym nie
słyszy. Nawet jeśli ktoś twierdzi, że mieszkanie z teściami, czy
rodzicami jest super, to powiem Wam, że Ja po prostu nie wierzę.
Zdarzają się pewnie wyjątki od tych reguł, ale żeby tak się
stało trzeba wysiłku i ogromnej pracy z obydwu stron, dystansu,
zrozumienia. Zdrowych relacji, pogodzenia się, że ukochany syn, czy
córeczka ma swoją rodzinę i to, że z kimś innym będzie układał
sobie swoje życie. Przede wszystkim rodzice muszą chcieć
zrozumieć, że ich rola wychowawcza dawno się już skończyła i
lekko usunąć się dając tym samym możliwość decydowania
dzieciom o swoim życiu. Rodzice chcą dobrze dla swoich dzieci i
to wtrącanie może wynikać właśnie z tego, niekiedy wynika też z
upierdliwości. Starsi myślą, że są mądrzejsi, ale błędy
młodych też są potrzebne, bo mogą uczyć, pomagają zdobywać
doświadczenie, wyciągać wnioski, a konsekwencje można odczuć na
własnej skórze. No i nie zawsze musi tak być, że to starsi mają
rację, bo więcej przeżyli. Najczęstsze pouczanie ze strony
starszych ukierunkowane jest do wnuków, tylko, że teściowie mieli
już swoje pięć minut, wychowanie wnuków nie należy już do ich
obowiązku. Metody wychowawcze kiedyś były zupełnie inne i dziś
już są nieaktualne. Nikt nie ma prawa wychowywać naszych dzieci
oprócz nas. Ostatnie zdanie powinno zawsze należeć do rodziców.
Dziadkowie zwykle pozwalają na więcej, bo są od rozpieszczania i
to też ma swój urok, ale to rodzice są od podejmowania decyzji,
wyznaczania norm i zasad. Ta zasada zresztą powinna być aktualna
bez względu, czy mieszka się razem, czy też osobno.
Wspólne
mieszkanie to wyzwanie, ryzyko i wielka niewiadoma, gdy słyszę, że
jakaś para planuje wspólne mieszkanie z teściami, to jestem pełna
podziwu dla takiej odwagi, współczuję nieświadomości. Wszystkim
na początku wydaję się, że jakoś to będzie, no właśnie
„jakoś” i zwykle wychodzi „jakoś” nie za dobrze. Ale może
i takie doświadczenia są nam potrzebne, by poznać bardziej siebie
i innych i samemu dojść do wniosku, ze nie ma jak u siebie.
Szanujmy się, odwiedzajmy, ale może na tym poprzestańmy, może nie
ma co sprawdzać co by było gdyby i zaoszczędzić zaoszczędzić
sobie rozczarować. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a Twój
dom jest tak gdzie Twoja najbliższa rodzina. Myślę że mieszkanie
bez teściów to jedna z lepszych rad na udane małżeństwo, nie
znam nikogo komu by to zaszkodziło, natomiast słyszałam o wielu
przypadkach, gdzie wspólne mieszkanie było przyczyną nie jednego
konfliktu, czy jak też się zdarza nawet rozpadu małżeństwa.
Dlatego też małżeństwo wymaga dojrzałości, odpowiedzialności
za drugą osobę, umiejętności odcięcia przysłowiowej pępowiny,
wzięcia życia w swoje ręce. Nowa sytuacja od rodziców (teściów)
wymaga zrozumienia z faktu przemijającego czasu, tego że dzieci
mają prawo układać sobie życie po swojemu. I ta zasada powinna
obowiązywać bez względu na to, czy mieszkamy z teściami razem,
czy osobno.
Komentarze
Prześlij komentarz